Nadeszła chwila kiedy i
w moje ręce trafiła książka, której bardzo długo oczekiwałam.
Po wielkich emocjach przeżytych w zderzeniu z Hopeless, byłam
wręcz przekonana, że Losing hope będzie
dopełnieniem całości, że czekają mnie może i nawet większe
emocje jak za pierwszym razem. Z dreszczykiem ekscytacji zabierałam
się za czytanie. Najpierw cieszyłam oczy widokiem książeczki.
Później rozpoczęłam lekturę...
Każdy
z czytających wie, że Losing, nie jest kontynuacją, a w pewnym
sensie uzupełnieniem całości. Chociaż czy rzeczywiście tak jest?
Moje odczucia są różnie, ale postaram się wszystko dokładnie
wyjaśnić.
Historia
Holdera rozpoczyna się jeszcze za życia jego ukochanej siostry
bliźniaczki. Na jednej z imprez chłopak zauważa, że partner Les
obmacuje inną dziewczynę, nie specjalnie się z tym kryjąc. Jako
lojalny brat, który nie pozwoli na tak jawne i w dodatku perfidne
kpienie z uczuć do siostry, postanawia interweniować. Mając
świadomość, że konsekwencje tak czy inaczej najdotkliwiej uderzą
właśnie w siostrę. Mimo wszystko Holder wie, że jego sumienie
nie pozwoli przyglądać się beznamiętnie na wyczyny
znienawidzonego „szwagra”.
Dean
wie, że z dziewczyną dzieje się coś niedobrego, jednak w żaden sposób nie potrafi pomóc bliźniaczce, co sprawia mu ból i zawód,
gdyż jako najbliższa osoba powinien wiedzieć co zrobić z
pogarszającym się stanem emocjonalnym siostry. W najgorszym koszmarze nie
przypuszczałby, że Les postanowi zrobić coś tak okropnego, dla
siebie i dla niego. Kiedy znajduje martwe ciało siostry jego świat
rozsypuje się na kawałki. Nie ma pojęcia w jaki sposób
poinformować matkę, nie ma pojęcia co dalej będzie z jego, z ich
życiem. Jedno jest pewne. Stracił najważniejszą część siebie,
stracił kogoś kto był z nim od zawsze, kto powodował, że chciał
być dobry. Les odeszła, samolubnie postanowiła zakończyć swoje
życie. Nie dzieląc się z nim swoim problemem, nie dając mu szansy
by mógł pomóc. Zrobiła to tak nagle, a może od dawna planowała?
Tylko dlaczego ON nie widział niczego niepokojącego?
Pierwsze
dni są straszne, ludzie snują własne domysły, koledzy i znajomi
za plecami tworzą własne ideologie. Życie toczy się dalej, ale
Holder czuje jakby się zatrzymało. Musi wrócić do szkoły, gdzie
każdy kąt będzie przypominał mu siostrę, gdzie każdy
przechodzący uczeń będzie spoglądał z tym dziwnym wyrazem
twarzy, gdzie nie będzie końca szeptów. Koszmar się nie
zakończył, on dopiero się rozpocznie...
Jak
poradzić sobie ze stratą najbliżej osoby, która sama pozbawiła
się życia? Jak zrozumieć swoje miejsce w całym zdarzeniu, jak
poradzić z poczuciem winy?
Celowo
nie skupiłam się na postaci Hope, celowo nie napisałam o Sky.
Sądzę, że większość ma już za sobą lekturę Hopeless, a
jeżeli tak już jest to mają świadomość tego co działo się po
spotkaniu tych dwojga. Tutaj dzieje się podobnie, z tą różnicą,
że autorka na początku opisuje właśnie zdarzenia przed śmiercią
Les, uczucia jakie kumulowały się w chłopaku gdy odeszła
siostra. Jak radził sobie ze sobą i z innymi ludźmi. Tutaj bardzo
spodobała mi się postawa Daniela, bardzo trafne i może chwilami
zbyt bezpośrednie podejście do tematu, ale jakże uderzające w
tych, którzy za plecami mieli bardzo dużo do powiedzenia, a w
konfrontacji z głównym zainteresowanym milknących.
Sama
postać Holdera, nie wiem dlaczego ale gdy czytałam Hopeless bardzo
go sobie wyidealizowałam, stał się dla mnie facetem wspaniałym.
Po prostu marzenie. Teraz, gdy mogłam „wejść do jego głowy”,
poczułam lekkie rozczarowanie. Jakby autorka spłyciła jego postać,
jakby te reakcje, które podbiły moje serce w pierwszym zderzeniu
nie współgrały z tym co myślał. Nie poczułam nic gdy opisywał co się z nim dzieje. Dla mnie zabrakło tąpnięcia. Odniosłam
wrażenie, że autorka nie do końca poradziła sobie wczuciem w
postać męską. Całość wydawała się zbyt powierzchowna. Sporo
scen zostało pominiętych. Spostrzeżenia Holdera jakieś nijakie i
nie wnoszące niczego konkretnego. Gdy patrzyłam na chłopaka z
perspektywy Hope, wydawało mi się, że ma on wiele naprawdę
mocnych tajemnic, że kiedy nagle znikał robił interesujące
rzeczy. A tutaj albo był przeskok w czasie, albo dziwne rozmyślania.
Mało tego. Scena gdy ujrzał bransoletkę u Sky, byłam przekonana,
że kiedy uciekł, oraz w czasie nieodzywania się do dziewczyny szukał
informacji na jej temat, a co zastałam? Rozmowę ze swoim umysłem.
Rozczarowałam się, ze smutkiem muszę stwierdzić, że Losing Hope nie było tym czego oczekiwałam, na co liczyłam. Dopiero końcowe rozdziały w jakimś maleńkim stopniu mnie poruszyły. Tylko dlatego, że były w nich zawarte informacje, których nie było w Hopeless.
Rozczarowałam się, ze smutkiem muszę stwierdzić, że Losing Hope nie było tym czego oczekiwałam, na co liczyłam. Dopiero końcowe rozdziały w jakimś maleńkim stopniu mnie poruszyły. Tylko dlatego, że były w nich zawarte informacje, których nie było w Hopeless.
Szczerze
mówiąc tą pierwszą czytałam z zapartym tchem, przeżywałam
każde zdanie, każde słowo, nie potrafiłam się oderwać. W
przypadku drugiej nie zaznałam większych uczuć jak zwykła
ciekawość. Czytało się szybko, ale... to nie było nic
nadzwyczajnego.
Jak
wspomniałam dopiero w ostatnich rozdziałach poczułam smutek,
poczułam żal nad losem Lesli, nad Holderem, który był kochającym
bratem, który tęsknił i nie potrafił poradzić sobie ze stratą,
z poczuciem winy i pustką, którą nie łatwo jest wypełnić.
Mimo
minusów, cieszę się, że przeczytałam Losing Hope , że
mogłam jeszcze raz spotkać się z bohaterami, przyglądać się
wydarzeniom z innej strony. Brakowało mi rozmyślań Sky, brakowało
mi kontaktów z Six, którą bardzo polubiłam.
W
ogólnym rozrachunku całość oceniam na plus, jednak nie powiem by
było czymś co zwala z nóg i równa z ziemią. To miano należy się
tylko i wyłącznie Hopeless.
Książka przeczytana w ramach wyzwania 52 książki.
Bardzo jestem ciekawa, jak mi się spodoba ta książka. Trochę się boję rozczarowania.
OdpowiedzUsuńHopeless już za mną więc teraz poszukuje powyżej opisanej kontynuacji. Chociaż teraz już nie jestem tak zaciekawiona drugim tomem. Tom pierwszy nie zachwycił mnie tak jakbym tego chciała.
OdpowiedzUsuńNie znam tej pierwszej książki, więc nie będę się zabierać za tę część. Szkoda, że nie rzuca na kolana, w końcu to takie fajne uczucie;)
OdpowiedzUsuń