kwietnia 23, 2018

kwietnia 23, 2018

Sprzeczne sygnały

źródło


Sprzeczne sygnały, przeczytałam dosyć dawno. Nie bardzo wiedziałam, o czym będzie, ponieważ tutaj decyzja padła w ciemno. Znam bardzo dobrze twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Dlatego widząc zapowiedź, nie musiałam długo się zastanawiać. Troszkę zmyliła mnie okładka, ponieważ według mnie, zupełnie nie pasuje do tego, co zastajemy w środku. Kojarzy się z młodzieżową opowiastką. Tutaj sprawdza się powiedzenie — nie oceniaj książki po okładce. Gdybym miała się kierować powłoką, raczej nie zdecydowałabym się na przeczytanie. No ale, autorka jest już pewnikiem samym w sobie, udawałam, że okładki nie widzę. Najważniejsze jest wnętrze, a jakie było?


Książka rozpoczyna się dosyć intrygująco, co najciekawsze, później mamy przeskok w czasie, który pokazuje, co wydarzyło się przed tym, do czego zostaliśmy wprowadzeni.

Poznajemy rodzinę Janickich, która jak się okazuje, skrywa sporo tajemnic. Z pozoru poukładana, niemalże idealna, a jednak za murami, opadają wszystkie wyuczone sztuczne uśmiechy, fasada idealnej żony, męża czy też siostry — opada, przedstawiając prawdziwe oblicza.

Zacznijmy od Ludmiły, bo to za jej sprawą, rozpocznie się plątanina dziwnych, często niebezpiecznych wydarzeń.

Kobieta pracuje w Urzędzie Miasta, tego dnia musiała zostać dłużej w pracy, aby dokończyć zaległe sprawy. W dodatku miała zły humor, do domu wróciła jej siostra bliźniaczka, z którą od lat żyła delikatnie mówiąc, niezbyt przyjaznych relacjach.

Akurat tego paskudnego dnia, musiała wejść do gabinetu, po dokumenty brata, startującego w wyborach na burmistrza. Znajduje ciało zabitego człowieka, nie ma przy tym żadnego świadka własnej obrony.

W dodatku, gdyby ktoś zaczął szukać motywu, stałaby się pierwszą podejrzaną. I chyba właśnie ta myśl, doprowadza Ludmiłę do decyzji, której w normalnej sytuacji w życiu by nie podjęła. Dzwoni po pomoc do swojej znienawidzonej siostry Izy.

Iza wyjechała wiele lat temu, ułożyła sobie życie, tak jak chciała. Przynajmniej takie miała wrażenie. Niestety, coś na pewnym etapie przestało działać, jak należy. Ukochany jakby przestał nim być, w końcu wyjechał na jakiś kontrakt, a ona odkryła, że znalazła się na zakręcie życiowym. I by odszukać stabilizacji we własnym życiu, wraca do rodzinnego miasteczka, do rodzinnego domu, po co? Chyba sama niespecjalnie potrafi odpowiedzieć, na to pytanie. W dodatku Ludmiła, stare sprawy jakby dalej są aktualne, no i na domiar złego musiała wpaść w tarapaty.

Gdy siostry, próbują działać wspólnie, na światło dziennie zaczynają wychodzić sprawy, o których wielu nie miało pojęcia.

Jak zakończy się sprawa morderstwa, jakie skrywane sekrety ujrzą światło dzienne, podczas prowadzenia dochodzenia?


 
 
Muszę przyznać, że książkę czytało się niesamowicie szybko. Byłam niezmiernie ciekawa tego, kto jest kim, jakie ma powiązania i dlaczego. Może nie jest to, taki typowy kryminał, bo te akurat są bardziej brutalne, może trzymają w większym napięciu. No i policja działa konkretniej. Niż bohaterowie tej historii. Tutaj mamy lekki humor, nie przerysowany, taki w sam raz. Może chwilami zachowanie panów policjantów drażniło, no ale, nie ma ideałów.

W książce pojawia się wielu bohaterów, ich mnogość może chwilami przytłoczyć, aby ogarnąć kto i dlaczego, jakie ma powiązanie z daną osobą. Na szczęście jak dla mnie, po pewnym czasie, było wszystko wiadome. Chociaż zdaje sobie sprawę, że nie każdemu może przypaść do gustu, aż tyle postaci, które nie zawsze odgrywają szczególną rolę.

Wspomniałam na początku o okładce, no nie mogę jej dopasować do całości. Jest oderwana od historii, no po prostu trąci tanim romansem, z najniższej półki, aż szkoda. Bo chociaż Sprzeczne sygnały, nie należą do mocnego kryminału, tylko ciekawie zarysowanej sensacji, z wieloma rodzinnymi tajemnicami, nie zasłużyłaby zostać, sprowadzona, do jakiegoś słabego romansu. No a niestety, okładka jednak odebrała wiele.

Dlatego bardzo proszę, nie kierujcie się dziewczyną, bo ona chyba niewiele ma wspólnego z fabułą. Już spotkałam się opisami nie na temat, teraz okładki zaczynają żyć własnym życiem. Na całe szczęście, książka się broni, dobry poziom, warto przeczytać.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki.

4 komentarze:

  1. Bardzo mnie zaciekawiłaś recenzją :) Być może nawet sięgnę po tę książkę :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Po raz kolejny udało Ci się skusić mnie do lektury. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Te opisy na okładkach potrafią zmylić...ostatnio tak miałam - kolejny już raz Powyższa powieść jakoś mnie nie kusi.😐

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście, patrząc na okładkę w ogóle nie wybrałabym tej ksiązki, a tak na pewno jak ją spotkam, to zwrócę na nia uwagę!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger