września 05, 2016

września 05, 2016

Hormonia



Być kobietą, być kobietą... nie jest łatwo. Od najwcześniejszy lat dzieciństwa każda dziewczynka ma wpajane do głowy odpowiednie zachowania, bo kobiety to jedno powinny, a drugiego kategorycznie nie wolno. Tak, bycie kobietą nie jest łatwe, zwłaszcza kiedy do głosu dochodzą ukochane... hormony. To właśnie przez ich ingerencje płaczemy, złościmy się albo odczuwamy dyskomfort fizyczny.  Uwierzyć we własną kobiecość nie jest łatwo, tym bardziej gdy od zawsze żyje się pod dyktando bardzo silnej i despotycznej matki.  Przez lata można się podporządkowywać, ale przychodzi taki okres w życiu KAŻDEJ kobiety kiedy racjonalne myślenie schodzi na dalszy plan, do głosu dochodzą nieznane reakcje, chęć ryzyka i posłuchania czegoś innego. Bo gdy hormony odbierają stabilną harmonię życiową nic nie może być takie samo... 

Odkąd pamięta funkcjonowała w rytmie jaki został ustalony przez matkę. To ona decydowała co będzie jadła, kiedy i w jaki sposób. Nawet wygląd Kaliny musiał być zgodny z jej kryteriami.  I chociaż córka dawno przestała być małą dziewczynką to jakoś nigdy nie potrafiła sprzeciwić się decyzjom, które wiele razy nie podeszły w jej gust. Matki spojrzenie wystarczało by Kalina rezygnowała z jakichkolwiek potencjalnych zmian. Żyła życiem matki, jej zachciankami i fanaberiami.  Nawet kiedy poznała mężczyznę i zaszła z nim w ciąże, to oddech i spojrzenia rodzicielki nie opuściły nowej rodziny. 
Dominacja kobiety nad kobietą. Jednak pewnego przypadkowego dnia, gdy do świadomości dojrzałej fizycznie, lecz niekoniecznie emocjonalnie córki dochodzi, że o to najlepsze lata jej życia upłynęły, do drzwi zapukała menopauza, a ona nie przeżyła ani jednego dnia tak jak sama by tego chciała. Poczuła, że musi coś zrobić. Pod wpływem impulsu, wewnętrznej przekory decyduje się odpowiedzieć na anons matrymonialny zamieszczony w jakimś pisemku. Tak naprawdę ani przez moment nie zdając sobie sprawy, że ta z pozoru nic nie znacząca chwila odmieni praktycznie wszystko.
Lecz zanim do tego dojdzie Kalinę czeka wiele decyzji, sygnalizujących zmianę. Uśpiona czujność matki nie wychwyta w porę planów jakie podjęła dotąd posłuszna córka. Jaka więc będzie reakcja na niesubordynację ? Do czego może doprowadzić wieloletnie odkładanie własnego życia na drugi plan? 


Przeczuwałam, że pani Natasza Socha stworzy niebanalną i wciągającą historię, ponieważ już po moim pierwszym spotkaniu z twórczością autorki  zwróciłam uwagę nie tylko na sam styl. Również trafność w spostrzeganiu otaczających zachowań była tym co mnie podbiło. Opisywana zwykła codzienność, problemy które spotykają każdego z nas. A jednak. Poprowadzone w tak genialny sposób, że trudno się oderwać podczas czytania. Cięty język, nazywanie rzeczy po imieniu - to coś co charakteryzuję panią Nataszę. Kiedy przeczytałam Rosół z kury domowej byłam pod ogromnym wrażeniem. Dlatego zależało mi by Hormonia jak najprędzej trafiła w moje ręce. I owszem, trafiła, w dodatku z wpisem od samej autorki! Coś wspaniałego. Jednak nie o tym miałam, a o fabule. 

Poznajemy Kalinę, nauczycielkę, matkę i zarazem córkę. Z tą różnicą, że kobieta będąc w wieku 46 lat dalej żyje pod kloszem tej, która od dawna powinna zająć się prędzej sprawami wnuczki aniżeli dojrzałej córki. Niestety. Kalina musi żyć pod dyktando, nie mogąc spokojnie wyjść sama na miasto, zjeść  śniadanie dla odmiany - w łóżku. Bo są takie dni gdy nawet okruchy nie przeszkadzają. Niestety. W domu tej, która wychowała i praktycznie wychowuje dalej nie może. Lata mijały, jej małżeństwo się rozpadło. Nie ma czemu się dziwić. Który mężczyzna wytrzyma wszechobecną teściową? Żaden. Kalina postanawia jedno - nie ingerować w życie własnej córki. Do tego stopnia, że w zasadzie wcale nie interesuje się sprawami dziecka. Mając na głowie spełnianie zachcianek seniorki rodu.
Żyje, ale tak jakby obok własnego życia i w końcu nadchodzi dzień kiedy budzi się z letargu. Niespodziewanie, nieśmiało. Lista marzeń spisywana, ukryta leży. Czy wystarczy jej odwagi by w końcu zrealizować najbardziej skrywane marzenia? 

Wykreowane postaci są bardzo różnorodne, Kalina borykająca się z przezwyciężeniem nad zdaniem  matki, mimo posiadania własnego dziecka, będąca pod ogromnym wpływem swojej własnej. Cicha i spokojna, nie pamięta kiedy mogła zrobić coś o tak, więc gdy życie daje jej znak łapie się go i chce wydrzeć z niego jak najwięcej może, czy i jakie będą konsekwencje decyzji, decyzji z pozoru zwykłej, ale nie dla Kaliny. Dla niej samodzielny wyjazd jest czymś abstrakcyjnym, o czym marzyła odkąd pamięta. Dlaczego tak bardzo podporządkowała się będąc dorosłą, dlaczego nie umiała stanowczo powiedzieć, że ma własne życie i potrzeby? 
Co do wspomnianej mamusi, och cóż za drażniąca istota, nie dość, że ekscentryczna to tak niesamowicie wredna i złośliwa, że normalnie miałam ochotę przywalić jej patelnią po głowie. Dawno nie odczuwałam tego typu odczuć względem postaci, tym bardziej starszej pani, ale matka Kaliny - Konstancja to typowa wredna i wyrachowana baba. 
Z całego serca kibicowałam Kalinie w jej próbie wyzwolenia, ale kiedy mamuśka zaczęła kombinować dosłownie szczęka opadła mi z wrażenia. I tak się zatrzymałam, zastanowiłam. Czy rzeczywiście są takie matki? Nie potrafiące w odpowiednim momencie odciąć pępowiny?

Nie polubiłam Konstancji, podła  egoistka, zapatrzona we własne fanaberie. Robiła wszystko pod samą siebie nie zważając, że niszczy własną Córkę. Legalnie ubezwłasnowolniła Kalinę sztuczkami, które perfidnie stosowała. 
Żałowałam Kaliny, równocześnie ciesząc się, że w końcu ocknęła się i zareagowała na te nietypowe ogłoszenie matrymonialne. Bo i sam nadawca okazał się oryginalnym i ciekawym człowiekiem. Tylko czy samo pójście na spotkanie wystarczy? Jakie decyzje trzeba będzie podjąć do kolejnych kroków ku wielkiej zmianie, skreśleniu punktu z listy marzeń.. 

Cóż to była za przygoda, śmiałam się i denerwowałam - wiadomo na kogo. Och Konstancja! Długo pozostanie w mojej pamięci. Ciągle zastanawia mnie, czy jej uczucie względem córki to jeszcze była miłość czy już obsesja? Kalina walcząca o samą siebie, o to by zdążyć złapać marzenia póki jeszcze czuje, że jest kobietą. Zegar tyka, czas leci. Matka szpieguje. Trudno jest nie zdradzić planów, nie mając pewności, że jest to w ogóle możliwe, nie mając po swojej stronie nawet córki - bo Kira nauczyła się, że matka robi wszystko pod dyktando babki, dzięki temu ona sama, ma święty spokój. Jak więc zareaguje na bunt? Na coś, co nigdy nie miało miejsca w ich rodzinnym domu? 

Emocje, od początku do końca, ba! Zwłaszcza na końcu będą emocje. Czytałam i nie mogłam zrozumieć kiedy był już koniec. Tak szybko, że to już. A ja chciałam dalej, zżyłam się ze wszystkimi. No nie, poza jędzowatą Konstancją. Babsztyla nie można było polubić w żaden możliwy sposób. Czekam ze zniecierpliwieniem na kontynuację, ogólnie już bym chciała, ale cóż. No musicie wiedzieć, że Hormonia jest genialna. Trzeba ją przeczytać. Matka, córka babka, siostra i tak dalej. Każda kobieta. Musi i koniec. Mężczyźni również. Niechaj zrozumieją kobiety. Chociaż im łatwiej żyć w tym nierozumieniu, powtarzając - jestem facetem, wy jesteście z innej planety...


10 komentarzy:

  1. Autorka jest mi nieznana, ale ta powieść wydaje się być ciekawa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka zapowiada się świetnie!
    Nie tylko na samą treść, ale i ze względu na emocje, które (jak piszesz) w niej panują od samego początku.
    Chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, jakoś fabuła mnie nie zaciekawiła, a czuje, że to podporządkowanie się bohaterki matce chyba by mnie irytowało :)

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 <3 <3
    Bardzo się cieszę, że tak Ci się podobało.
    PS. Unicestwić Konstancję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo że chwalisz to mam wątpliwości czy odnajdę się w tego typu historii. Nie będę się uprzedzać, ale na razie raczej po powieść nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. ....Jestem zniesmaczony , bo zaszło tu chyba jakieś nieporozumienie , bo znam autorkę i z tego co wiem , to przed oddaniem do druku książka ta nosiła tytuł ,,Harmonia'' !!! . W wersji roboczej akcja toczyła się w Żmigrodzie , a głównym bohaterem był pan Józef mieszkaniec Półtuska , który dorabiał na życie grając na owej tytułowej harmonii na rynku w Kartuzach. Dalszego wątku nie zdradzam , a uwierzcie był bardzo ciekawy . Pierwszy raz spotykam się z taka sytuacją , myślę , że to taki chwyt marketingowy ....

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnie trzy zdania wyszły Ci mistrzowskie;)
    A ogólnie pod Twoją recenzją się podpisuję:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Końcówka świetna, ale masz rację... tak im wygodniej żyć... :) Czytałam dopiero jedną książkę autorki, ale i po tę zamierzam sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam wcześniej o tej powieści i raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie słyszałam wcześniej o tej powieści i raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger