Sięgając po Niemoralną grę szykowałam się na naprawdę mocne wrażenia, wartką akcje oraz ciekawych bohaterów. Nie poznałam wcześniej twórczości pani Kosowskiej , więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po wnętrzu książki. Tak naprawdę teraz po zakończeniu mam mieszane uczucia... ale zanim ubiorę w słowa co czuję przedstawię zarys fabuły.
Głównym bohaterem jest Konrad, wykładający etykę na jednej ze studenckich uczelni. Część czytelników poznała jego postać we wcześniejszej powieści Deja vu. Mężczyzna uchodzący za znanego podrywacza, łamacza serc, nie potrafiący zbyt długo utrzymać się w jednym związku, kobiety zmienia od razu gdy zaczyna czuć, że sprawy nabierają tempa w wiadomym kierunku. Wtedy zgrabnie się wycofuje, w większości mając już na celowniku kolejną "ofiarę".
Tego dnia Konrad miał zostać na dyżurze w studenckim telefonie zaufania, jego kolega poprosił o przysługę, ten nie zdążył odmówić i tak tym sposobem wylądował w miejscu, w którym jak twierdziła większość z jego wydziałowych znajomych absolutnie się nie nadawał. Duma nie pozwoliła wykładowcy zamienić się z Melanią, bardziej doświadczoną osobą, znającej się na rozwiązywaniu problemów młodych ludzi. Uparcie przekonywał, że musi zostać i został. Kiedy już mu się wydawało, że spędził bezczynnie godziny czekając na dźwięk aparatu, ten nagle się rozdzwonił. Jedna rozmowa, z nieznajomą dziewczyną, wywarła na mężczyźnie ogromne wrażenie. Sprawa wyglądała naprawdę poważnie, potrzebna była interwencja by pomóc zagubionej studentce, tylko jak sprawdzić kim była skoro nawet nie podała imienia, jedynie nagranie rozmowy nie daje spokoju Konradowi. Zaczyna rozmyślać, prosi nawet o pomoc Melanie, która mając większe wyczucie będzie potrafiła wyłapać coś istotnego między słowami.
W życiu prywatnym Konrada dochodzi do zmian, sam jeszcze nie bardzo rozumie co się z nim stało, a może tak naprawdę wie, że do tej pory wszystko co robił było grą, przed ludźmi, ale przede wszystkim przed samym sobą, dopiero jedno nieoczekiwane wydarzenie sprawiło, że się otrząsnął. Dotarło do niego coś ważnego, postanowił działać, jego celem stało się odnalezienie tajemniczej rozmówczyni. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo emocjonalnie zaangażuje się w szukanie, przecież do tej pory nigdy nie zaprzątnął by sobie głowy jedną z wielu zrozpaczonych studentek. Dlaczego więc teraz nagle postanowił coś zrobić? W dodatku zaczynają go nękać głuche telefony, głuche ponieważ dzwoniący nie czekał aż odbierze, ani też nigdy nie próbował zostawić wiadomości na poczcie głosowej. Sprawa zaczyna zataczać większe kręgi, zaś w poszukiwanie dołączają się znajomi. Mężczyzna aby uchronić przed straszną tragedią studentkę wybierze się w podróż do Saksonii, jak zakończy się ta wyprawa? Czy Konradowi uda się zrobić coś dobrego? Czy naprawdę zaszły w nim zmiany na lepsze?
Moja wrodzona ciekawość wzięła górę i zrobiłam coś czego staram się nie robić przed napisaniem własnej recenzji, przejrzałam opinię do tej książki. Otrzymała naprawdę bardzo dobre opinie, czy zgadzam się z nimi? Nie do końca. Oczywiście każdy ma prawo stwierdzić, że jest to pozycja fenomenalna, mnie nic do tego. Po prostu chciałam zobaczyć czy jest ktoś oprócz mnie, kto ma podobne odczucia po zakończeniu... Zostawiam więc cudze opinie, przechodzę do swojej własnej, subiektywnej oczywiście.
Zacznę od bohaterów, Konrad nie rozumiem dlaczego uchodził za mężczyznę, któremu nie mogły się oprzeć kobiety, nie dowiedziałam się jak wyglądał, czy był chodzącym adonisem, jego postać nie przyciągała mnie, był mi zupełnie obojętny jako mężczyzna. Jednak uchodził za łamacza serc, nie będę się spierać, widać mało wiem. Nagle zaczyna się zmieniać, wspaniale, cieszmy się i radujmy. Melania była według mnie tłem więc jej nie ma sensu poświęcać zbyt wiele uwagi, przejdę więc do jej córki Julii, chodząca sprzeczność. Nie wiedziałam jak mam odbierać tę kobietę. Z jednej strony nie znosiła Konrada, miała o nim jak najgorsze zdanie, ale nagle zachciała mu pomóc szukać, owszem później mamy wyjaśnienie co było powodem, ale jak dla mnie blado to wypadło. Krzysztof przyjaciel, coś tam pomagał, coś szukał. Chyba najbardziej bystrym i konkretnym w tej "ekipie" był Andre, od razu polubiłam jego postać i tok rozumowania, dobrze obserwował i analizował.
No i w końcu ogólnie całość. Nie do końca rozumiałam o co chodziło z narracją, najpierw widzimy całość z perspektywy Konrada, później nagle, przechodzimy na Andre, czego musiałam się domyślić bo przecież nastąpiło "CIACH" i siedzieliśmy w głowie rozmówcy Konrada, super. Andre sobie porozmyślał, wrócił do przeszłości, pokazał nam część swojego życia związanego z pewną dziewczyną i ... wracamy do Konrada. Z Konrada przenosiliśmy się na Julię, z Julii na Krzysztofa. I tak dalej. Może dlatego, że to był wieczór, może dlatego, że bolała mnie głowa, ale coś takiego absolutnie nie podeszło w mój gust. Skakanie "z głowy do głowy" nie spodobało mi się. Trzy gwiazdki jestem w Krzysztofie, kolejne witaj Julio!
Przemierzałam Saksonię, gdzieś przeczytałam, że piękne widoki, w deszczu śniegu rzeczywiście musiała się ta Saksonia jawić cudownie... Nie byłam tam, więc moja wyobraźnia w żaden sposób nie pomagała w zobaczeniu czegoś pięknego w zawierusze śnieżnej.
Pomarudziłam, musiałam ponieważ byłam przyszykowana na całkiem inną historię, a zastałam to co zastałam, widać ostatnimi czasy mylnie interpretuje noty od wydawców. Pomysł wydawał się być genialny, byłam przekonana, że spotkam się z naprawdę świetną akcją, a tak naprawdę cofałam się w przeszłość, musiałam męczyć z rozmyślaniami Konrada, które drażniły mnie niezmiernie. Nie czułam napięcia, nie porwała mnie całość. Chciałam dotrzeć do końca by dowiedzieć się kto stał za telefonem, zakończenie mnie zawiodło, bardziej nijak chyba nie można było go zrobić. Szkoda. Na szczęście moja opinia jako jedyna będzie krytyczna, książka zyskała sporą liczbę fanów, więc wyjdzie, że jak zwykle ja się czepiam...
Być może jest coś, czego nie zdołałam wyczytać, niech każdy oceni indywidualnie.
Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Novae Res.
Tak wiele już słyszałam o tej książce, że bardzo chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMiło było spojrzeć na nią też z innej strony - zobaczymy, co ja na jej temat powiem!
W takim razie czekam na Twoją opinię, jestem jej bardzo ciekawa! :)
UsuńWłaściwie miałam się skusić na ten tekst, zachęcona pozytywnymi opiniami, ale jednak dałam sobie spokój - opis okładkowy nie do końca mnie przekonywał. I chyba dobrze zrobiłam, bo po Twojej recenzji widzę, że wcale tak różowo nie jest.
OdpowiedzUsuńDla mnie czegoś ważnego zabrakło, niby zamysł był naprawdę dobry, ale tak jak opis na okładce nie do końca przekuje, tak samo wychodzi z całą książką.
UsuńHm... pierwsza negatywna opinia książki, na jaką trafiłam. Są książki, które jednym bardziej przypadają do gustu, a innym mniej :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ja zawsze mam inne zdanie, i wcale nie robię tego celowo, nie wiem dlaczego taka jestem ;D
UsuńMoże się skusze, ale pewności nie mam. Jakoś mało książka mnie zaciekawia. Im więcej o niej czytam, tym mam mniejszą ochotę poznać jej treść :)
OdpowiedzUsuńBo to nie jest typ książki, którą koniecznie trzeba mieć w swoim czytelniczym dorobku :)
UsuńEeee... To ja się cieszę, że się na nią nie porwałam. Te przeskoki między bohaterami by mnie wykończyły.
OdpowiedzUsuńTy jesteś mniej "cięta", ale podejrzewam,że nie byłabyś zachwycona ogółem:)
UsuńChciałam poznać tę autorkę, ale w sumie to chyba już nie muszę;)
OdpowiedzUsuńI zaś wyjdzie,że jestem tą złą i zniechęcam! ;D
Usuń