O księdzu Janie Kaczkowskim słyszałam bardzo dużo, jeszcze kiedy żył. Tylko wtedy nie bardzo byłam zainteresowana jego działalnością, a tym bardziej życiem. Słyszałam jedynie, że w młodym wieku został zdiagnozowany z glejakiem, a jego podejście do diagnozy budziło wiele emocji. Ogólnie zdanie na temat spraw kościoła, jak i samej wiary było dosyć przewrotne, jeśli spojrzy się z perspektywy tego, co zazwyczaj przedstawiają władze kościelne, te na najwyższym szczeblu.
Książki, które zostały napisane jeszcze gdy żył, chodziły za mną od jakiegoś czasu, ale musiałam do nich dojrzeć. W końcu stwierdziłam, że wreszcie chce poznać człowieka, który ukazał inne oblicze choroby, a później samej śmierci.
Nie ma szału, jest rak - to książka napisana w formie rozmowy - Katarzyny Jabłońskiej z księdzem Kaczkowskim. Zaczynamy w chwili, gdy jest po kolejnej operacji, zmuszony do leżenia w łóżku, co jak uważa sprzyja do rozmów i w ten sposób nie marnuje czasu. Nie ukrywa w żaden sposób, że chorobę przyjął lekko i mówiąc kolokwialnie - wziął na klatę. Jednak póki, jego organizm będzie wstanie funkcjonować, chce działać i przeżyć życie na swoich warunkach, nawet jeśli zostało naprawdę niewiele.
W rozmowie z panią Jabłońską, dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy, nie tylko na temat samej choroby księdza i jej przebiegu. To również ukazanie pracy w hospicjum, jego podejścia do śmierci, umierania, ale i ludzi, którzy muszą stawić czoła rozstaniu z najbliższymi ludźmi. I jeśli spojrzeć na tematykę, można by powiedzieć, że jest to książka przytłaczająca, ale uwierzcie, że nie. Ksiądz mimo wiszącym nad sobą wyrokiem, który jest bliżej, jak dalej. Ma w sobie wiele energii, której można wręcz pozazdrościć. Mnie co najbardziej ujęło, to sposób w jaki jest prowadzone Puckie hospicjum.
Nie od dziś wiadomo, że gdy pada nazwa hospicjum - w głowie jest jedno. Śmierć. Tylko nie do końca tak jest. Ponieważ często osoby, które tam trafiają, nie mają już możliwości dalszego leczenia, ale nie muszą od razu położyć do łóżka i umierać. Często po prostu potrzebna jest całodobowa opieka specjalistów, a rodzina nie zawsze ma możliwość zorganizowania w warunkach domowych. Wtedy właśnie potrzebne jest hospicjum. By nie zabrakło w razie potrzeby pielęgniarki i lekarza.
Bardzo ważne co można się dowiedzieć z tej rozmowy, to jak wygląda etap umierania. Tego, jak często rodzina "utrudnia" odejście. Bo nie ukrywajmy, śmierć dotyka najbardziej, te osoby, które zostają. I muszą zmierzyć się ze stratą ukochanej, często jedynej bliskiej osoby. I może nieświadomie, albo i nawet z egoizmu - nie celowego, ale jednak. Próbują przytrzymać kogoś przy sobie.
Mnie rozbawiła, a wręcz rozczuliła w pewien sposób historia o pewnym panu. Otóż został wezwany ksiądz do umierającego mężczyzny, który miał dostać modlitwy i namaszczenie. Przybywający na miejsce kapłan, zapytuje gdzie ów chory, słyszy głos z dachu. Jak się okazuje, pan jeszcze przed śmiercią musiał naprawić dach, żeby nie zostawić żonie kłopotu gdy zostanie sama. Po załatwieniu ostatnich doczesnych spraw i przyjęciu modlitwy. Zmarł.
Tak pomyślałam, jakie to w pewien sposób piękne, wiedzieć i świadomie umierać. Bez tego strachu czy nawet przerażenia. Rozprawić się z naszym życiem, dokończyć sprawy i odejść, gdy podróż się zakończy.
Jeszcze inne przykłady, to odsyłanie bliskich, by nie byl obecni, właśnie dlatego, że mogą zatrzymywać, prosić by ich nie opuszczali. Ksiądz opowiadał również o córce, która nie potrafiła poradzić sobie z odejściem ojca. Tak bardzo błagała go, by jej nie zostawiał, że jego stan agonalny był niesamowicie przedłużony. I pewnego dnia, po rozmowie z księdzem, poszła do ojca i mu pozwoliła na śmierć. Mężczyzna odszedł, ze spokojem, córka powiedziała, że jest gotowa się z nim pożegnać.
Wiele kontrowersji wzbudziły słowa księdza Kaczkowskiego - że chce godnie przeżyć swoją śmierć, tutaj zaczęły się łapania za słowa. Co znaczy godnie. Bo ksiądz, przyznał, że jeśli wszystkie możliwe metody będą tylko przedłużeniem, jego leżenia, a dalsza egzystencja stanie zależna od innych osób. Zdecyduje się na zaprzestanie przyjmowania leków. By odejść na własnych warunkach. Zostaje więc pytanie, czy zatem ludzie, którzy odchodzą po długim leżeniu, umierają bez godności? Oczywiście wszystko zostało wyjaśnione. I myślę, że tutaj jest sprawa bardzo indywidualna. Kiedy jedni będą chwytali wszystkich możliwych metod, nie zważając na ich sens, inni będą chcieli żyć ten miesiąc krócej, ale bardziej świadomie. Każda z tych osób, ma prawo do podjęcia swojej decyzji, ale żadna nie jest złą.
Książka jest bardzo skromna objętościowo, ale uwierzcie jej zawartość według mnie, bardzo bogata. Pani Katarzyna Jabłońska zadaje sporo pytań, na temat jakże aktualnej sytuacji podejścia kościoła do osób homoseksualnych - ogólnie dużo jest na temat seksualności, co może wydawać się "dziwne", zważywszy na fakt rozmowy z księdzem. Miałam wiele przemyśleń w trakcie czytania i już po zakończeniu. Jaka szkoda, że takich księży jest niewielu, a jak się już trafi - to zbyt szybko musi odejść.
Polecam tę książkę, zmienia perspektywy na wiele spraw, na niektóre otwiera nowe spojrzenie. Jedno jest pewne, nie ma nudy. Mam w planach kolejna pozycję.
Też mam w planach, pozdrawiam Agnieszko, postać bohatera i mnie znana. I ta książka za mną cały czas "chodzi" .
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno jest interesująca.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Mam w planach poczytać o Janie Kaczkowskim, bo to niezwykła postać.
OdpowiedzUsuńTej akurat nie czytałam, zaczęłam kiedyś inną, ale zbyt dużo różnic w poglądach i nie skończyłam...może powinnam sięgnąć po inną, nie wiem.
OdpowiedzUsuńjotka
Czuję, że by mnie ta książka zasmuciła.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym księdzu i jego książkach. Na pewno bardzo wartościowe, chociaż dla mnie za ciężkie...
OdpowiedzUsuńważne i potrzebne
OdpowiedzUsuńChyba na tę chwilę za smutna byłaby dla mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńW tej chwili nie mam przestrzeni w głowie na tę książkę, ale jest ona na mojej liście obowiązkowych do przeczytania, czuję, że to jedna z tych pozycji, która zostawia coś po sobie na dłużej...
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać tę książkę, ale jeszcze do niej nie dojrzałam.
OdpowiedzUsuńZ pewnością wartościowa i potrzebna książka. Myślę, że może być wspierająca dla wielu chorujących osób.
OdpowiedzUsuńNa razie zbyt ciężka dla mnie tematycznie ta książka. Niemniej dobrze, że powstają takie wartościowe publikacje.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, śmierć jest częścią życia, ale jednak trudno się z tym oswoić, może ta książka potrafi dopomóc i zmierzyć się z tym tematem
OdpowiedzUsuńŻadnych księży. A ich postawa w stosunku do LGBT+ jest tylko taka, która im aktualnie potrzebna.
OdpowiedzUsuńNiesamowita postawa z tą naprawą dachu. Dobrze że wizja rozstania sie z tym światem nie była przerażajaca,
OdpowiedzUsuńO księdzu Janie Kaczkowskim było wiele wiadomości w telewizji gdy zbierał fundusze na Puckie Hospicjum. Poświęcił mu dziesięć lat życia. To był człowiek wyjątkowy, który całe życie miał pod górkę. Dla mnie to jest piękna, wzruszająca książka.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczności:)