źródło |
Często w moich recenzjach pisałam, że z twórczością Marty Kisiel bywa
różnie. Jedna grupa bierze w ciemno i czyta, co autorka napisze, druga
nie potrafi się wgryźć w charakterystyczny styl. Ja miałam to szczęście,
że już pierwsza książka wpasowała się w mój gust, później było lepiej,
aż do pewnego spadku zachwytu przy Sile Niższej. No i w końcu nadeszły
wyczekiwane Oczy Uroczne,
na które naprawdę czekałam i cieszyłam się jak dziecko, gdy do mnie
dotarły. Radość niestety była zbyt szybka. Dlaczego? Postaram się
wszystko dokładnie wyjaśnić, już za chwilę.
Oda zamieszkuje dom, niby nic nadzwyczajnego, ale ów dom, został wzniesiony na ruinach dawnej Lichotki, a każdy, kto pamięta, była ona wyjątkowa pod każdym możliwym względem. To też, nowa właścicielka, wraz z nowymi czterema ścianami, odkrywa, co kryje się w piwnicy. I jest to dosyć przerażające zjawisko. Dwa rogate czorty, w tym jeden postanawia wyjść spod ziemi i ulokować się w koszu z praniem. Drugi, no z drugim było nieco więcej problemów, ale nie o nim teraz.
Nasza bohaterka mieszka więc sobie, razem z czortem Bazylem i kuleczką. Jest praktycznie szczęśliwa, bo dom na odludziu i pracę ma. Wszystko niby jest tak, jak należy. Roch jak zawsze stoi z pomocą. Oboje wiedzą, że nie są zwykłymi ludźmi. Wiedza ta tworzy między nimi, pewną nić porozumienia, która w pewnym momencie, zostanie mocno nadwątlona.
Tymczasem w okolicy zaczynają dziać się dziwne zjawiska. Pacjenci Ody są atakowani, nie wiadomo przez kogo albo przez co. Ich obrażenia są dosyć specyficzne. W końcu sama pani doktor, odczuwa po sobie samej, że nadchodzi coś niedobrego. O czym przepowiadają pewne znaki. W dodatku Roch jakby się oddala i nie wie, co jest tego powodem. Jakby tego było mało, Bazyl postanawia zapoznać się z okolicznym lasem, pomysł ten, nie do końca jest dobry.
Chciałam, naprawdę tak bardzo chciałam, w tym miejscu zachwycić się nad fabułą. Bo zaczęło się naprawdę świetnie. I było tak długo, czytałam jednym tchem, bez opamiętania, nie odrywając od stron. I uwierzcie mi, że to, co wydarzyło się później, doprowadziło mnie do takich emocji, których dawno nie miałam podczas czytania. Niestety, owe uczucia były i w sumie w dalszym ciągu, są negatywne.
Zacznę od postaci, bo Oda i jej współlokator Bazyl, są naprawdę wyjątkowi. Zwłaszcza ten drugi. Wprawdzie do mnie, nie bardzo trafił sposób pisowni jego wypowiedzi, po prostu łamałam sobie język, no ale tak musiało być, żeby oddać sytuację. I w porządku, tego się czepiała za bardzo nie będę. Bazyl jest super i nie można go nie polubić. Chociaż do krakersika mu daleko.
Idziemy dalej, atmosfera w książce jest bardzo intrygująca. Chwilami straszna, by w momencie rozbawić. I ta przeplatanka naprawdę robi wrażenie. Demony, postaci, które nie umiałam określić, budzące strach i niepokój. Wszystko to budowało odpowiednie napięcie.
No i nagle stało się BUM. Tyle że nie w tę stronę poszło, jakiej oczekiwałam. Bo nie wiem po jaką choinkę, autorka wymyśliła sobie, by pomiędzy te odrealnione postaci, wmontować wątek sławnej afery szczepionkowej. I ja rozumiem, że ma rozgłos, chciała się wykazać. No pięknie szczytny cel, w mniemaniu zwolenników. Tylko ja chciałabym wiedzieć dlaczego? Dlaczego postać anty, była przedstawiona jako wytatuowana debilka?
Czy Pani uważa, że każdy przeciwnik jest kretynem? Nie szczepi, bo nie? Bo w książce zostało to ukazane płytko i bezsensu. Ulotki z tępymi hasłami. Takie typowe bicie piany. A gdyby się pochylić nad tematem, to się okaże, że osoby przeciwne, często mają konkretne i niekiedy bolesne powody, więc pytam, jaki był tego zamiar? Wzbudzić kontrowersje? Brawo! Efekt zamierzony się udał. Tylko ja, już nie sięgnę po Pani książki. Bo mnie po prostu zniesmaczyło. Wątek nie był ani śmieszny, ani nie sprawił by otoczenie mogło dzięki niemu zmienić nastawienie.
Można wykorzystać ważny temat, tylko ukazać go mądrze, ukazać oba stanowiska i poprzeć argumentami. A nie, napomykać, o kobiecie z tatuażami, która rzuca hasłami, bez ładu i składu. Ja wiem, że sporo ludzi robi zadymy, tylko po to, aby było głośno. Nie patrzy na konsekwencje, jednak spora część, ma w swojej decyzji lęki, których nie pozbędziemy się wyśmiewaniem i robieniem przedstawienia.
W tej książce nie powinno się to było znaleźć. Nie i koniec, a na pewno nie w taki sposób. Nie dokończyłam Oczu Urocznych. Miałam dosyć. Ja nie opowiadam się po żadnej ze stron. Nie znoszę jedynie, gdy zwolennicy jednego, drwią ze swoich przeciwników. Jedna autorka zaczęła wycieczki do partii politycznych, do stacji radiowych. Ocenianiu, kto jest w danej grupie. Kochane autorki. Odkręćcie sobie kurki, niech bąbelki ulecą. Bo chyba się za wiele nazbierało. Dzisiaj z czytania rezygnuje ja, może i będzie nas więcej. Może inni będą bić brawo. Mnie jest w tej chwili przykro. Nie tędy droga. Nie tak powinno się poruszać ważne tematy. Nie wiem co się dzieje z naszymi autorami. Ze smutkiem odkrywam, że idzie ku gorszemu.
Książka będzie miała swoją premierę 13.03.2019
Nie miałam jeszcze ochoty sięgnąć po książki autorki...czy coś przeczytam - nie wiem. Jednak bardzo podoba mi się twoja recenzja :) Ja mam blokadę i trudno mi coś naskrobać.
OdpowiedzUsuńU szkoda .najba najbardziej żal że Ty się zawiodlas
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka Cię rozczarowała. Ten wątek szczepionkowy mi również mógłby nie przypaść do gustu. Miałam w planach tę książkę, ale chyba sobie jeszcze poczeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic jeszcze od tej autorki :c
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Och teraz już wiem co mam omijać.
OdpowiedzUsuńNigdy wczesniej o tej autorce nie słyszałam, ale chyba nie siegne po nią w takim razie :) Szkoda tez mi czasu, by nadrabiac poprzednie czesci:) Pozdrawiam, Pola https://czytamytu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSzkoda, że słabizna.. Ja mam w domu ,,Nomen Omen" i od tej książki zacznę przygodę z twórczością Kisiel.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie dotrwała Pani do końca książki. Ostatnie dwie strony by to wynagrodziły, bo na tę szczepionkową aferę też był pomysł. Ale jak to u Kiśla bywa - przewtotny. Książka ta to żadna słabizna. Polecam.
OdpowiedzUsuń