Będę się powtarzała, ale cóż mam poradzić, każda książka autorstwa Evansa ma w sobie tyle mądrości, przekazu oraz tego jedynego w swoim rodzaju klimatu, dzięki któremu wiem w ciemno,że co by nie zostało napisane, mnie z pewnością się spodoba. I nawet jeżeli fabuła nie jest szczególnie zaskakująca to i tak czytanie historii stworzonych przez tego właśnie autora jest dla mnie ogromną przyjemnością.
MaryAnne i Davida spotkała tragedia, w ich udane życie rodzinne wkradła się śmierć, odbierając ukochaną córeczkę. Rozpacz spadła nagle, oboje próbowali radzić sobie z cierpieniem na różne sposoby, żyjąc ze sobą, ale jakby zapominając o swoim istnieniu. Davida pochłonęła praca, to tam znajdował ukojenie bólu, z którym zmagał się każdego dnia. MaryAnne czekała, czekała aż jej ukochany mąż podzieli się swoimi uczuciami z nią, zauważy jej obecność,że ona również jest obok i przeżywa stratę dziecka i kocha swojego męża. Chce dalej razem z nim iść przez życie.
Niestety z każdym dniem oddalają się od siebie, David wcale nie przestał kochać swojej żony, po prostu w pewnym momencie gdzieś zagubił się swej żałobie, a może dawne wspomnienia wróciły i teraz czaiły się w postaci cienia przeszłości? Jedno jest pewne, utrata jedynej córeczki zaburzyła stabilność rodziny. Tragedia sprawiła,że miłość dwojga bliskich sobie ludzi została wystawiona na próbę. Anne, która nie potrafi poradzić sobie z targającymi nią uczuciami, oraz brakiem zainteresowania Davida decyduje się na drastyczny krok, odchodzi od męża, pozostawiając mu pożegnalny list. Czując bezradność oraz beznadziejność sytuacji opuszcza ukochanego mężczyznę.
On zaś żyjąc w otępieniu nie widzi cierpienia kobiety, którą zawsze kochał, która odkąd poznał stała się najważniejszą osobą w życiu. Dopiero po przeczytaniu wiadomości, dociera do Davida co się stało.
Mężczyzna postanowi zawalczyć o własne życie, jednak by móc jechać szukać żony, będzie musiał zmierzyć się z przeszłością, wrócić do wspomnień, które zawsze próbował w sobie zdusić. Na jego drodze znajdzie się wiele przeszkód, często będzie miał wrażenie,że los sprzysiągł się przeciw niemu, zaś odpowiedź na niezadane pytania była tuż, tuż...
Obok wątku miłosnego, autor poruszył problem rasizmu, czasy w jakim się znajdujemy to lata trzydzieste minionego wieku, jawiącego się pięknymi przyjęciami, ale i również kryzysem finansowym, buncie społeczności oraz szerzącej się zawiści względem czarnoskórych ludzi. David będzie musiał zmierzyć się z buntem wśród pracowników, mającym za złe utrzymywaniu na stanowiskach "murzynów", którzy według nich nie zasługują na lepsze traktowanie, gdyż z racji koloru skóry są gorsi. Razem z bohaterem doświadczymy zawiści oraz upokorzenia, ale przede wszystkim bezradności na niesprawiedliwość.
W przypadku Richarda Paula Evansa nie może być mowy o rozczarowaniu, jak wspomniałam na wstępie, co by nie napisał ten autor wezmę w ciemno. Dlatego i tym razem wiadome jest,że List trafił w mój gust. Jednak jak to ze mną bywa, nie będzie to niczym nowym, często sięgam po książki w odwrotnej kolejności. Tak było i tym razem, dopiero po zakończeniu listu, dowiedziałam się,że jest on kontynuacją Zegarka z różowego złota... No cóż, inni nie potrafią, ja tak, zacząć od środka to dla mnie nic wielkiego.
Mam nadzieje,że zegarek przeczytam, chociaż znając zakończenie powyższej pozycji będę miała świadomość tego co nieuniknione. Jaki jest koniec historii przedstawionej przez autora oczywiście nie zdradzę. Mogę i napiszę o moich odczuciach, przede wszystkim bohaterowie. Nie było mi łatwo wczuć się w osobę MaryAnne, wiedziałam tylko tyle,że bardzo cierpiała i to podwójnie. Z jednej strony śmierć dziecka z drugiej mąż, który zamknął się w sobie, postanowiła odejść, napisała list. Można zadać pytanie, dlaczego nie powiedziała tego co czuje, tylko napisała, ale często bywa tak,że właśnie napisać jest łatwiej, przelewając na papier wszystkie emocje, zawierając w słowach to co nie umiemy powiedzieć w oczy.
Kiedy poznałam problem Davida, jego dzieciństwo, po części zrozumiałam gdzie leży problem, polubiłam jego osobę i cały czas kibicowałam w misji jaką sobie wytyczył na cel. Dopiero po przeczytaniu listu dotarło do niego jaką krzywdę wyrządził żonie, ale również ich małżeństwu...
Drażniła mnie postać pewnej kobiety, usilnie próbującej zbliżyć do chwilo samotnego mężczyzny, w dodatku żonatego. Czegoś takiego to nie znoszę, więc owa namolna dama niezmiernie mnie irytowała. Osobiście bardzo przeżyłam śmierć czarnoskórego przyjaciela Davida, to co wydarzyło się później wstrząsnęło mną i naprawdę przez długi czas nie mogłam oswoić się z myślą,że takie zachowania miały i niestety czasem i teraz mają miejsce.
Ogólnie całość utrzymana jest w refleksyjnym klimacie, nawet pokusiłabym się o stwierdzenie,że jest więcej smutku co radości. Wiele razy wzruszałam się, odczuwałam złość na ludzi, którzy uważali się za lepszych od innych ponieważ mieli biały kolor skóry. Mogłoby się wydawać,że były to piękne czasy, wystawne bale oraz otoczka bogactwa bywały tylko złudzeniem, prawdziwe życie jawiło się o wiele brutalniej szczególnie dla tych, którzy chcieli mieć pracę i być godnie traktowani.
Zakończenie mnie zaskoczyło, o ile całość toczyła się dosyć jednostajnie, może i chwilami przewidywalnie, tak ostatnie strony były niesamowite, nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Wydaje mi się,że jest to pozycja dla każdego, szczerze polecam.
Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować panu Tomaszowi z wydawnictwa Znak literanova.
Jak na razie przeczytałam jedną książkę autora i nie jestem nią aż tak bardzo zachwycona jak Ty. Może kiedyś spróbuje jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńMoże trafiłaś na słabszą, albo nie była to jeszcze pora na Evansa :) Ja też robiłam kilka podejść..
UsuńTwórczość Richarda Paula Evansa miałam okazję poznać podczas lektury ''Obiecaj mi'', która bardzo przypadła mi do gustu. Zatem chętnie zaznajomię się także z ''Listem'', tym bardziej, że piszesz o nim całkiem pochlebnie.
OdpowiedzUsuń"Obiecaj mi " rozpoczęła przygodę autorem, chociaż nie powiem miałam problem na samym początku książki, kiedy to dramaty bohaterki strasznie mnie przytłoczyły, ale później było tylko lepiej:)
UsuńWiem, że nie ocenia się książek po okładce, ale ta ma w sobie coś wielce intrygującego, na tyle, że i z treścią chętnie bym się zapoznała:)
OdpowiedzUsuńZ okładką najlepsze jest to, że według mnie ma niewiele wspólnego z treścią, poza śniegiem bo ten pojawia się w fabule ;)
UsuńJa również biorę w ciemno wszystko, co napisał te autor ;)
OdpowiedzUsuńWięc jesteśmy w jednej grupie:)
UsuńJakiś czas temu czytałam autora "Stokrotki w śniegu" książka podobała mi się, ale jakoś do tej pory nie czytałam innych książek autora, chyba czas nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńNa stokrotki poluję od jakiegoś czasu, i ciągle "coś" mi wyskakuje po drodze i książka nie może do mnie trafić..
UsuńTego autora polecać mi nie trzeba ;) Każdy nowy tytuł biorę w ciemno ;)
OdpowiedzUsuń;))))))))
Usuń