lutego 01, 2018

lutego 01, 2018

Do trzech razy śmierć - czyli jak nie pisać książek





Długo, oj bardzo długo zbierałam się do opisania tego czegoś. Nazwać książką nie mogę, ponieważ jest to obraza dla tych wszystkich pozycji, nad którymi ich twórcy pochylili się, zrobili odpowiednie przygotowanie, pomyśleli z szacunkiem o sobie i czytelnikach. 
Tutaj nie znalazłam nic, co mogłoby działać na korzyść w ocenie wytworu jak i na temat samego autora, którego jak większość już wie, cechuje nie tyle poczucie humoru, co żałosna próba bycia fajnym.  Czego konsekwencjami niestety są takie oto "cudeńka".  No to, zaczynamy opowieść o czymś, co może i chciało być książką, ale niestety tak jak i śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, tak w pisaniu, lepiej nie pisać, jak się nie potrafi. Ament. 


Zastanawiałam się czy mam opisać wyrób fabułopodobny, czy jednak sobie odpuścić, bo jakby nie było, autor naklepał stron, a o jakości już nie pomyślał. Byle znaki się zgadzały. Można i tak. Jakość? No cóż, chyba tutaj będę posiłkowała cytatami, których nie mogłam sobie odpuścić. Tyle smaczków znalazłam, że będzie co wybierać.  Uwierzcie. Nie ma sensu zagłębiać się w opis czegoś, co naprawdę nie istnieje. Bo ja naprawdę byłam ciekawa co też, sławny, że ochy i achy, promowany przez inne pisarki - Pan Alek Rogoziński potrafi stworzyć. No jakby nie było, wydawnictwo promkę zrobiło jak się patrzy. 

Dzięki tej promocji straciłam szacunek do owego wydawnictwa, jak i osób, które wypuściły do druku coś takiego i jeszcze czuło się dumne. Brawo Wy! 

Bo wiecie, wcześniej czułam się zniesmaczona, jakieś uprzedzenia, przez pryzmat aferek i takich innych. No ale co by nie było. Najlepiej samemu się zapoznać. A nożyczki i widelczyki, mnie się jednak spodoba i zapałam miłością do tfurczości. Zasiadłam, przeczytałam. Ach te emocje, ach ten cięty żarcik! 

My tu gadu, gadu, a raczej ja się rozpisuje, ale gdzież dowody, bo hejtować sobie mogę, ale żeby tak bez dowodu. Nie bójcie się nic, już Wam zapodaję, najpierw myślałam o całych scrinszotkach, ale mam jednak sumienie, pokażę tylko fragmenciki, opatrzone stronami. A co! 


 Książeczka opisuje, zlot pisarek w jakimś dworku na zadupiu, gdzie jedna z nich, najbogatsza, najbardziej nielubiana coś chce obwieścić. Nikt nie wie o co chodzi, nikt nie lubi pisarki, ale że ciekawość i w ogóle, to jadą. No i mają psikusa. Bo ktoś zabija jedną z nich. No i jest dramat, dochodzenie. Co robi towarzystwo po zajściu? Zamiast zwinąć żagle siedzą, bo przecież ciekawie i w ogóle. Aha, żeby było śmieszniej, razem z pisarkami, zaproszenie dostały wybrane blogerki. Ach to tak tylko na marginesie. Żeby nie było jakiś aluzji, nie nie. 

Policja robi swoje, pisarki swoje, blogerki też. Nawet się pojawiają pomocnicy w postaci kelnerów, czy też chłopców na posyłki. Atmosferka z dreszczykiem, ależ czego się nie robi dla sławy. Prawda Panie Autorze? Pan coś o tym wie, no ale przecież to tylko taka fikcja literacka, co ja się czepiam. Podła jakaś jestem. I nie znam się.


W ogóle tak mnie zaciekawiło, przy okazji czytania fragmencików do cytata. Jak to Pan Autor, pięknie sobie poużywał z kolegów jakby nie było po fachu, którego sam nie za bardzo się jeszcze nauczył, ale chcieć to móc, niekiedy nie ważne ile ofiar. Takie heheszki,  no ale wielki podśmiehujki z dramatów autorek, które nie zgadzały się z opiniami negatywnymi, bo żałosne i w ogóle. Ja niestety już nie mam, ale bardzo, bardzo mocno żałuję, żem nie uczyniłam zrzutki z ekranu, gdy wielce zdystansowany pan autor, szarpnął się z fragmentem niezbyt przychylnej opinii do swego dzieła i wylał wiadro pomyj na jedną z recenzentek. Recenzentkę, którą osobiście znam i wiem, że nie krytykuje dla krytyki. Ot napisała, że książki nie poczuła. Coś między nimi nie zaiskrzyło. No ale, pan autor się oburzył, prawo miał. Żale wylał w poście i... Post znikł. Kiedy tylko zobaczył, że jednak rzesza fanów swoje zrobiła i dołożyła pomyje na recenzentkę. Brawo Panie Autorze, Brawo! 

A teraz fragemncik, bardzo zabawny, rzecz jasna, pan autor ma już dystans do siebie i teraz tylko śmieje się ze sfrustrowanych autorek ;))))))


" W ciągu kilku dni zrobiło się prawdziwe piekło, podsycane przez blogerki, których jest chyba z milion. Czasem mam wrażenie, że blogów o literaturze jest więcej niż wydawanych książek." *

W ogóle panie autorze, ja tylko tak powiem, że dzięki tym blogerom pan ma swoją wątpliwą sławę. Bo jakoś nie rzuciły mnie się w oczy super opinie od nie-blogerów :)))  Także możemy troszkę się powyzłośliwiać. Jako hejterka, którą jestem i się już z tym nie kryję, powiem Panu, że tak troszkę strzał w kolanko, ale co tam. Nadrobimy uśmiechem, a przecież głupie blogerki i tak się nie skapną, co nie? :))) 




Wiecie co jest najgorsze? Że Pan Alek Rogoziński, w tejże ksionszce, tak perfidnie nabija się z innych pisarek, blogerów, ogólnie każdego jak popadnie, a inne moje koleżanki "po fachu" piały z zachwytu, że jakże to żarty się Pana trzymają, że jakie to fajne, bo przecież dystans i takie tam. Bo śmiał się z tych gupich, tępych i w ogóle. Bo my jesteśmy fajne, bo do nas się uśmiecha! Tak kochane, tak właśnie jest. I tego się trzymajcie. 


Smutne, smutne były żarty seksistowskie, gdzie ciągle było śmieszkowo podsuwane seksy z nieletnim, gdzie gwałciki nie są niczym złym, a tępy żart na temat murzyna, po prostu pozbawił mnie resztek jakichkolwiek nadziei, że to co czytam, faktycznie da się uratować.  

Tragiczne jest, że wydawca to wydał. Bo przecież liczą się sztuki, a co za tym idzie kasa. Że blogerzy czytali i nie widzieli nic,  co może się nie spodobać. Cholera, kobiety, jak nisko trzeba upaść, za te badziewne gifty chwalicie wszystko? Czy boicie się napisać prawdę, bo wydawca zerwie współpracę?? Czy jedno i drugie. Nie stać was na kubek? Koszulkę? Napiszcie, kupie wam te kubki i koszulki. Miejcie godność. 


Bo żarty z seksów z nieletnimi nie są śmieszne, są tragiczne i żałosne. Bo chwyty rzekomo celowego "chumoru", są na tak niskim poziomie, że aż mnie bolało samo czytanie tego. I wy tak serio? 


" Wszyscy mówili jej, że nie ma racji i że pewnie kradną sprzątające w naszym domu Ukrainki"**


Tak, bo każda Ukrainka to złodziejka i prostytutka, a każdy Muzułmanin to terrorysta. No po prostu jak widzę takie żarty, to mnie krew zalewa. Nie Panie Rogoziński, to nie jest śmieszne, to smutne, że nie potrafi Pan stworzyć żartu na poziomie! 



"Stoję koło Murzyna i nie umiem go przejechać. Co mam zrobić? (..) Znajdź Białego i go przejedź, może dostaniesz mniejszy wyrok."***


Bo wiecie,  żeby można było się na legalu ponabijać, owym Murzynem był... STAW! HA HA HA, no jakże to zabawne, ha ha ha, no po prostu pękłam ze śmiechu.  

Boże, zagrzmij, ale zapomniałam, pioruny w plastik i kartony nie trafiają. Jaka szkoda. Bo po prostu już nie mam siły żyć, ze świadomością, że takie DZIEŁA są tworzone i nawet drukowane. Tego, że ludziom się to podoba nie chce wiedzieć. 

To jak u Kasi M, ktoś powiedział - ja czytam i nie myślę o czym to jest, bo wtedy zwróciłabym uwagę na bzdury. Helloł! Gratulacje takiej postawy. Bo rozumiem książka lekka, taka do oderwania, ale dla Boga! Nie głupia!!


Ja próbuję zrozumieć ludzi, czytelników. Nie jestem za narzucaniem, chociaż jak widzę niektóre perełki, to mnie po prostu zadziwia jakim cudem. No ale ok. Gust. Jednak są pewne granice. No naprawdę są, tutaj każda możliwa została przekroczona. Poziom zerowy, a może i nawet minusowy.  Fabuły to tam nie ma, chumor mnie zabił.  Celowo piszę "ch", bo te tępe żarciki nie można nazwać humorem. 


 Powiem tak, przerażające jest, jak nisko upadł poziom pisanych książek. Jak nisko upadli czytelnicy, którym podoba się plucie w twarz, udający, że to nie z nich, a może nie zdający sobie sprawy? Chyba tej wersji będę się trzymała. 
Mnie ten wytwór poraził. Nigdy nie oceniałam autorów, tylko to co piszą, bo czasem pragnienie spełnienia marzenia bywa zbyt silne, brak talentu gdzieś się nie zauważy. Tutaj po prostu  zastałam coś o wiele gorszego. Drogie wydawnictwa, wstydźcie się, czytacie i nie widzicie? Czy tak jest łatwiej. Wstyd. 
Panie autorze, nie wiem jakim pan jest człowiekiem, ale to co zostało tu napisane, niestety zmusza mnie do przykrych wniosków. Sława nie musi oznaczać upodlania siebie i innych. 





 Książkę (z nieprzyjemnością) przeczytałam dzięki Legimi.pl



* str. 133
** str. 151
*** - str. 158

17 komentarzy:

  1. O ho ho! Toś dołożyła do pieca. Dzięki za ostrzeżenie! Już wiem, jakich autorów sobie odpuścić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mocna recenzja. Ja chcę przeczytać coś tego autora, by moc wyrobić sobie właśnie zdanie. Jednak na pewno nie będzie to ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem dobrze, że o tym piszesz i przestrzegasz innych. To straszne jak żenujący poziom ma to... coś. Jeszcze bardziej przeraża, że blogerzy się tak tym zachwycają, by przypodobać się wydawcy/autorowi. Smutne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezły zjazd...ja nie czytałam tej pozycji i dzięki najwyższemu nie lubię wyśmiewania...cóż nazwisko się może liczy, dlatego tak znane wydawnictwo zgodziło się wydać owe coś - nie czytałam nic tego autora, ale zraziłaś mnie do wszystkich jego pozycji... A jeśli chodzi o blogerów - cóż najwidoczniej boją się przerwania współpracy z wydawnictwem skoro chwalą lub faktycznie im się podobało - trudna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta recenzja niestety do mnie nie przemawia, a książka już tak, autorka bloga chyba ma jakieś osobiste animozje do autora, a to chyba o książkę chodzi, a nie opisywanie czy autor chce być fajny czy nie. Jeśli chodzi o przytoczone żarty, to ja wyczuwam w nich ironię, teraz niestety nie można powiedzieć żartu, bo wszyscy już widzą drugie dno. Ostatnio była taka sytuacja z serialem Przyjaciele- że niby promuje rasizm, że żarty, które tam pokazywano krzywdzą określone grupy społeczne, a to jest komedia i jakoś w latach 90-tych nikomu nie przeszkadzały, ani ludziom z innym kolorem skóry, ani środowiskom LGBT, a teraz wszyscy chcą być poprawni politycznie. Blogosfera rządzi się swoimi prawami, pełno w niej większych i mniejszych aferek i jeśli nie ten autor to ktoś inny pokazałby to w jakiejś książce. Poza tym takie wrzucanie słówek typu chumoru, tforów, ament jest dziecinne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że rasistowskie i seksistowskie żarty przechodziły 10-20 lat temu, nie znaczy, że i dziś mają przechodzić. Na szczęście wrażliwość społeczna się zmienia. Tobie się książka podoba - nie ma sprawy. Lubisz pośmiać się z gwałtu, czy przejeżdżania Murzynów? No cóż... Ale musisz przyjąć, że nie każdy ma takie samo zdanie, a krytyka książki nie jest ciosem wymierzonym w autora.

      Usuń
    2. Cóż. Widzę, że zacięta dyskusja mogłaby trwać dosyć długo. Co do recenzji - autorka ma prawo wyrazić swoje zdanie i nie musi być ono pozytywne, jak większość osób robi by podlizać się wydawcy czy autorowi. Ceni się szczerość - to najważniejsze.

      Ja podobnie jak Asia Szach widziałam w żartach ironię i nie brałam tego na serio. Ale każdy inaczej interpretuje to, co czyta. A jeżeli autorce recenzji książka nie przypadła do gustu - to miała prawo wyrazić swoje zdanie i teraz już wie, że więcej po pióro autor anie sięgnie. Czy jest sens się o to wykłócać czy dyskutować? Chyba nie.

      Usuń
  6. Oooo, teraz to mnie zaskoczyłaś. Bo wiele blogerek faktycznie wychwalało tego autora i ja aż miałam chęć kupić jego książkę. Teraz to co najwyżej ją wypożyczę, żeby wyrobić sobie zdanie :)
    I mnie też boli fakt, że niekiedy recenzje są naciągane, bo "wypada" dobrze napisać, skoro książkę się dostało od wydawcy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z pewnością mogłaś poczytać dobre recenzje na jego temat. Ale wiedz, że u mnie nigdy nic nie jest naciągane, nawet jeśli otrzymam coś od wydawnictwa czy autora. Więc nie do każdego sprawdza się to, co napisałaś.

      Usuń
  7. No wiesz, a Ty nadal nie uczysz się na błędach i znowu stałaś się hejterką. Nieładnie! A tak na serio to uwielbiam to, że nie idziesz z nurtem, a walisz prosto z mostu! Poznanie twórczości Rogozińskiego było moim planem na ten rok i zrobię to, a jakże, ale zdecydowanie z duuuużo większą rezerwą. Chyba zbyt słabo siedzę w blogosferze, bo nigdy nie wiem nic o żadnych aferach, ale widzę, że ktoś tu lubi narobić w swoje gniazdo... Przydałby się większy szacunek do otoczenia, koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, mogę się podpisać pod fragmentem (oczywiście wyrwanym tu z kontekstu) wcześniejszego komentarza: "stałaś się hejterką". To, że masz inne poczucie humoru - Twoje prawo, ale rzetelny recenzent nie powinien hurtowo obrażać masy Czytelników, którym takie poczucie humoru autora odpowiada.
    Muszę się zgodzić z Anią Szach - blogerka, starająca pokazywać się jako ktoś sensowny, a rzuca w tekście czy to szczeniacką nowomową, czy też błędnie sformułowanymi wyrażeniami lub błędami ortograficznymi (choćby i w ramach "żartu" (?!?))? Miejsce na takie słownictwo jest RACZEJ w prywatnych wiadomościach ze znajomymi niż na forum publicznym. Choć osobiście uważam, że nawet tam należy promować poprawną polszczyznę a nie dokładać cegiełkę do jej niszczenia i zubożania.
    I również widzę w tym wpisie (bo recenzją nazwać tego nie można) ewidentną chęć pokazania osobistych animozji wobec autora, a nie sensowną, popartą obiektywnymi i rzetelnymi argumentami, opinię o samej książce.

    W sumie można całe te wypociny podsumować jednym zdaniem: "Autor jest fe, Wydawnictwo denne, a Czytelnicy głupi, bo im się podoba. A ja jestem taka fajna, bo nie boję się wyrażać swojego zdania".

    Przykre, że osoby z takim podejściem biorą się za pisanie "recenzji", bo tylko psują opinię prawdziwie rzetelnym i obiektywnym blogerom. Idealnie pasuje tu fragment z tej książki, który sama zacytowałaś:
    "W ciągu kilku dni zrobiło się prawdziwe piekło, podsycane przez blogerki, których jest chyba z milion. Czasem mam wrażenie, że blogów o literaturze jest więcej niż wydawanych książek."
    W piękny sposób dokładasz cegiełkę do powstawania takich stereotypów - i inteligentna blogerka rzeczywiście ma prawo się tu uśmiechnąć pod nosem, bo cytat tak bardzo nawiązuje do realiów: "założę bloga, to dostanę książki za free", więc faktycznie robi się ich wysyp. A że ich poziom bywa "minusowy", to w tej chwili się o tym po raz kolejny przekonałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże... pierwszy raz aż mi brakowało słów. Idź sobie. Idź i nie pisz mi takich farmazonów więcej. Dobrze?

      Usuń
  9. Brawo! Po przeczytaniu wpisu - właśnie takiego poziomu odpowiedzi się spodziewałam, dziękuję, że mnie nie zawiodłaś!
    "Idź sobie z mojej piaskownicy, bo ona jest moja" ;) Jak się nie ma nic mądrego do powiedzenia, a i sensownych argumentów brak, to najprościej napisać "spier***aj", aczkolwiek i tak jestem zaskoczona, że choć taka resztka kultury jeszcze w Tobie się ostała, że nie napisałaś tego dosłownie i wprost.

    Z miłą chęcią zniknę i przestanę uwierać Twoje ego moją skromną osobą. Jak to mówią - nie warto się zniżać do czyjegoś poziomu, bo jednak doświadczeniem to mnie pobijesz na łopatki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Psze pani, ja napisałam równie smutną recenzję, nie zrozumiałam żarcików, ale oczywiście to wina tego, że obie mamy coś do autora. Pozdrówka.
    ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger