Maj bez wątpienia był miesiącem intensywnym, z wieloma wycieczkami, które naprawdę były udane i satysfakcjonujące. Miałam w planach zaprezentowanie moich kilku udanych zdobyczy zakupowych, trafiłam na przepiękną promocję jednej z bardzo dobrych firm ubraniowych, ale i równie drogich. Ceny regularne są naprawdę oszałamiające, a mnie się udało wstrzelić w promocje -70%, więc nic tylko brać. Niestety pogoda się zepsuła, a mnie niekoniecznie bawią sesje domowe, do ubrań, które są ewidentnie letnie. Trudno, będę prezentowała w innym poście, bo moje wystrzałowe spodnie po prostu musicie zobaczyć. Chociaż zdaje sobie sprawę, że nie każdemu się spodobają, ale ja mam dosyć dziwny gust.
Idziemy dalej, skoro nie będzie ubrań, mogę Wam pokazać zapachy, w które się zaopatrzyłam. Ogólnie z wodami toaletowymi - perfum nie lubię, są mi za ciężkie. Mam taki problem, że muszą być słodkie, jeśli jest coś, co odbiega od słodkości od razu zaczyna mi przeszkadzać. Zrobiłam błąd, szukałam po nutach - niby wiedziałam jakie mają być, ale... no spudłowałam. Zamówiłam wodę Calvina Kleina i się okazała niewypałem, Już po otwarciu pudełka poczułam, że to nie jest mój zapach.
Jak widać powyżej, cała flaszka stoi i czeka. Nie mam jak oddać mamie, bo dopiero co, dałam cały flakon innej wody, którą namiętnie używałam w młodości, kupiłam z sentymentu i okazało się, że jednak gust mi się odmienił;) kupiłam na promocji, bo normalnie jest okrutnie droga, całe szczęście, mamusia przyjęła z zachwytem.
Celowałam dalej, bo kto bogatemu zabroni wywalać pieniążki na nieudane perfumy. W końcu przypomniałam sobie o starym dobrym Bruno Banani, popędziłam do drogerii, obwąchałam. Kupiłam. I wszystko byłoby super, tylko uważam, że trwałość jest biedna. Nawet gorzej niż biedna. Nie wiem, ja czuje zapach tylko przez jakąś godzinę, a później, po prostu się ulatnia. Szkoda ogromna, bo słodycz jest cudowna tego zapachu.
Na koniec, pozostawiłam sobie perełkę miesiąca Maj, która to powinna być kwintesencją moich zakupów, chociaż w tym przypadku nie wydałam złamanej złotówki, ale ów nabytek jest mój (mam na niego papiery), Radość była ogromna. I w ogóle, ale nie przedłużając, mój R kupił mi nowe auto. Cudne, piękne, model jaki chciałam, nawet kolor jaki pragnęłam żeby miało - spokojnie, nie chwalę się, zaraz dojdę do sedna. Na drugi dzień, po zakupie, uszczęśliwiona popędziłam do mamusi, a z mamusią na cmentarz do tatusia. Chyba tatuś nie bardzo miał tego dnia ochotę na odwiedziny, bo auto brutalnie i boleśnie przerysowałam.
Samochód, który kosztował naprawdę sporo, przejechałam nim zaledwie 50 kilometrów. Przepięknie przeorałam bokiem o przydrożny słupek. Oczywiście dramat w moim wykonaniu był koncertowy, zadzwoniłam z płaczem do brata, że rozbiłam auto, że potrzebuje pomocy. Brat przyjechał z odsieczą, na wszelki wypadek lawetą - nie wiedział jak wielkie straty. Okazało się, że może uszczerbek dla auta nie wielki, ale jednak koszt naprawy spory. Bo jedyne 1200 zł.
Mój kochany R, spokojnie zapytał czy nic mi nie jest, gdy udzieliłam informacji, że mnie nie, ale autko jakby lekko straciło na uroku, równie spokojnie udzielił mi odpowiedzi, że drugiego już mi nie kupi ;).
Taki to był Maj, mimo całej sytuacji z samochodem, muszę przyznać, że nie było tak źle. Więcej wynikło mojej paniki, bo jednak nigdy nie zaliczyłam takiej wtopy. Tłumaczy mnie jedynie fakt, że jeszcze nie wyczułam samochodu, bo jednak i sprzęgło i gaz trzeba wydeptać żeby się dopasować. Stare autko, było stare, ale kochałam całym sercem, mimo tych wszystkich niedogodności, które już zaczęły dokuczać. Tutaj wszystko działa płynnie, a ja nie przywykłam, no i jest jak jest;). W ramach pocieszenia brat mi zrobił klimatyzacje - której szczerze nienawidzę, bo niszczy mi krtań, ale czasem jednak się przydaje.
Jeśli chodzi o wycieczki, jestem zadowolona, bo póki była ładna pogoda, wykorzystywaliśmy każdą wolną chwilę.
Przeczytałam sporo książek, mam nadzieje, że w końcu zbiorę się w sobie i nadrobię zaległe recenzje, w końcu zapomnę o czym były i będę musiała drugi raz czytać;).
Jestem ciekawa co przyniesie Czerwiec, bo już pierwsze dni - zaczynając od piątku, będzie się działo, ale o tym, na pewno zrobię specjalny wpis na blogu. Mam nadzieję, że będzie miesiącem równie udanym, bo ileż można mieć pecha? W prawdzie staram się nie wpadać w rozpacz, kiedy coś się dzieje negatywnego, ale jednak troszkę luzu mogłoby się przydać:)
Napiszcie, jaki był wasz ten miesiąc, czy również zachwycacie się przepiękną zielenią w maju, która już później nie robi takiego wrażenia?
świetne podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMaj jednym słowem miałaś z przygodami - pozdrawiam Agnieszko :-) .
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, ale ważne, że było więcej pozytywów:)
UsuńPs. Też zachwycam się zielenią :-) .
OdpowiedzUsuńaż się uśmiałem, ale tak to bywa z samochodzikami ;)
OdpowiedzUsuńAno, bywa. Ważne, że się dobrze skończyło 😄
UsuńGeneralnie w maju nie miałaś czasu na nudę. ;D
OdpowiedzUsuńHa ha dokładnie:)
UsuńNo u Ciebie, jak się zacznie, to z przytupem!
OdpowiedzUsuńJa kiedyś kupiłam wodę toaletową, ale mnie uczulała, niestety.
Oby czerwiec był bogaty w same pozytywne zdarzenia!
Najgorzej kiedy jest reakcja alergiczna, wtedy to większą strata mam nadzieje, że będzie ciekawy:)
Usuńu nas w czerwcu oczekiwanie na dzidzię. W maju dużo kłopotów zdrowotnych, cały ostatni tydzień po lekarzach latałam...
OdpowiedzUsuńW takim razie czerwiec będzie z pewnością wyjątkowym miesiącem:)
UsuńDużo się działo u Ciebie w maju :) życzę udanego i spokojniejszego czerwca :)
OdpowiedzUsuńhttps://apetycznie-klasycznie.pl/
Troszkę się działo, dziękuję oby się sprawdziło:)
UsuńMiałam kiedyś perfumy Eternity Moment i bardzo mi się podobały ;) Współczuję tej nieprzyjemnej przygody z autem :/
OdpowiedzUsuńO proszę, a mnie one coś nie bardzo. Tak się nastawiłam, na ten zapach i niestety. Szkoda
UsuńU mnie w maju było różnie - raz lepiej, raz gorzej, jak to w życiu. Wszystkiego dobrego w czerwcu!
OdpowiedzUsuńAch, tak jest, że raz lepiej, czasem gorzej. Oby było więcej tych pozytywów:)
UsuńU mnie maj był bardzo spokojny, żadnych wyjazdów i wycieczek. Skupiłam się na czytaniu i nauce.
OdpowiedzUsuńU la la no czasami takie samochodowe "wypadki-wpadki" się zdarzają- my kobiety mamy chyba zdecydowanie gorsze pole wizdenia tego gdzie a gdzie nie się zmieścimy etc
OdpowiedzUsuńCo do zapachów ja natomaist kocham świeże, morskie zapachy - choć zdarza mi się pokochać też inny jak Laguna Daliego - używam reguralnie od lat tych samych :)
Widzę, że maj u Ciebie był mega udany :) Ja jeszcze nigdy nie miałam perfum CK :) jakoś nie mogę trafić na swój idealny zapach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Nie znam tego zapachu, szkoda że nie trafił w Twój gust. Mi maj minął jak bicza strzelił. Pogoda tylko mogła lepsza ;)
OdpowiedzUsuńLubiłam Bruno Banani jako nastolatka! Maj minął szybko, a przyroda wiosenna jest wspaniała. :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że zakupy bardzo ciekawe i bardzo udane!
OdpowiedzUsuńJeśli to coś cię pocieszy to mój samochód jest pełen rys i wgniotek. Albo sama tego dokonałam, albo inny uczestnik ruchu. Nie naprawiam, bo wiem, że dokonam jeszcze kolejnych 😂
OdpowiedzUsuńCiekawe podsumowanie, a auto, no cóż mój mąż stwierdził, że ma "jeździć a nie wyglądać" i tej wersji się trzymam ;)
OdpowiedzUsuńTo działo się w tym maju :)
OdpowiedzUsuńTeż się zachwycam zielenią w maju ;) Szkoda autka, ale dobrze, że Tobie nic się nie stało :) W maju też mieliśmy nieprzyjemną sytuację, jechaliśmy samochodem rondem i wjechała w nas baba.... Na szczęście tylko auto ucierpiało, ale strachu trochę było.. No i koszty oczywiście. Kobita nam zwróciła, ale teraz jesteśmy bez auta, bo u mechanika.
OdpowiedzUsuńMiłego jeżdżenia nowym nabydkiem.
OdpowiedzUsuń