października 11, 2023

października 11, 2023

Tak jest okej

 


Dziś przychodzę z książką, do której miałam spore oczekiwania. Opis zapowiadał trudną i tajemniczą historię. Gdy tylko otrzymałam egzemplarz, zasiadłam do czytania – co w ostatnim czasie, nie często mi się zdarza, wspominam o tym, żeby później nie było wątpliwości, by moje nastawienie mogło mieć znaczenie w końcowej ocenie. Zanim przejdę do oceny, nakreślę zarys fabuły z mojej perspektywy.

Zbliża się przerwa świąteczna, więc studenci masowo opuszczają akademik, w celu udania się na zasłużony i zapewne długo wyczekiwany odpoczynek. Gmach z każdym dniem, a później już godziną, staje się coraz cichszy. Zostaje tylko jeden pokój, a w nim jedna osoba, która nie wybrała się do bliskich na święta – ta osoba to Marin. Dziewczyna pochodząca z dalekiej Kalifornii decyduje się pozostać w zimnym i zaśnieżonym Nowym Jorku. Sama.

Nie dała się nikomu przekonać, gdy otrzymywała zaproszenia spędzenia tych kilku, chociaż dni w gronie nowo poznanych już znajomych. Wiadomości z rodzinnego miasta ignorowała od kilku miesięcy. Od dnia, w którym jej życie dokonało przewrotu, a Marin pod wpływem impulsu zdecydowała się uciec, nikomu nic nie mówiąc.

Teraz w te zimne i samotne dni, musi zmierzyć z samotnością, ciszą i myślami. Nie wie, jak będzie wyglądał najbliższy czas, mimo roboczo zakreślonego planu nicnierobienia, znalazło się kilka dni na spotkanie z przeszłością i to dosłownie. Przed samymi świętami, zapowiedziała się w odwiedziny przyjaciółka z Kalifornii – Mabel. Znaczy, były przyjaciółkami, zanim Marin postanowiła bez słowa uciec, a przy tym wszystkim, nie odpowiadać na telefony i wiadomości od ludzi z dawnego życia. W końcu nadchodzi czas, by wyznać, co się takiego wydarzyło, że wywołało aż taką reakcję.

Jak można zauważyć, fabuła rysuje się bardzo tajemniczo i pierwsze co wpada do głowy – to pytania, cóż za tragedia spotkała główną bohaterkę? Dlaczego postanowiła odciąć się od bliskich osób, których gdzieś w głowie, cały czas nazywała przyjaciółmi?

Mogę napisać, że te pytania, a później kolejne, będą bardzo długo pozostawały bez odpowiedzi, ale zanim napiszę, czy rozwiązanie tajemnicy było rzeczywiście wstrząsające, wspomnę o Marin.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta postać była nijaka. Dosłownie. Jej rozmyślania, jakieś strzępki informacji, które pojawiały się z przeszłości, nie sprawiały, by czytelnik mógł poczuć cokolwiek. Autorka nie tchnęła w Marin niczego, co pomogłoby w zrozumieniu jej zachowania, wejścia w głąb jej uczuć. Po prostu była, jak nagłówek w gazecie, niby przykuwa uwagę, ale nie na tyle, żeby chcieć kontynuować czytanie.

Na początku się łudziłam, że autorka celowo buduje aurę tajemniczości, a później przy odkryciu wszystkich faktów, powali czytelnika jakimś trzęsieniem ziemi. Niestety z każdą kolejną stroną, byłam coraz bardziej świadoma, że to jest książka, która miała pomysł i na nim się skończyło. Odniosłam wręcz wrażenie, że po zbudowaniu napięcia, pomysł zdechł i została jedna wielka improwizacja.

Co najgorsze? Doczytałam, że jest to jedna z najlepszych książek autorki… cóż chyba nie chcę wiedzieć, jakie są te średnie.

Tak jest okej – tak, można dosłownie w ten sposób ocenić książkę. Jest okej, dla wahającego się czytelnika, który nie wie, czy chce poczuć emocje, a może po prostu przypadkiem wpadła w ręce, więc z braku laku, zawiesi oko na tekście. Zabrakło tutaj wszystkiego, co sprawia, że fabuła wciąga i sprawia, że uczucia i wydarzenia dotykające bohaterów, uderzają w nas samych. Może i tragedia, która w zamyśle, miała zrobić wrażenie, byłaby dotkliwa, gdyby autorka to naprawdę poczuła. Widać, że zabrakło oddania samej siebie. Dlatego cała książka jest płaska jak moja recenzja. Bo podczas pisania, nie czuje nic.

Czy polecam? Nie wiem. Sami zdecydujcie. Nie lubię przerostu formy nad treścią, a w tym przypadku właśnie tak było.



Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu Papierowe Motyle

17 komentarzy:

  1. Raczej nie dla mnie, pozdrowienia :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ciekawości przeczytam, choć nie oczekuję od tej książki zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli nie była to rewelacyjna pozycja książkowa...?

    OdpowiedzUsuń
  4. No i teraz sama nie wiem, nić ambitnego, ale może będzie idealna na okres świąteczny między sprzątaniem a gotowaniem???

    OdpowiedzUsuń
  5. Fabuła tej książki brzmi intrygująco, ale szkoda, że główna postać nie wywarła większego wrażenia. Dzięki za szczera recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję że mi się spodoba. Będę chciała przeczytać ta książkę

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam wrażenie, że już pisałam tu komentarz... a nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę szkoda, książki z ciekawymi wątkami psychologicznymi, a ta właśnie tak się zapowiadała, jednak w takich książkach emocje trzeba poczuć.

    OdpowiedzUsuń
  9. No szkoda, że książka okazała się nijaka. Mnie jednak coś w niej ciekawi, więc może dam jej szansę za jakiś czas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm. Ciekawe czy to książka dla mnie... Nie znam autorki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle książek czeka już u mnie w kolejce, więc tę konkretną pozycję raczej sobie odpuszczę i nie będę jej szukać w bibliotekach.

    OdpowiedzUsuń
  12. Brzmi ciekawie. Myślę że mogłaby mi się spodobać

    OdpowiedzUsuń
  13. Można by było przysiąść do niej wieczorami. Zapowiada się całkiem fajnie

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki za szczere spostrzeżenia dotyczące książki. Często ważniejsza jest autentyczna emocjonalna głębia postaci niż sam pomysł fabuły.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam serdecznie ♡
    Szkoda, że książka nie wywarła na tobie wrażenia. Tak czasem się zdarza, nie każdy tytuł nas porywa. Tytuł może znajdzie swoich miłośników, ja raczej po niego nie sięgnę. Dziękuję za twoją szczerą recenzję! :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  16. Tajemnicze historię to ja lubię. Chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger