marca 04, 2019

marca 04, 2019

Żółta tabletka plus




Dzisiaj przychodzę z książką, która mnie osobiście niesamowicie zaskoczyła. Przede wszystkim zacznę od tego, że ja nigdy nie lubiłam opowiadań, krótkie formy nie do końca do mnie trafiały. Byłam troszkę na dystans, bo rozczarować się można szybko, ale też nie chciałam całe życie trwać przy jednym, bo kiedyś miałam niechęć. Nadszedł czas, by sprawdzić, jak się sprawy miewają. Na tapetę wzięłam opowiadania i humoreski Anny Sakowicz, a czy Żółta tabletka zadziałała pozytywnie, dowiedziecie się w dalszej części tekstu.
 

Książka oferuje czytelnikowi osiemnaście opowiadań, które mają rozbawiać. No i teraz tak, z jednej strony, część z nich, rzeczywiście mogła wywołać u odbiorcy uśmiech rozbawienia, czasem nawet takiej groteski. Jak na przykład opowiadanie o Mieciu, które z tego, co widzę, zrobiło największą furorę, bo w większości zostało przytoczone. Może dlatego, że jest jako jedne z pierwszych śmiesznych.

Chociaż mnie rozbawiła historia pewnej kobiety, planującej karierę w filharmonii. Szczerze mówiąc, czytałam z pewną dozą szoku i coraz większego zainteresowania, jaki będzie finał. Oczywiście nie zdradzę, jak kończyły się wybrane opowiadania, jedno jest pewne, każde potrafiło solidnie zaskoczyć, a to było najlepsze podczas czytania.
 

Muszę przyznać, że chociaż nie jestem zwolenniczką krótkiej formy, to w żółtej tabletce, jakoś one wszystkie do siebie pasowały. Jedne były prześmiewcze, drugie boleśnie ukazywały rzeczywistość, jak na przykład jedno o różowym pokoju. 

Co bardzo zwróciło moją uwagę, to sposób, w jaki autorka wplatała w historyjki, naszą codzienność, ludzką mentalność. Bo może i rzeczywiście niektóre zdawały się przerysowane i oderwane od rzeczywistości, jednak miały w sobie bardzo dużo prawdy, tej najmocniejszej.

Trudno jest opowiadać o książce, w której tyle się wydarzyło, a nic ze sobą nie miało wspólnego, oprócz spostrzeżeń życiowych. Były momenty, kiedy naprawdę się uśmiechnęłam i rozbawiłam, ale były też takie, kiedy ukazane wydarzenia, problemy wywoływały smutek. Jak na przykład historia o mężczyźnie nie w swoim domu, nierozpoznającym otaczających go ludzi, dlaczego tak się działo? Gdzie było i co było powodem przebywania wśród obcych? No i wspomniany Mieciu, który poszedł na dupy, jego żony i przede wszystkim jej działań.

Kobiety, która chciała zmienić swoje życie, przez rozpoczęcie kariery w filharmonii. Każda z nich miała swój koniec, różny. Jednak dający sporo do myślenia.

Nie spodziewałam się, że książka wywoła we mnie tyle pozytywnych odczuć, mało tego, bardzo bym chciała bliżej poznać twórczość autorki, ponieważ skoro opowiadania tak bardzo przypadły mi do gustu, to mam wrażenie, że z resztą tytułów może być tylko lepiej.

Pozostaje pytanie, komu mogę polecić Żółtą tabletkę plus? Myślę, że każdemu, komu wszystko, co ludzkie, nie jest obce. Trzeba czytać i widzieć to, co jest przemycone między zdania. Szczerze polecam. Warto!




Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa.


1 komentarz:

  1. Raczej sobie odpuszczę, niekoniecznie przepadam za opowiadaniami :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger