Każdego roku, kiedy
jesień jeszcze niekoniecznie ustępuje miejsca zimie, na rynku wydawniczym
pojawiają się książki w klimacie Bożonarodzeniowym. Czas ten wydaje się jedyny
w swoimi rodzaju i chociaż można by rzec tani chwyt marketingowy, dla mnie wydaje się
być uprzyjemnieniem dni w wyczekiwaniu, na dni które mają w sobie coś
magicznego.
I właśnie tę magię
świąt ukazała w swojej książce pani Natasza Socha, czy można powiedzieć o Biurze przesyłek niedoręczonych, że
jest tytułem obowiązkowym w tym wyjątkowym okresie?
Mało kto,
zastanawiał się gdzie trafiają listy oraz paczki niedoręczone do adresata.
Okazuje się, że jest specjalny dział "biuro przesyłek niedoręczonych"
gdzie każdy list albo paczka są segregowane i układane do przechowania.
Pracownicy natomiast próbują ustalić dane adresata. Miejsce nikomu praktycznie
nieznane, niezbyt atrakcyjne, a jednak Zuzanna z radością przyjmuje posadę i
rozpoczyna pracę, która jak się okaże nie będzie nudna.
Segregacja listów,
przeglądanie zawartości paczek. Ileż przeróżnych i najdziwniejszych rzeczy
można znaleźć w przesyłkach, które z jakiegoś powodu utknęły w tym miejscu.
Zuzanna poważnie podeszła do swojego zajęcia, chociaż wiadome było, że nie
wszystko uda się rozwiązać pomyślnie, nie każde dziecko otrzyma prezent o jaki
napisało do Mikołaja, nie każdy list doczeka się odpowiedzi...
Praca jak każda, ma
swoje zasady. Jedną z nich jest nieczytanie listów, ale kiedy kobieta trafia na
listy w niebieskich i seledynowych kopertach zaczyna się zastanawiać nad ich
historią, zwłaszcza że są one wysyłane od trzydziestu ośmiu lat. Kim są
nadawcy, dlaczego do tej pory nie domyślili się, że ich listy nie trafią pod
adres?
Zuzanna poznaje
Milę, sympatyczną kobietę pracującą od wielu lat w biurze. Nie traktującej
zajęcia jako nudnego, próbująca za wszelką cenę posłać chwilowo zatrzymane
przesyłki dalej. We dwie zainteresują się specjalną baśnią, dedykowaną
konkretnemu dziecku, do którego musi trafić. Sprawa nie
wydaje się prosta, ale chcieć to móc, a w końcu przed świętami wszystko jest
możliwe.
Tajemnicze listy w
kolorowych kopertach, dedykowana bajka. I uciekający czas do świąt. Czy można
ingerować w cudze życie, jakie będą konsekwencje interwencji nawet w dobrych
zamiarach?
Wyczekiwałam tej
książki, jakoś w tym roku szybciej popadłam nastrojowi świątecznemu w
literaturze. Dlatego każda kolejna pozycja nawiązująca do konkretnego tematu,
jest dla mnie numerem jeden na liście do przeczytania.
Nie wiedziałam co
zastanę w tej konkretnej historii, ponieważ panią Sochę poznałam z nieco innych
stron, więc tutaj była zupełna nowość, a co za tym idzie, ciekawość.
Zasiadłam do
czytania, miałam tylko zerknąć na kilka stron. Nie wiedziałam kiedy byłam już
bardzo daleko, pochłonęła mnie fabuła. Biuro przesyłek niedoręczonych wciągnęło do magazynu,
wraz z Zuzanną próbowałam pomóc w odnalezieniu prawidłowych adresów.
Zainteresowałam się historią bajki, która no przyznam się szczerze, mnie
doprowadziła do łez. Coś pięknego i poruszającego.
Podobnie było z
historią niebieskich kopert, od lat trafiających do magazynu, zamiast do osoby,
która z pewnością ich wyczekiwała. Nie mając pojęcia, że jej własne również nie
dotarły do odbiorcy...
Pomyłka, a może
przeznaczenie... Los spłatał figla. Lata mijały, a odpowiedzi nie
docierały, czasem dzięki nadziei człowiek ma siłę rano wstać. Tak też było
między tym dwojgiem ludzi. I chociaż przychodziło uczucie zwątpienia, to mijało
gdy nadchodził ten wyjątkowy czas świąt... Jaka jest szansa by pomylone
adresy zostały odnalezione, by przypadkowe błędy naprawione? Może warto czekać,
nawet kiedy inni nazwą to głupotą?
Staram się nie
zdradzić, nie odebrać przyszłym czytelnikom radości czytania, w odkrywania
tajemnicy fragment, po fragmencie. Bo proszę mi uwierzyć, finał będzie naprawdę
emocjonujący. Co najważniejsze wspominana często magia, z każdą kolejną stroną
rośnie w siłę. I właśnie to, w książce pani Sochy jest najpiękniejsze. I coś,
co jest takim jakby bonusem, pluszowy miś bez ucha, na tym nie wytrzymałam. Łzy
już same płynęły. Może robię się tkliwa na starość, ale to było, a raczej jest
piękne.
Świetna książka,
obowiązkowa świąteczna lektura. Szczerze i od serca polecam, nikt się nie
rozczaruje. Nie ma takiej możliwości. Piękna.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu Papierowy Pies
Po twojej opinii chyba nie można, nie skusić się na powieść :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam podobnej książki. Jak przeczytałam twoją recenzję, uważam że historia jest wyjątkowa i oryginalna. Aż chyba sobie ją kupię. :D Poczułam ducha świąt. :D I rzeczywiście nigdy się nie zastanawiałam gdzie trafiają te paczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam WiktoriaCzytaRazemZWami
A mogłabym mieć taką pracę, jak ta bohaterka ;)
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie zauroczona tą powieścią. Ten klimat, to ciepło, coś pięknego:)
OdpowiedzUsuńJaka piękna lektura! Strasznie mi się spodobała, koniecznie muszę ją przeczytać! :D
OdpowiedzUsuńKsiążka już czeka na mojej półce. Będę ją niebawem czytać :)
OdpowiedzUsuńCo roku obiecuję sobie, że przed świętami przeczytam właśnie taką ciepłą opowieść o nadziei i lepszym losie czekającym na bohaterów. Oczywiście chyba tylko jednego roku udało mi się ten zamiar zrealizować, ale mam nadzieję, że teraz też po taką lekturę sięgnę. Wydaje się, że historia o niedoręczonych listach może być właśnie taką opowieścią :)
OdpowiedzUsuńAleż zazdroszczę Ci, że mogłaś już zatopić się w tej lekturze. Mam nadzieję, że za jakiś czas i ja wejdę w posiadanie tego tytułu.
OdpowiedzUsuńI znowu mamy identyczne zdanie! Strach się bać...
OdpowiedzUsuńAutorka jak dla mnie obca, ale... Mam w planach zmienić to. ;)
OdpowiedzUsuńNo i rozwaliłaś mnie. ;) Ja też poddałam się obecnie lekturom świątecznym i książka Nataszy kusi mnie ogromnie, a Ty jeszcze wzmogłaś moją ciekawość. Ciekawa jestem, czy i u mnie wywołałaby łzy. ;)
OdpowiedzUsuńFajnie napisane. Pozdrawiam i gratuluję.
OdpowiedzUsuń