grudnia 18, 2013

grudnia 18, 2013

Nieskończoność

Nieskończoność



Kolejna książka z cyklu podróży w czasie, tym razem znajdujemy się w roku 2264 gdy minęła już Mroczna Zima. Świat bardzo się zmienił od tamtej pory, ludzie żyją około sto pięćdziesiąt lat, w wielu czynnościach pomagają roboty, każdy człowiek posiada mózgołącze dzięki, któremu może zapisywać dane oraz łączyć z  cyklopem by uzyskać potrzebne w danej chwili informacje. Co najdziwniejsze przestano się wypowiadać w pierwszej osobie, słowo miłość jest zupełnie obce. Łączenie w pary odbywa się przy sprawdzeniu wielu wspólnych cech tak aby była jak największa szansa tworzenia zgodnego związku oraz odpowiednie geny do urodzenia dzieci. W tych właśnie czasach przyszło żyć Finnowi pracującemu jako historyk, zajmuje się on tłumaczeniem martwego języka niemieckiego, którym od dawna nikt się nie posługuje. Mężczyzna przechodzi żałobę po stracie rodziców oraz rodzeństwa, zginęli oni w katastrofie lotniczej. Pozostały mu po nich pamiątki, miś siostry Lulu, stary orzechowy stół pamiątka rodzinna pochodząca z czasów przed Mroczną Zimą, przechodzący z pokolenia na pokolenie, onyksowa szkatułka z piórem oraz pierścionkiem z bursztynem. Są jeszcze drobiazgi związane z mamą i tym czym się zajmowała za życia. Wszystkie rzeczy przywołują w nim poczucie straty i osamotnienia. 
Pewnego wieczoru podczas odwiedzin koleżanki Rouge, dostaje wiadomość,że dyrektor biblioteki Europejskiej chce się z nim pilnie skontaktować.Okazuje się,że ma on dla Finna propozycję przetłumaczenia dziennika pochodzącego z XXI wieku jednej z Berlińskich nastolatek, historyk nie kryje rozczarowania, miał nadzieje,że propozycja będzie niosła za sobą niespodziewane odkrycia, a tutaj zapiski z życia dziewczynki.
Dosyć sceptycznie podchodzi do całej sprawy, lecz mimo wszystko zgadza się i podejmuje się pracy.

Czytając notatki z życia dziewczynki o nieznanym imieniu zastanawia się jakie może wnieść do ich badań fakt o tym jak wyglądały urodziny trzynastoletniej panienki? Z biegiem czasu  uświadamia sobie,że w pewien sposób polubił tą młodą istotę, jej charakter wydaje się być niespotykany, potrafi ironizować w wielu kwestiach, bardzo dużo uwagi poświęca swojej rodzinie, po czym można wywnioskować,że jest ona dla niej bardzo ważna. Tłumacząc pamiętniki Finn śledzi losy oraz rozwój dziewczynki, po pewnym czasie przestaje być ona anonimowa ponieważ ujawnia swoje imię, od tech chwili Eliana zaczyna po części wypełniać jego myśli. Podczas odbierania kolejnej części do tłumaczeń dostaje propozycję przetestowania jednej z gry. Osadzonej w dwudziestym pierwszym wieku,  pamiętając doświadczenia z dzieciństwa Finn nie jest pewny czy chce podjąć się tego zadania, niestety jeżeli tego nie uczyni skończy się jego misja z tłumaczeniem pamiętników.  Jego towarzyszką gry ma być koleżanka z instytutu Olgi Żukowskiej Rouge. Ich zadaniem będzie spędzenie kilku godzin w Berlinie w roku 2003. Miasto z przeszłości wygląda całkiem inaczej niż to sobie wyobrażał, widzi je oczami bohaterki pamiętników. Zaczyna zauważać kilka dziwnych rzeczy jednak tłumaczy sobie zbiegiem okoliczności, podczas kolejnej próby projektu  będąc w księgarni spotyka Ellianę, nie może uwierzyć,że jest ona bohaterem gry, przecież zbyt wiele zbiegów okoliczności, z początku obawiał czy to jego umysł nie płata figla, jednak Rouge też widzi to co on. Prawda okaże się wielkim zaskoczeniem, ale co najważniejsze wiele tajemnic pozostanie nie ujawnionych. Finn nie będzie miał pojęcia z czym tak na prawdę przyszło mu się zmierzyć...

Spodziewałam się zupełnie innej lektury, w sumie sama nie wiem co chciałam zastać w środku jednak nie tego wszystkiego. Wiadomo zdawałam sobie sprawę z podróży w czasie, jednak w zupełnie inny sposób. 
Przede wszystkim bardzo trudno było mi się wdrożyć w fabułę, co przeczytałam kilkanaście stron odkładam bo byłam znużona wszystkimi unowocześnieniami  w dodatku te formy wypowiedzi w trzeciej osobie, nie mogłam ogarnąć o kim mowa, dopiero po bardzo bardzo dłuugim czasie jakoś w miarę przywykłam. Fabuła rozwija się powoli, przez dłuższy czas nie dzieje się nic istotnego przez co praktycznie nudziła mnie książka. Urozmaiceniem były fragmenty z pamiętnika Eliany. Wydawała się być osobą ciekawą i sympatyczną, no a przede wszystkim żyła w "naszych" czasach.  Kiedy już chciałam spisać na straty Nieskończoność zaczęło się dziać i powiem szczerze w końcu miałam szansę wczuć w bohaterów tego co się działo. Może nadmiar wielu informacji mnie przytłaczał jednak starałam się zapamiętywać co najważniejsze. 
Mam mieszane uczucia co do tej książki, pod jednym względem jest ona całkiem inna od tych, które do tej pory przeczytałam, jednak czy można uznać to z plus? Może gdyby według mnie nie przekombinowania autorki w pewnych kwestiach byłoby świetnie, jednak ja chwilami najnormalniej w świecie męczyłam się czytaniem. Pewne nazwy sprawiały mi wiele trudności, spraw którymi się zajmowano było tak dużo,że nie wiedziałam co ma istotne znaczenie.  Autorka miała bardzo bujną wyobraźnię, niestety moja tego nie udźwignęła i chwilami czułam przegrzanie systemu, nie potrafiłam przetworzyć tego co akurat miałam serwowane w treści. Natomiast zakończenie odbiegało od moich oczekiwań, jak do tak zawiłej treści można było zrobić coś lepszego. 
Nie będę zniechęcała bo z tego co widziałam Nieskończoność już zyskała wielu fanów, najwidoczniej tylko ja miałam problem z odbiorem. Owszem było wiele sytuacji kiedy czytałam z zainteresowaniem chcąc się dowiedzieć co będzie dalej. Dlatego też nie skreślam całości, podejrzewam,że wielu zwolenników fantasy będzie nią zachwycona.  Nie polecam każdemu, po pierwsze fantastyka, po drugie nie jest ona lekka, jeżeli ktoś zechciałby rozpocząć swoją przygodę od tej właśnie pozycji może się zniechęcić... Książka jest zdecydowanie dla miłośników tego gatunku.









grudnia 17, 2013

grudnia 17, 2013

Świąteczne opowiadanie - bajka dla nieco starszych :D

Świąteczne opowiadanie - bajka dla nieco starszych :D
 

Kochani zapraszam was do przeczytania mojego świątecznego opowiadania, pisałam je z lekką ironią dlatego pewne rzeczy mogą wydawać się dziwne, jest to bajka, lecz dla nieco starszych, dlaczego? 
Przeczytajcie to otrzymacie odpowiedź ... ;)




Bajka o Kogucie i Muchomorach

Wracali poboczem drogi tworząc pierwsze ślady na śniegu, co zawsze sprawiało nie małą radość. Bo niby śnieg sypał co roku, ale w końcu przez wiosnę, lato a później jesień w natłoku wrażeń zapominało się o tym wspaniałym białym puchu dzięki, któremu święta miały ten jeden niesamowity urok. To nic,że zostało do nich kilka dni, w powietrzu już można było wyczuć zapach piernika oraz inne charakterystyczne potrawy.
Zosia i Dawidek siedzieli w jednej ławce, od razu do siebie przylgnęli bo w końcu ona ruda nie należąca do tych co dają sobie w kaszę dmuchać, szybko pokazała kto rządzi gdy o głowę wyższy kędzierzawy chłopczyk postanowił naśladować z drwinami bohatera książki, która już niebawem miała stać się ich szkolną lekturą. Spodobało mu się,że dziewczynka zamiast uderzyć w płacz jasno i wyraźnie powiedziała,że jej włosy to znak charakterystyczna tajnej organizacji, jakiej nie powiedziała, ale zaintrygowała Dawida. Bo jakby nie było skoro tajna to coś musiało w niej być ciekawego, coś o czym On musiał koniecznie się dowiedzieć. Nie pozostawało nic innego jak za kumplować się tą pocieszną dziewuszką.
Jak się później okazało mieszkającą na tym samym osiedlu, co sprawiło obojgu radość, bo do pobliskiego lasku mieli blisko a tam wyczyniali różne przedziwne rzeczy...

Zmierzająca teraz do domu zastanawiali się co mają zrobić, bo jakby nie było ten tydzień nieobecności jednego z nich nie wchodziło w grę, zaplanowali sobie już zajęcia na ferie świąteczne, ale oczywiście dorośli muszą wszystko zepsuć. Trzeba szybko coś wymyślić zanim będzie za późno.
- Słuchaj, a może byś tak wpakowała się do naszego bagażnika? Mała jesteś, skulisz się, a ja uproszę tatę by pozwolił mi zamknąć klapę, wtedy Cię nie zauważy!
- Głupi jesteś? Spojrzenie dziewczynki nie pozostawiało wątpliwości. Mam jechać pięć długich godzin zwinięta jak pisklak w załadowanym bagażniku??? Sam się zapakuj!
- No to nie wiem. Przecież musimy coś zrobić, chcesz zostać tutaj sama?? A co z naszym planem!
Zosia szła, w jej głowie zaczynał kiełkować pewien pomysł, w prawdzie nie widziała na ile kompan od wspólnych zabaw jest odważny, ale w końcu miał być w przyszłości mężczyzną! Musi wykazać się tym jak to oni nazywają, charyzmatem? Nie, nie to szło jakoś inaczej, kiedy indziej się nad tym zastanowi. Grunt by teraz wszystko poszło po jej myśli. Bo w końcu jeszcze nigdy nie było tak by jej własny pomysł nie został pomyślnie zrealizowany...
Nie wiedziała jeszcze,że zgoła niewinny wybryk wywoła aż tyle zamieszania i konsekwencji, ale o tym miała się dowiedzieć dużo, dużo później.

Dni mijały, w szkole jak to przed świętami panował już nastrój iście Bożonarodzeniowy, nawet na lekcjach tematy oscylowały w okół wigilii oraz zwyczajów panujących w poszczególnych regionach. Dawidek myśląc,że jego kompanka odpuściła w pokrzyżowaniu planów rodzicom, zaczął oswajać się z myślą świąt spędzonych daleko w Alpach. Nawet chwilami łapał się na myśli,że może nie będzie tak źle jak sobie z początku wyobrażał. Fakt w pojedynkę nie będzie można tyle „zmalować” co z Zośką, ale za to ile będzie mógł jej opowiedzieć! Nie żeby zaczął zachowywać się egoistycznie, po prostu nie posiadał tyle samozaparcia co koleżanka . Na początku znajomości ambitnie planował odgrywać rolę przywódcy, lecz szybko się okazało w jakim był błędzie, ta mała niepozorna panieneczka odznaczała się ogromnym temperamentem, głową pełną pomysłów, a co chwilami go przerażało chęcią realizowania ich wszystkich i to najlepiej tu i teraz!


Oboje nie mieli pojęcia,że daleko, daleko między ich światem a kosmosem na jednej polance, na porośniętym siedzi stara grzybiarka. Została w trącona do tego miejsca za swoje ciągłe wtrącanie do cudzego życia, chcąc każdemu pomóc działała na szkodę wielu innym osobom, nie słuchając upominań znajomych, zmęczonych jej ciągłą obecnością gdzie się tylko nie obejrzeli.

Powiedzeni mówi:Dobrymi chęciami piekło wybrukowane”, Hermenegilda wyścieliła już swoimi chyba z pięć piekiełek. Gdy wpadła w amok swej pseudo pomocy działała niczym w transie. I tak mijały lata jej panoszenia s na coraz większym polu, aż nadszedł czas buntu. Waleczna wiedźminka Adelajda postanowiła zrobić z tym porządek. Wiedząc jak się sprawy mają postanowiła wymyślić podstęp by udowodnić otoczeniu,że ta zgoła wspaniała osoba wcale nie ma dobrych zamiarów. Po prostu chce się wybić na szczyt korzystając z pracy innych ludzi. Na szczęścia Adela była sprytniejsza. W tajnym zleceniu brały udział jej dwie najbliższe i znające się na sprawie ziomalki - Irmina i Rachela. Jak każdy wie aby udowodnić zbrodnię, nawet tą moralną trzeba mieć przede wszystkim dowody, później pozostaje działać i złapać na gorącym uczynku. Co zrobiły te trzy dzielne i z zdesperowane kobiety? Nie wiadomo. Jak głosi legenda nie było to łatwe zadanie, gdyż Hermenegilda mimo swej udawanej nieporadności była bardzo przebiegła i potrafiła się oczyszczać z zarzutów. Dlatego też cała akcja musiała przebiegać dyskretnie. Najdziwniejszy w tej historii jest udział Mrocznego Koguta z Plecami...
Teraz siedziała Hermelcia na swym pieńku i patrzyła na dwójkę dzieciaków, w jej głowie kłębiło się wiele myśli, jakby pomóc tym dwóm. Wiedziała,że każda próba jej poczynań będzie surowo karana, niestety kara nie miała dotyczyć jej, bo gdyby tak było Hermelcia miałaby to głęboko w nosie, ale za wszelkie próby pomocy miały odpowiedzieć osoby, które usiłowała wspierać. Jednak po dłuższym namyśle wpadł jej do głowy pomysł!
Wyśle do wykonania tego zadania swoich dwóch towarzyszy niedoli, muchomory.. Były to bardzo dziwne stworzonka, miały śmieszne czerwone czapeczki nakrapiane żółtymi ciapkami, ich tułowie wyglądało niczym trzon grzybka z rączkami i nóżkami. Oczywiście miały buzie. Troszkę szkaradne lecz nie straszne. Nosiły dźwięczne imiona Minka i Frinka. Nie, nie to nie były dzieci staruszki. Dla wyjaśnienia trzeba dodać,że Hermelka nie była stara, ale w dniu wygnania do tego równomiernego świata okazało się,że jej wiek bardzo postąpił i tak z 30 letniej kobiety stała się 80 letnią starowinką. Jak to jest możliwe? Tego nie wiedziały nawet trzy waleczne ziomalki. Mówi się,że to była dodatkowa kara, za... podlizywanie się. Tego znieść nikt nie potrafił. Jak świat panuje najgorsi w otoczeniu byli wazeliniarze z syndromem bluszczu. Oplatające swą ofiarę, mówiącą to co ona chce usłyszeć nie zważające na stan rzeczywisty, a wszystko przez obezwładniającą chęć zdobycia celu i bycia w centrum uwagi...
Trzeba też wspomnieć jak wyglądała kraina wygnańców, nie była ona niczym strasznym, do Hadesu było jej daleko, jednak rajem też nie było. Ot zwykły las, z wykarczowanymi drzewami. Każde stracone drzewo miało jej przypominać o tym co uczyniła będąc na ziemi. Jedna sztuka to złe przewinienie. Była trawka, troszkę wyschnięta, latały ćmy zamiast motylków, bo w końcu było to miejsce kary. Domem się stał szałasik, z piecykiem co by nasza starowinka nie umarzła. W końcu celem nie było jej zlikwidowanie, a zrozumienie błędów popełnionych. Jak więc widziała to co się dzieje na ziemi? Otóż stało przed jej chatynką piękne lustereczko, wielkości porządnej plazmy, zamiast oglądać seriali i innych programów, mogła przeskakiwać pilotem z miasta na miasto. Nawet była funkcja państwa, ale to tylko raz w miesiącu. Żeby nie było zbyt luksusowo.
W ten oto sposób przeskakując z miasta na miasto trafiła na parę kolegów w postaci Zosi i Dawidka. Dlaczego postanowiła pomóc tej dwójce? Tego nie wiadomo. Może odezwały się w niej dziwne odruchy, o których nie miała pojęcia? Obrała sobie za cel doprowadzenia do wspólnych ferii świątecznych dzieci.
Przywołane Minka i Frinka przycupnęły bok pieńka, wpatrywały się w Hermenegildę swymi grafitowymi oczami.

- Wzywałaś na Hremeniu, czyżbyś wymyśliła nowe zadanie dla swych nudzących się ulubienic?
Kobieta spojrzała na muchomorki i przeciągając dłuższą chwilę odpowiedziała swym skrzekliwym głosem.
- Mam dla was trudne, a zarazem ciekawe zadanie, wybierzecie się do lasu, którego pokażę wam zaraz w mym zwierciadełku, spotkacie dwoje samotnie spacerujących dzieci. Musicie …

Co muszą tego na razie zdradzić wam kochani nie mogę, teraz wróćmy na ziemię gdzie Zosia opracowuje swój plan awaryjny, gdyż czasu było coraz mniej....

Tymczasem Zośka siedziała w pokoju i patrząc przez okno i zastanawiała jak rozegrać sprawy by rodzice nie wyczuli podstępu. Jakby nie było rok w rok dziwnym trafem musiała spędzać większość dni w towarzystwie ulubionego kolegi, może nic by nie było w tym podejrzanego gdyby nie fakt,że to tego drugiego rodzina musiała rezygnować z wyjazdów w ostatniej chwili...
Pukanie do drzwi przerwało jej rozmyślania, w progu stał Dawidek z bardzo zafrasowanym wyrazem twarzy...
- Posłuchaj może ja bym jednak pojechał z rodzicami do tego ośrodka? W końcu jedne święta osobno niczego nie zmienią, jakoś to przetrwamy.. Im więcej mówił tym bardziej przestawał wierzyć w to co sobie umyślił.
Zosia zaś patrzyła na niego wielkimi ze zdziwienia oczami, nie mogło przejść jej przez myśl,że ten tchórz już postanowił się poddać! Ona musiała mieć wszystko na głowie!
- Zdurniałeś do reszty?? Jak sobie wyobrażasz,że ja będę tutaj zanudzała się na śmierć, sama zajmowała się naszym znaleziskiem i może jeszcze całkiem SAMA chodziła do lasu??

Dawidek już wcale nie był pewny swoich racji, no fakt, w końcu to ich wspólne znalezisko, muszą coś z nim zrobić, pytanie tylko co??
- Właśnie, jeżeli już mówimy o naszym skarbie, czy dzisiaj będzie szli w nasze tajne miejsce?
- To chyba nie podlega żadnych wątpliwości, musimy przecież sprawdzić czy nic się podczas naszej nieobecności nie wydarzyło...

Maszerowali równym krokiem, jak zawsze zresztą, oboje zatopieni w swoich myślach. Dawid zastanawiał się czy nikt im nie podkradł tego co nazwał mianem swojej własności, jakby nie było to oni pierwsi znaleźli, więc byli współwłaścicielami...
Zosia natomiast miała zamiar wprowadzić w czyn swój pomysł, będzie bardziej wiarygodnie kiedy kolega nie będzie świadomy jej poczynań, zawsze miał problem z kłamaniem, co jej wychodziło gładko i wiarygodnie.
Zmierzali ku małemu wysypisku, w którym ukryli owe znalezisko, gdy byli już, już niemalże na miejscu ich oczom ukazał się niebywały widok... Na dróżce stało dwoje..hmn przebierańców? W prawdzie do karnawału zostało jeszcze troszkę ale ci mniej cierpliwi mogli już się przygotowywać ale dlaczego w środku lasu to po pierwsze, a po drugie czy to był dzieci? Wyglądały jak karły...
Cała czwórka stała oniemiała, o ile Zośka i Dawid oniemieli z wrażenia to Minka i Frinka zapomniały co mają powiedzieć. Jakby nie było podróż okazała się niewygodna, rozbolały ich czapeczki, kropki się pobrudziły, dyskomfort popsuł im nastrój. Z chęcią zawróciły by z powrotem jednak rozkaz to rozkaz.
Pierwsza ocknęła się Frinka, widząc brak reakcji ze strony towarzyszki postanowiła przerwać milczenie.
- Cześć! Jej głosik był dosyć pocieszny, jakby nawdychała się helu w wyniku czego mówiła bardzo zabawnie.
- Cześć... Zosia wpatrywała się w to coś ze zmarszczonymi brwiami, pierwsze co wpadło jej do głowy to strach czy nie odnaleźli ich łupu! Na szczęście dziwni przybysze za chwilę mieli uspokoić jej niepokój.
- Jestem Frinka, a to moja towarzyszka Minka, przybyłyśmy yyee to znaczy chodziłyśmy sobie po tym lesie no ale zgubiłyśmy drogę do domu. O mały włos a wydałoby się,że pojawiły się tutaj nagle.
- A skąd wy jesteście i co to za dziwne stroje? Bezmiar zdziwienia można było wyczuć w każdym słowie oraz wyrazie twarzy dziewczynki.
- Hmm jakby Ci powiedzieć, po prostu mów do nas po imieniu, później postaramy się wam wszystko wyjaśnić. Może wybierzecie się z nami na spacer, podejrzewamy,że znacie dobrze ten las i później śmiało nam wskażecie drogę.
Oczywiście wszystko było zamierzone, bo dwa muchomory oczywiście się nie zgubiły, zaś spacer miał wytyczony cel. Otóż dwie postaćki miały doprowadzić małych ludzi do miejsca wskazanego przez Hermenegildę.
- Dlaczego przyszliście do lasu? O tej porze grzyby nie rosną, a i śnieg jest dosyć wysoki, widać nocami musi sporo dosypywać. Minka mimo wszystko była ciekawa powodu przybycia tych ludzkich dzieci, bo czy zamiast spacerować po śnieżnym bezdrożu nie powinny raczej siedzieć w domu i się bawić?
- Postanowiliśmy się przewietrzyć, wiecie pół dnia spędzamy w murach szkolnych, później wracamy ulicami pełnymi spalin to i pooddychać trzeba... Powietrzem, świeżym...
Za nic by się nie przyznała,że przychodzą tutaj w wiadomym dla nich celu, nie wiadomo czy te stworzenia nie mogłyby im ukraść zdobyczy.
- Rozumiem, to znaczy, że możemy śmiało udać się w pewno urokliwe miejsce, oczywiście znajdujące się na łonie natury... jakkolwiek by to nie brzmiało.. Zamruczała pod nosem i mrugnęła nieznacznie do Frinki.
- Kim wy w ogóle jesteście?? Dawid w końcu zadał pytanie, które od samego początku go nurtowało.
- Nie widzisz? Muchomorami... Minka patrzyła ze zdziwieniem na chłopca.
- Ale jak to? Takim normalnymi grzybami? Przecież takie rzeczy są tylko w bajkach!! Dawidek niemalże wykrzyknął. Nie mogło mu się w głowie pomieścić co właśnie usłyszał.
- Nie, nie mój drogi, jesteśmy muchomorami, grzyby to grzyby, osobna rasa. Jakby nie było to My jesteśmy tymi barwniejszymi postaciami. Mamy więcej mocy i takie tam, ale może później was wtajemniczymy..
Zosia nie mogła uwierzyć w to co słyszy, nie faktem,że grzyby czy tam muchomory gadają, przecież w bajkach wszystko jest możliwe, może one przelazły z jakiejś książki, ale właśnie dzięki nim może uda się przetrzymać Dawidka tutaj bez robienia mu przypadkowej krzywdy.. to znaczy dziewczynka nie miała zamiaru zagrażać koledze, ot tak wpadła przy obiedzie na pomysł,że jakby tak zrzucić go ze skarpy może zwichnąłby nogę albo rękę no i wtedy nie musieliby jechać na te narty bo co to za frajda siedzieć w pokoju hotelowym kiedy równie dobrze można w domu wraz z nią!
- Musimy tutaj wejść. Przerwała tą chwilową ciszę Frinka. Stanąwszy przed ni to kałużą, ni to sadzawką patrzyła wyczekująco na dzieci.
- TUTAJ ??? ale po co? Przecież przemoczymy sobie buty, zmarzniemy, dostaniemy zapalenia płuc, a wtedy już na pewno święta spędzimy osobno!! Złość Zośki była co raz bardziej widoczna.
- Spokojnie, nic wam się nie stanie. Frinka uśmiechnęła się kpiąco na widok przerażenia w oczach Dawidka.
Zabieramy was do naszej krainy, ktoś tam na was czeka. Nie bójcie się, wszystko będzie dobrze.
Musicie nam tylko w czymś pomóc...
Weszli do tego nietypowego przejścia, które rzeczywiście nie było mokre, sprawiało jedynie złudzenie wody, tak naprawdę była to jak by zasłona mgły mieniąca się jak woda. Poruszając się po korytarzu czuli jak ciekawość i euforia zaczyna brać nad nimi górę, oto niespodziewana przygoda rodem z opowiadanych baśni stanęła przed nimi otworem..
A Hermenegilda na wszystko spoglądała ze swojego lustrzanego telewizorka. Jakże się cieszyła,że mimo swej kary może coś zrobić dzięki pomocy tych nudnych muchomorków. W prawdzie nie bardzo jej przeszkadzały, no ale rozrywki z nimi nie miała, bo nie dość,że były zupełnie samodzielne to jeszcze pojawiały się tylko wtedy gdy miała dla nich jakieś zadanie do wykonania. Nawet takie, które chciała zrobić sama. Kara niestety polegała na tym,że nie mogła nic robić. Jej myśl o zrobieniu czegoś wychwytywały Minka i Frinka, tak więc Heremlcia siedziała i się nudziła. Chwilami wspominała czasy upojnych chwil z Mrocznym Kogutem z Plecami, tak tak zdradliwe to było stworzenie, ale jakże magnetyczne. Gdyby wtedy wiedziała,że był on narzędziem jej klęski podstawionym przez te Trzy... Ech nie będzie o nich myślała. To właśnie za ich sprawką znalazła się na tym wygnaniu. Bez Koguta w dodatku, ten to dopiero skończył...
Minął chyba rok od ostatnich wydarzeń, tak to było przed świętami, zapukał do jej drzwi. Stał w tej czapce Mikołajkowej i patrzył, ale jak On patrzył! A gdy się odwrócił.. Takich pleców to Ona Hermenegilda jak żyje nie widziała! Urzekły ją od pierwszego popatrzenia, a później nastąpiła jej zagłada....

Dzieci wraz z Muchomorami wyłaniały się z korytarza. Widok który im się ukazał może nie należał do najbardziej oczekiwanych, ale lepsze to od śniegu i zawieruchy, a co najważniejsze jakby dobrze poszło i ich pobyt by się przedłużył mogą liczyć na pominięcie dnia wyjazdu Dawidka!
Kraina wydawała się jakby znajoma, ale może tylko dlatego,że nie znaleźli w jej krajobrazie niczego wyjątkowego, wykarczowane drzewa, gdzieniegdzie badylki, ćmy fruwające to tu i tam to tam i tu. Woda była jakaś tak nijaka, no ale była.
Hen daleko zobaczyli jakąś dziwną rozpadającą się chatynkę, zapewne jakiego bezdomnego, bo chyba nikt inny w takich warunkach by nie mieszkał. Gdy podeszli bliżej zauważyli, że na pieńku nieopodal szałasu siedzi staruszka i patrzy przed siebie. Nagle odwróciła się do przybyłych...
- Witajcie moi drodzy, jakże się cieszę z waszej obecności! Tak dawno nie miałam okazji widzieć ludzi, yyy to znaczy takich młodych ludzi. Uśmiechnęła się jakoś dziwnie i spojrzała na Muchomorki. Chciała by ich zostawiły samych, ale te najwidoczniej nagle jakby przestały chwytać w lot jej zachcianki, bo stały i sobie przytupywały rytmicznie, nucąc pod nosem jakąś piosenkę o Miłoszu..
- Jestem Zosia a to Dawidek, bardzo nam miło gościć yy no tutaj, a tak w ogóle to gdzie my jesteśmy?
- w Lizulandzie ..
- GDZIE ??? Co to za dziwna nazwa. Zosia wybałuszyła oczy.
- Adekwatna do przewinień dla osób wygnanych za pewne uczynki, ma stale i wciąż przypominać o nieodpowiednich uczynkach. Usłużnie podała odpowiedź Minka.
- No dobrze, skoro nosi taką nazwę..ale w jakim celu mieliśmy tutaj się stawić?
- Słyszałam,że macie problem ze świętami, postanowiłam wam pomóc, bo w końcu to jest czas gdy każdy chce spędzać go w ulubionym towarzystwie... Może wspólnie coś wymyślimy?
Tylko Dawidek nie bardzo był zadowolony faktem spędzenia gwiazdki w tym miejscu, bo jakby nie było miał siedzieć w swoim bądź Zosinym pokoju, zajadając się smakołykami, oglądając bajki i bawiąc. A tutaj? Nie wiedział jak ma okazać swoje niezadowolenie, tak by koleżanka dobrze zrozumiała o co mu chodzi. Z doświadczenia wiedział,że stawianie oporu będzie odebrane jako zdrada ich przyjaźni. Ta cała Hremelka czy jak ona tam się nazywała wcale mu się nie podobała. Jakaś tak dziwnie miła była, jakby na siłę chciała ich uszczęśliwić, jak dotąd sami dawali radę ze sprawą wyjazdów.

Hermenegilda już, już czuła,że łapie wiatr we włosy, oto ONA znowu może rozwinąć skrzydła i zrobić to co lubiła, wtrącić swój nos do cudzego życia. To było jej ulubione zajęcie, bez znaczenia był fakt, iż tym razem nie miała mieć z tego żadnej korzyści. Kara jej na tyle dała w kość,że mogła ten jeden raz pomóc za darmo. A jak się dobrze rozkręci to może za pomocą Muchomorków uda się jej z tego miejsca panować nad innymi!
Zapomniała tylko, że te dwie pomocnice są cały czas obok i śledzą jej myśli....



Dzień się miał ku końcowi, siedzieli przed lustrzanym telewizorem i oglądali przygotowania do wigilii jednej z gwiazd filmowych, o ile na staruszce podglądanie nie robiło już wielkiego wrażenia to na dzieciach ogromne. W końcu nie codziennie mogą podpatrzeć jak sławni ludzie nie radzą sobie z lepieniem uszek i zamawiają je w pobliskiej restauracji. Śmiali się do rozpuku gdy jedna z nich postanowiła zrobić rybę po grecku z surową marchewką twierdząc,że chce mieć danie zmodernizowane.
Muchomory siedziały na uboczy i podszeptywały do siebie, knuły spisek, czekały na ten dzień od jakiegoś czasu. Wiedziały,że starucha w końcu się złamie. Oczywiście nie mogły dać po sobie poznać,że cała sytuacja jest całkowicie przez nie kontrolowana.

Zosia i Dawid poczuli zmęczenie. Dwie jak dotąd nieodzywające się towarzyszki zaprowadziły ich do małego domku stojącego na skraju polany, w środku był pokoik, łazienka oraz kuchnia. Zjedli kolację i położyli się spać. Dzień był pełen wrażeń...

Siedząc na pniu snuła marzenia o tym ile to będzie mogła zrobić mając u boku dzieci i te małe skrzatopodobne istoty. Zacierała ręce bo wiedziała,że czego jedni nie zrobią drugim sprawi to ogromną przyjemność. Zapatrzyła się w ekran lustra. Nagle zza wyschniętą łąką usłyszała szmer, dziwne to było gdyż o tej porze nawet ćmy nie latały. Mogła wtedy mieć chwilę spokoju. Wytężała wzrok... Niemożliwe! Pomyślała, to nie może być ON! Ku jej osobie wolnym krokiem w Mikołajkowej czapce zbliżał się Mroczny Kogut z Plecami... Zarumieniła się jak jabłuszko bo jakby nie było należała do tych co nie dają się tak szybko uwieść, a tutaj jeszcze dzieci w gościach! Co robić, co robić? Nie było czasu, bo oto wielki pompon czapki był coraz bliższy, za Pleców wyzierała się mroczna łuna, nawet zapach smażonych udek roznosił się z coraz większym aromatem. Hermenegilda nie wiedziała co czynić, dać się uwieść czy jednak być niewzruszoną na te wdzięki. A jeżeli to znowu podstęp? Na domiar złego wyczuła jeszcze jeden zapach, Tak to one! Marynowane grzybki! Boże i co teraz? Jak mam okazać się silną wolą? Nie dość, że mroczny to jeszcze grzybki, to było zbyt wiele dla tej starej wysłużonej kobiety....
Miała w planach jeszcze tylu osobom pomóc, wszak opracowała nową strategię działania, była niezniszczalna! Jej misją było pomagać i podlizywać. Jak pogodzić się ze świadomością,że władzę nad nią przejął ON?

Zaczynało świtać w obu krainach nastąpiło wiele zmian, jedne nastały się przy pełnej świadomości zainteresowanych,drugie był sterowane przez trzy waleczne ziomalki...

Zosia obudziła się i zerwała, miała tyle pytań do Hermenegildy, nagle uświadomiła sobie,że nie znajduje się w Lizulandzie tylko własnym pokoju! Ale jak to jest możliwe, przecież pamiętała jak wczoraj po wyprawie do lasu spotkały dwie muchomorki... Spojrzała na podłogę obok leżały czapeczki w plamki, na jednej było napisane Minka zaś na drugiej Frinka....
Pukanie do drzwi przerwało jej konsternacje.
- Dzień dobry córeczko, jak się spało?
- Mamo jaki dziś mamy dzień?
- Jak to jaki? Jest wigilia.. Zapomniałaś jak się wczoraj kładłaś do łóżka,że dziś wieczorem rozpoczynają się święta? Uśmiechnęła się ciepło do dziewczynki po czym wyszła.
Zosia nie wiedziała co ma myśleć, musi koniecznie zadzwonić do Dawidka, zapytać czy i On pamięta, przecież to nie mógł być sen, nie było jej w domu całe dwa dni.
Zbiegła prędko po schodach do telefonu, niestety nie mogła się połączyć z domem kolegi. Dziwne rzeczy zaczęły się dziać. Nie mogła zrozumieć o co chodziło. Coś poszło nie tak.
Ta stara wiedźma ją okłamała! Miała spędzić spokojnie gwiazdkę wraz z Dawidem, nawet w tej ohydnej chałupie siedząc przed lustrzanym telewizorem.



Dawid w tym czasie rozpakowywał swoje rzeczy w pokoju hotelowym. Miał wątpliwości czy to co się wydarzyło było snem? Musi porozmawiać z Zośką, w końcu ona też brała w tym udział. Rodzice uparcie twierdzą,że wieczór i noc spędził w podróży w góry.
Doskonale pamiętał,że przydarzyło się im coś niesamowitego wręcz magicznego! Czy to sprawka dwóch Muchomorów? Może tej podejrzanej staruchy? Od początku wiedział,że coś jest z nią nie tak! Niby tak miło się uśmiechała, chciała im pomóc, a tutaj proszę tak ich okłamać.

Pozostaje sprawa tajemniczego czegoś schowanego przez dwójkę dzieci.. Gdy pewnego jesiennego popołudnia ganiali leśnymi ścieżkami w odległej skarpie znaleźli coś wystającego. Zaciekawieni postanowili sprawdzić, w końcu w tajnej organizacji zajmowali się odkrywaniem różnych tajemnic. Stali nad znaleziskiem i myśleli jak wydobyć to coś ukrytego pod ziemią. Na szczęście jak się okazało ziemia nie była mocno ubita, po pewnym czasie rozgrzebywania patykami wyciągnęli worek, dziwny bo z dosyć ładnego materiału. Gdy zajrzeli do środka aż cofnęli się ze zdziwienia. W środku znajdowała się... Czapka Mikołajowa!
Należąca do Mrocznego Koguta z Plecami ...ale tego na szczęście dzieci nie wiedziały, były przekonane,że należy do całkiem innej osoby.

Adelajda, Irmina i Rachela siedziały przy swojej ulubionej wielkiej choince, nie były specjalnie tradycyjne, dlatego nie znosiły co roku do chałupy żywego drzewka. Miały swoje kupione za sporą sumkę piękną, sztuczną i co najważniejsze trwałą! Teraz pięknie ozdobioną kolorowymi światełkami. Wspominały minione wydarzenia, gdy kolejny raz przebiegła Hermenegilda podjęła próbę złamania zakazu jakim było udzielenie pomocy. Nieważne czy to były dzieci. Fakt mogły im nie psuć świąt rozdzielając w te ważne dni. Jednak sprawa była dość poważna,, a kara to kara, tak była umowa. Konsekwencje ponosiły osoby niewinne. Wynikiem czego zamieszały w życiu Zośki i Dawidka.
Hermelka po wywęszeniu marynowanych grzybków straciła nad sobą kontrolę, chęć posiadania ich była tak wielka,że rzuciła się na Koguta i zaczęła go obmacywać pod łopatką, a przecie tam miał schowaną bardzo ważną część ciała! Waleczne ziomalki wkroczyły do akcji przy pomocy swych wiernych Muchomorów. Unieszkodliwiły napastniczkę, zaostrzając karę. Co się stało z Mrocznym Kogutem? Stracił kilka piór, a jak już się okazało,że nie jest niezniszczalny postanowiono go oskubać i usmażyć na świąteczny obiad....



W końcu święta to czas spędzania go z bliskimi, Dlatego nasze trzy kumpelki siedziały ze spokojnym sumieniem popijając winko, dzieci w końcu zasiadły ze swoimi rodzicami, natomiast Hermenegilda w ramach kary nie otrzymała Koguciego udka, a jedynie marynowanego grzybka.

A morał tej bajki jest, krótki i chyba każdemu znany, nie podlizuj się bo nie będziesz lubiany. ;))

grudnia 13, 2013

grudnia 13, 2013

Aż gniew twój przeminie

Aż gniew twój przeminie



W małej miejscowości znajdującej się daleko w Szwecji w jednym z jezior ukryta jest tajemnica, jaka? Tego chciała się dowiedzieć Wilma wraz ze swym chłopakiem, postanowili wynająć sprzęt do nurkowania i udać w zimną głębinę wodną by zbadać sprawę...Przerębla wykuta w lodzie, linka przymocowana, żeby później bez problemu wrócić na powierzchnię. Niestety żadne z nich nie powróciło na ląd. Wilma w ostatnich minutach życia widziała po drugiej stronie lodu swego mordercę, patrzyła się mu w twarz, był to ostatni widok w jej życiu...
Wraca do domu swej babci, siada przy stole...wie,że powinna już dawno być w domu, zjeść kolację, ale już nigdy tego nie zrobi. Będą ją szukać, ale przecież nikt nie wiedział dokąd się tego dnia udali. To miała być ich wspólna tajemnicza wyprawa...

 Hjalmar nie był złym człowiekiem, jednak niefortunne wydarzenie z przeszłości odciska piętno na całym jego życiu, w dodatku nigdy nie mógł liczyć na żadnego z rodziców, według nich był wyrodnym synem, przez to jedno przewinienie, jako najstarszy brat musiał bronić młodszego Torego, ten jest od dziecka perfidny  z zadatkami na dręczyciela i sadystę. Mając pod każdym względem poparcie u rodziców z początku wykorzystuje siłę brata by w późniejszej przyszłości nakazywać mu co ma w życiu robić. Krettu matka, skrywa tajemnicę jeszcze zza czasów drugiej wojny światowej, nikt nie wie co uczyniła jako młoda piękna kobieta, nawet jej mąż. Przeszłość o sobie przypomni, a jego skutki będą tragiczne dla wielu osób.  

Tymczasem Rebece Mattinson śni się zmarła Wilma, przekazuje jej wiadomość o miejscu, w którym została zamordowana, jest bardzo istotną informacją gdyż jej ciało zostało odnalezione w rzece.. Sprawą zajmuje się Komisarz Anna Maria Mella, bardzo interesuje się okolicznościami śmierci dwojga młodych ludzi, patolog robiący sekcje zwłok co chwila podsyła nowe wiadomości dotyczące ciała dziewczyny. Kiedy do mężczyzny przychodzi prokurator mówiąc o swoim dziwnym śnie, sam nie wie co ma myśleć, bo czy wierzyć w przesłanie pochodzące zza światów? Mimo wszystko postanawia zbadać wodę z płuc dziewczyny oraz tej z rzeki. Jak się później okazuje rzeczywiście różnią się od siebie. Akcja się rozpędza, w dodatku jedyny świadek mający co kolwiek do powiedzenia na temat dwojga młodych ludzi niespodziewanie zostaje zamordowany. Okoliczni mieszkańcy boją się odezwać gdyż wiedzą,że mogą wpaść w kłopoty pomagając policji...

Długo, bardzo długo zabierałam się do przeczytania tej książki, sama nie wiem dlaczego, bo później tego żałowałam. Fabuła tak mnie wciągnęła,że czytałam do późnych godzin nocnych chcąc wiedzieć co będzie dalej. Może nie jest to kryminał aż tak przerażający bo chwile gdy czułam się nieswojo pojawiły się tylko na początku. Fakt autorka z pełną dokładnością opisuje wygląd zwłok dziewczyny po długim pobycie w wodzie, schodząca skóra z kości i tego typu obrazy miałam co jakiś czas przed oczami, nie powiem nie należały one do najprzyjemniejszych no ale tego mi ostatnio było potrzeba, mocniejszych wrażeń. Może tajemnica kim jest morderca szybko przestaje nią być, wiadomo jest kto zawinił, jednak jest wiele innych nie rozstrzygniętych spraw, które mają ogromne znaczenie, bo samo zabójstwo ma swoje podłoże oraz motyw, a wszystko odnosi się właśnie do odległych czasów, kiedy Niemcy stacjonowali w pobliskich miejscowościach. W dodatku sprawa z Hjalmarem wywołała we mnie wiele skrajnych emocji,  Tore sprawił,że odczułam czym jest nienawiść do drugiego człowieka, taka z powodu której ma się naprawdę chęci do zrobienia danej osobie przypadkowo krzywdę. Autorka świetnie sprawiła się ze stworzeniem portretu psychologicznego każdej z postaci, nawet męża Anny Marii, który był tylko postacią epizodyczną, można było z łatwością ocenić. Każda z nich odgrywała ogromne znaczenie w całości. Pewnie dlatego książkę czyta się tak dobrze, w dodatku pojawia się duch bohaterki, są ukazane jej rozmyślania. Uważam to za świetny pomysł, ponieważ ten wątek został tak wpleciony, iż dodawał dreszczyku. 
Z chęcią sięgnę po inne książki twórczości Asy Larsson, bardzo przypadł mi do gustu jej styl pisania, szczerze polecam, nikt się nie powinien rozczarować. 













grudnia 11, 2013

grudnia 11, 2013

Infornacyjnie

Kochani!
Złośliwość rzeczy martwych sprawiła, że przez jakiś czas nie będę mogła bywać na blogu tak często jak do tej pory. Zepsuł mi się laptop, a na tablecie ciężko jest pisać długie notatki. Recenzje będą się pojawiać co jakiś czas, gdy uda mi się dopaść kogoś klawiaturę. Oczywiście będę starała się was odwiedzać i komentować, ale przez jakiś czas może nie być to tak częste jak do teraz.
W każdym bądź razie, mam nadzieję, że to stan przejściowy i niedługo wszystko wróci do normy i będę mogła do was wrócić.

Pozdrawiam! ;)

grudnia 05, 2013

grudnia 05, 2013

Gorączka cz.2

Gorączka cz.2


W drugiej części Gorączki nasi bohaterowie postanawiają wspólnie rozwiązać zagadkę śmiercionośnego wirusa, rozpoczynają badania na próbkach krwi uczniów oraz nauczycieli. Między czasie rozwija się uczucie Ewy i Setha, więc czas spędzony wraz z nimi w internacie skupia się na rozchwianym stanie zdrowia dziewczyny, próbach zespołowych. Ewa częściej zapada w zapaść trafiając do szpitala, to znów jest objęta wzmożoną opieką w szkolnym skrzydle medycznym. Jednak mimo złego samopoczucia znajduje siły na szukanie informacji na temat źródła choroby. Seth niby też prowadzi jakieś badania, ale według mnie mozolnie i jakoś mało zdecydowanie.
Natomiast w Parallonie  zaczynają się zmiany, za sprawą gorączki pojawia się więcej ludzi, co gorsza między nimi pojawiają się Rzymianie. Matt z początku jest zadowolony z przybycia kogoś z jego czasów, Otho mu imponuje i przypomina przyjaciela, który jakiś czas temu wybrał życie w gdzie indziej. Nie zauważa,że silna osobowość kompana może stać się dla niego zagrożeniem. Gdy pojawiają się przyjaciele strażnika zaczynają wprowadzać swoje rządy, Mathisas zaślepiony naiwnie stara się być dla nich przywódcą, który oprowadza po tym wspaniałym miejscu. Dużo później się okaże,że Parallon nie będzie już tym miejscem do którego przybył wraz z Sethosem.

Jen bardzo długo nie potrafiła zrozumieć co stało się z ciałem  motocyklisty, którego ubrania oraz buty układały się w taki sposób jakby się zdematerializował. Niestety jej domysły wydawały się dla każdego głupie i naiwne. Spotykając się z funkcjonariuszem policji Nickiem ma nadzieję,że nie pamięta jej wpadki z miejsca wydarzeń dziwnego wypadku.  Gdy ich związek zaczyna się rozwijać oboje zastanawiają się nad okolicznością zaginięcia mężczyzny z motocyklu oraz Eleny, ona również zniknęła w podobny sposób co jej poprzednik. Jen badając sprawę wpada na trop,że wszystkich zaginionych łączy jedna rzecz, gwałtowna gorączka oraz wymioty. Niestety oboje nie potrafią zrozumieć co dzieje się z ciałami ofiar.

Tajemnica wydaje się być bardzo trudna do rozwikłania, bo kilka zaginionych można jakoś wytłumaczyć, ale kiedy liczba wzrasta do setek, sprawa zaczyna wyglądać na poważną. Tylko dlaczego media nie nagłaśniają tak wielkiej epidemii? Policjant i dziennikarka prowadząc dochodzenie nie mają pojęcia jakie niebezpieczeństwo im zagraża...
Zaś gladiatora odwiedza jego znajomy Zac, który pokazał mu jak przemieszczać się w czasie, potrzebuje jego pomocy , dlatego prosi go by wrócił do Parallonu, ale czy chłopak zdecyduje się opuścić ukochaną wiedząc,że jej stan zdrowia z każdym dniem się pogarsza..

Pierwsza część bardzo mi się podobała, pochłonęłam ją zafascynowana treścią, niestety nie mogę tego samego powiedzieć o drugiej. Autorka chciała zrobić dużo akcji i uważam,że przedobrzyła. Niczego się nowego nie dowiedziałam na temat samej choroby, bo ciągle byłam świadkiem miłości między Sethem i Ewą, to znowu wędrowałam do samego Parallonu gdzie musiałam znosić bezmyślne zachowanie Matta. Ten człowiek tak mnie drażnił,że po prostu nie mogłam zdzierżyć wątków z jego udziałem. 
Nie powiem książkę czyta się nawet szybko, tylko po pewnym czasie zaczyna irytować faktem,że nie można niczego się dowiedzieć nowego na temat wirusa. Dzieje się wiele różnych rzeczy, a główny wątek zostaje zepchnięty na tor poboczny. Miałam wrażenie,że autorka usilnie lawirowała by nie ujawnić najważniejszego, może były to dobry pomysł, ale czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Na domiar złego zagłębiając się w fabułę czułam,że dzieje się zbyt wiele. Nie wiem sama co powiedzieć o tej części, w pewnym sensie czuje się rozczarowana, oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Mimo wszystko będę czekała na rozwiązanie bo bardzo mnie ciekawi jak autorka stworzy zakończenie.









grudnia 03, 2013

grudnia 03, 2013

Królowa śniegu

Królowa śniegu


Pewien zły czarownik uchodzący za wcielenie samego diabła stworzył lustro, nie takie zwyczajne, wszystko co się w nim odbiło było brzydkie. Zwierciadło szpeciło najpiękniejsze krajobrazy oraz ludzi . Uczniowie czarciej szkoły, którą ów czarodziej założył mieli niesłychaną radość z tego wynalazku. Biegali wszędzie i naśmiewali się ze wszystkiego co lustro szkaradnie odbijało. Pewnego dnia postanowili wzbić się ponad niebo i naśmiewać z samego Boga. Kiedy tak zmierzali ku górze lustro niebezpiecznie zaczęło drżeć przez co nie można go było utrzymać, spadło na ziemię i rozbiło się na miliony kawałeczków. Każdy z nich trafiając do oka bądź samego serca zmieniało człowieka i jego spojrzenie na świat. Bo nawet kawałki nie straciły na swej złej mocy.
Kay i Gerda byli bliskimi przyjaciółmi, traktowali się wzajemnie niemalże jak rodzeństwo, większość czasu spędzali w swoim towarzystwie,mieszkali bardzo blisko siebie dzięki czemu każdą chwilę dzielili wspólnie. Wiosną oraz latem podziwiając piękne kwiaty oraz inne rośliny, zaś zimową porą siedząc przy okienku oglądają piękne płatki śniegu. Często słuchając opowieści babci.  Pewnego letniego dnia podziwiając róże Kayowi wpadło coś do oka oraz serca, były to odłamki rozbitego lustra.. Chłopiec przestaje być miły i serdeczny dla swojej małej przyjaciółki, krytykuje wszystko co do tej pory mu się podobało, przestaje spotykać się z Gerdą, dziewczynka nie rozumie co tak nagle zmieniło Kaya. Zimą chłopiec stwierdził,że płatki śniegu są o wiele piękniejsze od róż, które kochała Gerda. Bawiąc się na śniegu Kay dostrzega piękne białe sanie jadące przez miasteczko, postanawia podczepić swoje małe saneczki i przejechać się. Niestety oddala się zbyt daleko, niestety nie może odczepić sznureczka. Gdy się zatrzymują oczom chłopca ukazuje się piękna kobieta w bieli, Królowa Śniegu. Zaprasza chłopca do swoich pięknych sań i przykrywa ciepłym futrem, po czym zabiera w daleką podróż... 
W tym czasie Gerda szuka chłopca oraz rozpacza za nim, w końcu wszyscy zaczynają rozpowiadać wieść,że zapewne umarł topiąc się w rzece, jednak dziewczynka wypytując się swych nietypowych przyjaciół dochodzi do wniosku,że tak się nie mogło stać. Postanawia wyruszyć na poszukiwania, a jej podróż będzie pełna niezwykłych przygód...

Jako dziecko nie czytałam za często właśnie tej baśni, sama nie wiem dlaczego. Zatarła się w mojej pamięci dlatego z miłą chęcią sięgnęłam by po wielu wielu latach przeczytać ponownie. Zanim zacznę opisywać treść chciałam zwrócić uwagę na przepiękne ilustracje, nie robiłam zdjęć gdyż nie są wstanie odzwierciedlić tego co ja widzę na żywo. Kiedy otworzyłam kopertę dosłownie przez pięć minut wpatrywałam się w sama okładkę, zaś środek mnie wręcz oczarował. Jako dorosła osoba nie mam już tak wyczulonych zmysłów na postaci z bajek co dzieci, jednak to co stworzył Vladyslav Yerko to po prostu dzieło sztuki! Nie można oderwać się od stron wpatrując w obrazy. Z każdą kolejną stroną otwierałam coraz szerzej oczy w zachwycie. Jeszcze nie widziałam tak cudnie zilustrowanej książki dla dzieci. Ogólnie całość jest świetnie wydana, papier kredowy, wyraźne litery oraz numeracja stron. Tytuły rozdziałów dotyczących danego opowiadania, oczywiście nawiązujących do przygód dwójki dzieci Kaya i Gerdy, wraz z nimi od nowa przeżywałam przygodę.
Może nie jestem już dzieckiem, jednak to wydanie mnie zachwyciło i bardzo się cieszę,że mam w posiadaniu tą piękną baśń. 






grudnia 01, 2013

grudnia 01, 2013

Gorączka cz.1

Gorączka cz.1


Ewa jest w pewnym sensie inna od swoich rówieśników, jako nastolatka nadzwyczaj rozwinięta intelektualnie nie potrafi znaleźć sobie miejsca w zwykłej szkole, robi wszystko by zostać wydaloną. Rodzicie interesują się nią tylko wtedy gdy coś narozrabia. Gdy po raz drugi Ewę wydalają ze szkoły dziewczyna nie wie co będzie się działo z jej życiem, przyszłość stała się niepewna. Buszując po sieci znajduje szkołę gdzie trzeba mieć bardzo wysokie  IQ  oraz zdać wstępne egzaminy. Wysyła zgłoszenie i czeka na dzień w którym będzie mogła znaleźć się daleko od domu. Nietypowa szkoła wydaje się być spełnieniem marzeń, wspaniałe pracownie przedmiotów ścisłych, a najbardziej interesujący dla Ewy jest mikroskop kwantowy..
Nastolatka przez większość swojego życia uchodziła za odludka, nie posiadała przyjaciół, dlatego gdy w nowym miejscu zaczynają się interesować jej osobą rówieśnicy dziwnie się z tym czuje, na szczęście postanawia porzucić dawne niechęci. Oczywiście nie będzie brakowało spięć, jak to miedzy nastolatkami bywa, jednak dziewczynę spotka coś bardzo dziwnego. Podczas wykładu jednego z wirusologów zetknie się z ciekawymi odmianami wirusów, postanowi porozmawiać z profesorem na temat przykładowych próbek. Pokaże jej przykład czegoś zadziwiającego, niestety Ewa przez przypadek zarazi się niebezpiecznym wirusem, w wyniku czego dostanie gorączki, której lekarze nie będą potrafili zwalczyć, co gorsza ustanie akcja życiowa by za chwilę powrócić... Wyniki zaczną się poprawiać, nikt nie rozumiał z jakim zjawiskiem się spotkał, gdyż żadne podane leki nie pomagały, a po śmierci nagle nastąpiła poprawa.
Ewa po wyjściu ze szpitala postanowi za wszelką cenę dowiedzieć się jaki wirus zaatakował jej układ odpornościowy, niestety nigdzie nie będzie mogła znaleźć odpowiedzi.

 Sethos Leontis jest najwaleczniejszym z gladiatorów, nie przegrał jak dotąd żadnej z walk, w świecie kobiet uchodzi za przystojnego niewolnika, któremu trudno się oprzeć. Kiedy poznaje Liwię zdaje sobie sprawę,że pierwszy raz w życiu się zakochał. Wie,że trudną bitwę musi wygrać ponieważ po wszystkim ma się spotkać z piękną Rzymianką i jej rodziną. Niestety nie wszystko idzie po jego myśli, wprawdzie udaje mu się unicestwić przeciwnika jednak zostaje ciężko zraniony. Chorym zajmuje się jego Przyjaciel Matt, jednak nie dysponuje on wszystkimi medykamentami, na szczęście przybrani rodzice Liwii oferują pomoc w postaci własnego lekarza oraz gościnę w domu. Mężczyznę zaczyna trawić silna gorączka oraz wymioty, jego stan z godziny na godzinę się pogarsza. Nikt nie wie w jaki sposób pozbyć się infekcji z organizmu. W chwilach przebudzeń jego ukochana przekazuje złą wiadomość, w której dowiaduje się,że rodzina postanowiła poślubić ją ze złym prokuratorem.
Gladiator umiera, jednak po śmierci nie znajduje się w miejscu, do którego udają się wszyscy zmarli.
Nie widzi swojej rodziny, natomiast spotyka mężczyznę, który informuje go,że są w Parllaonie. Razem z nim jest jego wierny przyjaciel Matt. Od tej pory Seth próbuje rozwikłać zagadkę tej dziwnej gorączki, przez co trafia do świata Ewy by dowiedzieć się więcej na ten temat. Jak się później okazuje dziewczyna również pracuje nad zagadką i wspólnie postanawiają dowiedzieć z czym się spotkali. Jest jeszcze jedna zadziwiająca rzecz,  która spotyka tych dwoje ludzi...


Czytałam już wiele opinii Gorączki, jednak mnie się ona na prawdę bardzo podobała, kiedy siadałam do czytania zastanawiałam się ile czasu przy niej spędzę, a tutaj nie mogłam oderwać się od stron! Przestawałam czytać jak już oczy same mi się zamykały no i musiałam iść spać. Sięgałam po nią w każdej wolnej chwili. 
Pozostaje pytanie co książka ma w sobie takiego,że przypadła mi do gustu?  Otóż fabuła. Akcja rozgrywa się dwu wątkowo,  z jednej strony jesteśmy w czasach współczesnych, zmagamy się wraz z Ewą z jej rozterkami, później dziwaczną chorobą, która odmienia jej życie by przenieść się w czasie do Brytanii gdzie władzę sprawuje cesarz i jego świta, zaś niewolnicy są traktowani gorzej od zwierząt, poznajemy walecznego Sethosa, który po wielu wydarzeniach zaczyna badać sprawę gorączki w wyniku której umarli ludzie trafiają właśnie do tego miejsca, tylko oni. Jaka tajemnica się kryje za tą groźną i nieznaną chorobą? Jak dla mnie autorka bardzo ciekawie stworzyła świat Parrlaonu, gdzie przebywał gladiator i reszta ofiar, napięcie towarzyszące podczas rozwiązywania zagadki towarzyszyło mi przez cały czas. Ogólnie klimat książki był trafiony w mój gust, jakże się cieszyłam kiedy po skończeniu pierwszej części mogłam sięgnąć po drugą, bo chyba bym nie wytrzymała oczekiwania. 
Co do jakiś wad, to jeżeli ewentualne istnieją nie przeszkadzają w czytaniu, ja tam może kilka znalazłam ale zupełnie nie burzące moich wrażeń. Gorączkę oceniam bardzo pozytywnie, polecam bo jest naprawdę ciekawa. Ja tymczasem wracam do czytania kontynuacji... 







Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger