listopada 05, 2017

listopada 05, 2017

Zegarmistrz światła



Nie czytywałam biografii, nie ciągnęło mnie do zagłębiania się w życie znanych ludzi. Nie wiem, mam wrażenie, że są tematy, o których nie powinno się wiedzieć. I pewnych granic po prostu nie przekraczać. Co więcej, jak można ocenić zwierzenia drugiej osoby? Bo uważam, że w pewnym sensie, opowieść, jaką odkrywa dana osoba, jest w pewnym stopniu zwierzeniem dla czytelników. Jak dalece prawdziwe? Tutaj pozostaje mieć zaufanie do autora.

Jakiś czas temu zainteresowała mnie rozmowa Tadeusza Woźniaka z Witoldem Górką i nie dlatego, że jestem jakąś specjalnie wielką fanką muzyka. Po prostu coś sprawiło, że poczułam chęć przeczytania. A jakie są moje wrażenia po zakończonej lekturze?

Tadeusza Woźniaka zna większość, oczywiście dla większości znakiem rozpoznawczym jest słynny "Zegarmistrz światła", myślę, że tutaj nie powinno być wątpliwości. Jednak zanim powstał ten niepowtarzalny utwór, Tadeusz Woźniak przebył długą drogę, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jest.

Swoją opowieść zaczyna od początku. Czyli dzieciństwa w powojennej Polsce, wspomnienia te są bardzo intymne, muzyk opowiada o biedzie, z którą zmagała się rodzina, co nie znaczy, że w ich domu czuli się nieszczęśliwie. Wtedy były ważniejsze sprawy. Warszawa powstawała na nowo z gruzów. Jako dziecko biegał pomiędzy gruzowiskami i widział, że oto na jego oczach dzieje się coś ważnego.

Później nastąpiła zmiana ustroju, wielu kojarzącym ze złem i uciskiem. Jednak dla kogoś, kto wychowywał się w naprawdę trudnych warunkach, trudno jest stanąć przeciwko temu, co sprawiło, że mógł pobierać nauki w dobrych szkołach, odbić się od przysłowiowego zera społecznego. Nie oszukujmy się, po wojnie było trudno się dorobić.

Woźniak w swoim wywiadzie jest niesamowicie szczery, co sprawia, że czyta się go niespodziewanie lekko, nie ukrywa popełnionych błędów, które w taki czy inny sposób zmieniły bieg przyszłości. Opowiada o znajomościach, mniej lub bardziej ważniejszych. Swoim odkrywaniu muzyki. Pierwszych wyjazdach w trasy koncertowe, nagranych płytach. Procesu powstawania.

Czytałam z ogromnym zainteresowaniem. Z początku obawiałam się, że może popełniłam błąd, sięgając po tę książkę. Na szczęście moje obawy bardzo szybko się rozwiały. Dodatkowo książka została wzbogacona fotografiami z różnych etapów życia artysty, możemy podejrzeć, jak wyglądała okładka pierwszej płyty, poznać z historią powstania, jak wyglądały produkcje muzyczne w czasach PRL-u. Mnóstwo ciekawostek, które sprawiły, że ujrzałam Tadeusza Woźniaka, nie tylko jako znanego muzyka, ale człowieka latami dążącego w określonym kierunku. Ta droga była różna, zdarzały się wyboje, zakręty, ale jednak cel zostawał ten sam.

Jestem mile zaskoczona książką, tego, jak dobrze się ją czytało. I przyjemnie wracało do przerwanych rozdziałów. Myślę, że każdy, kto jest ciekawy tego tytułu, nie powinien zwlekać. Warto nabyć i podczytywać. Po prostu pozwolić sobie, wczuć się w rozmowę dwóch mężczyzn, wyobrazić, o czym opowiada Tadeusz Woźniak. Naprawdę warto.
 Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKA.

3 komentarze:

  1. O widzę nie tylko ja nadrabiam zaległości :P :P

    Czytałam, chyba z rok temu, dobra, naprawdę dobra i ciekawa książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli będę miała możliwość,być może po nią sięgnę.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie czytuje biografii... a teraz jedną czytam. Może gdy bardziej będę zaciekawiona życiem znanych osób - skusze się.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger