grudnia 12, 2025

grudnia 12, 2025

No więc grudzień

No więc grudzień

Jest i grudzień! Miesiąc, który od jakiegoś czasu średnio lubię, ale staram się nie nastawiać negatywnie, ale nie o moich lubianych miesiącach chciałam.

Pamiętacie kiedy pisałam, że Warszawa mnie testuje? Otóż nie przypuszczałam, że zaplanowany jest cały pakiet rozrywki pod tytułem "Bruchal w podróży do Warszawy" ;))). Gotowi na moją kolejną przygodę?

 

A zaczęło się mroźego poranka...

 


 No więc, był piątek godzina 6.12 -  nieludzka pora, ale cóż poradzić. Zasiadłam do mojego pociągu relacji Jelenia Góra - Wrocław. Gdzie we Wro miałam 35 min. do przesiadki w stronę Warszawy. Nie za dużo, nie za mało. W sam raz żeby nie pędzić z wywieszonym jęzorem i ciężką walizką do zmiany peronu. Plan idealny prawda? Ha! Nie ze mną! 

 Pociąg wystartował planowo, zatem słuchawki na uszy i oddałam się błogiemu słuchaniu muzyki - nieznoszę słuchać rozmów przypadkowych ludzi. Chociaż czasem jest to ciekawe doświadczenie społeczne, jednak na Boga, była godzina 6 rano, o tej godzinie mózg udaje, że działa,....ale ale! Jedziemy sobie, a po pewnym czasie pociąg się zatrzymuje. Okej, nic dziwnego, kolejna stacja. No i stoi, i stoi. Myślę sobie, hola coś za długo ten postój. Niezadowolona wyjmuje słuchawki i przysłuchuję rozmowom w przedziale. Długo nie muszę czekać by dowiedzieć o przyczynie. 

 Zamarzły tory. Moja pierwszy myśl - no bez jaj, jest tylko - 10 !! Bywało gorzej i jeździli No ale, pamiętacie jak ostanio pisałam, że ostatnio zima urosła do rangi zjawiska niemalże nadprzyrodzonego? No to już wiadomo, czemu tak straszyli;))))) 

 Tory zamarzły, pociąg stoi, a co za tym idzie. Mamy O P Ó Ź N I E N I E -  już nie napiszę co pomyślałam, ale można wstawić odpowiednie słowo z kategorii, która nie jest w granicach kultury, ale szalenie pomaga, kiedy cisnienie skacze do 200. Siedzę więc w tym pociągu, wściekła, bo wiem, że pociąg do Warszawy pojedzie, ale beze mnie. Na następny nie mam co liczyć - brak miejsc. Kolejne słowo, które nie nadaje się do pisania. 

 W końcu pogodzona z losem, wyjmuje herbatkę, rozsiadam się na siedzeniu i walizce, dzownię do mamusi pożalić na los zły i okrutny. Bo zajęcia, bo koleżanka czekać będzie, bo koszty noclegu przepadają i w ogóle. 

 I nagle słuchajcie, kiedy konduktorka mnie informuje, że mogę sobie wysiąść i łapać pociąg powrotny, jakiś człowiek mnie zaczepia i mówi - Czy chce pani jechać z nami do Łodzi?? 

 


 Okazało się, że pewne małżeństwo jechało do Wrocławia odebrać auto z salonu. Usłyszeli jak chodzę dowiaduje się o ten nieszczęsny pociag i w końcu jak żalę się mamie o tę Warszawę, więc zaproponowali, że mnie zawiozą do Łodzi, bo oni mieli jechać do Płocka, więc mogą mnie podrzucić. 

To były sekundy na podjęcie decyzji. Od razu powiedziałam, że TAK jasne, zgadzam się na wszystko. Wiecie, to jest sytuacja, w której nie ma czasu na zastanawianie - halo! ja ich nie znam, kim oni są i cała reszta. W każdym razie wysiadałam we Wrocławiu, podjechałam z nimi do tego salonu. Poczekałam aż sfinalizują zakup auta, po czym zasiadłam w nowiutkiej skodzie - nie żebym była fanką, ale to nie moje. I wyjechałam prosto do Łodzi, z której do Warszawy połączenie było bez zarzutu. 

 


 Słuchajcie, to było niesamowite doświadczenie. W tym pociągu było wielu ludzi, którzy gdzieś jechali. Nie mogę uwierzyć, że trafiłam właśnie na tę parę, która zdecydowała się mi pomóc. Bo wiecie, mogli posłuchać mojego żalenia, powspółczuć i tyle. A oni, nie dość, że mnie wzięli, to się mną wręcz zaopiekowali. Cały czas pilnowali, żebym w tym przeładowanym pociągu się im nie zgubiła. Odwieźli pod same drzwi stacji pkp w Łodzi. No coś pięknego.  Aż chce się napisać - dla takich chwil warto żyć:) 

Zawsze powtarzam, że dobrych ludzi nie brakuje, pojawiają się nagle i niespodziewanie, kiedy z pozoru wydaje się, że znaleźliśmy w sytuacji bez wyjścia. Podobnie było z panią na lotnisku. Kto czytał, ten powinien pamiętać;) Kto ciekawy, możep pisać, podlinkuję:). 

 Moja podróż, która miała zacząć się o tej 6.12 i zakończyć o 13.26 nieco się przedłużyła. Do Warszawy dotarłam o 17.00 ;). Jednak dotarłam i nic więcej się nie liczyło. 

 



 Z tej całej radości kupiłam sobie w nagrodę mgiełki do ciała. Bo przecież to był czarny piątek i promka 1+1 to sobie skorzystałam, bo dlaczego nie?

 Zaliczyłam również Warszawski jarmark, który jest taki sobie, ale za to kiczowata choinka pięknie świeciła i PKiN robi aktualnie z wielką choinę, nie wiem czy darczyńcy byliby zadowoleni z tego do czego aktualnie został wykorzystany;)  




 Żeby nie było - my się tam uczyłyśmy, a nie jak zarzuciła mi własna rodzcielka, pod jednym z postów na facebooku, że biegamy po jarmarku, kiedy oficjalnie pojechałam studiować.  Człowiek niby dorosły i samodzielny, ale nie ma co liczyć, matczyne instynkty działają na każdym etapie życia dziecka - nawet jeśli już jest lekko podstarzałe ;). 

 


 Tak więc, są pilne studentki, chłonące wiedzę i całą resztę. A wszystko obkupione stresem, podróżą dłużej niż powinna, ale z sukcesem.

 Jednak będę szczera, wtedy miałam siłę na tę podróż, która pobrała ze mnie mnóstwo energii. Aktualnie jestem na rozładowanych bateriach. Mój organizm dał mi do zrozumienia, że muszę odpuścić i niestety nie pojechałam na kolejne zajęcia. Czasem po prostu tak trzeba zrobić. 

 

listopada 22, 2025

listopada 22, 2025

Jestem gdzieś obok

Jestem gdzieś obok

 

Końcem listopada postanowiłam coś napisać, a może bardziej pokazać zdjęcia? Sama nie wiem. Nie chcę żeby tutaj wiało pustkami. Bo jestem i zaglądam, ale brakuje mi motywacji do pisania. Aktualnie zajmuje się pracą, domem i kotami, które czasowo oswajam i przygotowuje do adopcji. Dlatego czasu na blog znleźć mi trudno. A może bym znalazła, tylko nie chcę? Trudno powiedzieć.  

 Czas mija bardzo szybko i mam wrażenie, że nie nadążam z czymkolwiek. W weekendy mam zajęcia, albo jakieś inne szkolenia, a kiedy mam "wolne", to nadganiam życie. Dlatego znowu odpuszczam. Bo nie chcę się poświęcać. Teraz mam chwilkę, mam kilka ładnych - chyba:) zdjęć, więc Wam wrzucę, jak to teraz u mnie wygląda. 

Zima jesienią, mam wrażenie, że ten rok jest zimowo - jesienny. Nie było ciepła i nie wygrzałam się, więc marznę i marudzę. Bo zimna nie lubię. Ot i taka prawda;).  

 



Jesień przez chwilę była ładna. Z naciskiem na chwilę, by później wrócić do ustawień fabrycznych. Czyli, mokro, szaro i buro i .... no.  Właściwie to chyba zaczęła mnie cieszyć wizja zimy i śniegu. Bo na deszcz już patrzeć nie mogę. Śnieg więc będzie miłą odmianą i w ogóle. 





Jeszcze chwilę temu było tak. Ale to czas przeszły i już nieaktualny. Bo od kilku dni, jak to można usłyszeć niepokojące wiadomości o ataku zimy, niemalże jak krwiożerczej bestii. Jest. uwaga. Czy jesteście na to gotowi? ŚNIEG ;))))) tak, śnieg w ostatnich latach urósł do rangi czegoś, czym trzeba straszyć, przedstawiać jako zjawisko zagrażające życiu. Matko jedyno jak ja przeżyłam te wszystkie zaspy i mrozy -25 i czasem niżej? Nie mam pojęcia. 



Jak widać śnieg nieśmiało wkroczył, nie wiem, czy mam zacząć się bać, czy jeszcze chwilę poczekać? Może to taka zmyłka, może próba uśpienia czujności i naprawdę coś mi się stanie? Codziennie jadąc do pracy słyszę pełne przestrachu komunikaty. Ogólnie odnoszę wrażenie, że ciągle czymś nas straszą. Proponowałabym dla odmiany, o jakiś wesoły komunikat, wtedy to się ludzie wystraszą! :)))

Tym moim czarnym humorem, zakończę wpis, bo zaraz odpłynę za daleko, a nie wiem, czy jesteście na taką wersje mnie gotowi :))) 


 
 


października 05, 2025

października 05, 2025

Chodźcie do Czapli! ;)

Chodźcie do Czapli! ;)

 


Czaple, wieś o której kiedyś przelotem słyszałam, ale jakoś nie mogłam zlokalizować gdzie dokładnie jest położna. Jak się później okazało, żeby znaleźć się w tej wsi, należy specjalnie zjechać z drogi wiodącej w stronę Złotoryi. Oczywiście chodzi o Czaple w dolnośląskim, bo jest jeszcze inna miejscowość o tej nazwie, więc żeby nie było wątpliwości. 

Więc pojechaliśmy sobie do tych Czapli, bo z informacji w internecie, ta wieś słynie z piaskowca. Nawet mają zrobioną ciekawą ścieżkę geologiczną i trasę spacerową. Ładnie rozreklamowali się jako - Wioska z piasku i kamienia. I wiecie co? Oni naprawdę zrobili świetną robotę! Wszystko Wam pokażę. Bo serio, pisać sobie mogę, ale spacer po tej małej wioseczce był czystą przyjemnością. Chyba dawno, nie widziałam tak zadbanych miejsc użytku publicznego. Coś pięknego. 

No dobra, to patrzcie! 





Byłe wyrobisko piaskowca. Piękna ścieżka, która jest bardzo przyjemna do przejścia, a pozostałości po płytach, które chyba już nie zostają użyte, robią wrażenie. Nie ukrywam, aż żal jak leżą i się marnują. Ale patrzcie na tę wodę. Ogólnie to są organizowane wycieczki w to miejsce i warsztaty, także ciekawy pomysł jako oferta dla szkół ;). 




Naprawdę warto pojechać żeby posiedzieć nad tym zbiornikiem i popatrzeć na zieleń wody, która nie jest wynikiem sinic! ;)))))

Okej, ale teraz zabieram Was do wioski! 


Jeden z piękniejszych jakie widziałam znaków z nazwą miejscowości. No zachwycałam się nim bardzo:) 

A teraz zobaczcie Kamienny Skwerek! :) 








A tuż obok, po drugiej stronie ulicy, fantastycznie zrobiony przystanek autobusowy :)


Idąc od przystanku kawałek dalej, jest droga w bardzo przyjemne miejsce - mini ścieżki kamiennych krzyży, Jasionkowej chaty oraz innych bardzo pięknie wykonanych dekoracji z piaskowca. 



Wejścia do świetlicy wiejskiej pilnują piękne rzeźby Czapli :)



Nie ukrywam, grzybki mnie rozbroiły! :) Są po prostu przeurocze. Widać dbałość o każdy detal. 





Tutaj jest widoczna mini ścieżka kamiennych krzyży, a jeśli ktoś się "zmęczy" spacerem, może sobie odpocząć na ławeczkach:). 


Przyznajcie, że ten grill jest po prostu piękny! Zresztą, wszystkie elementy wykonane z piaskowca robią wrażenie. Nawet zwykły kosz na śmieci:). 








Tak więc kochani, spacer po Czaplach jest naprawdę ogromną przyjemnością. Tak było jeszcze we wrześniu. Jakiś cudem nagle wylądowaliśmy w październiku :).  Jak pisałam chyba w poprzednim poście, jeśli pojawi się post. Oznacza to jedno - jestem u mamusi i mam dostęp do normalnego internetu. W domu niestety jest gorzej niż było... Cóż poradzić. 
Dlatego korzystając z możliwości nadrobię pisanie i odwiedzanie waszych blogów. Nie zapomniałam o Was, po prostu ostatnio jest u mnie słabo... 





Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger