Moja fascynacja historią władców
Tureckich rozpoczęła się od słynnego serialu. Jak wiadomo, filmy, a
zwłaszcza seriale, rządzą się własnymi prawami. I prawdziwej historii
zazwyczaj jest niewiele. Dlatego wiedziona ogromną ciekawością, zaczęłam
wyszukiwać lektury, które ukazywały jak najwięcej prawdziwych wydarzeń.
O sułtance Kösem, mniej słyszałam. Może nie czułam już aż takiego
zainteresowania? Nie wiem, jednak gdy otrzymałam możliwość zapoznania
się z drogą do tak potężnej pozycji, nie potrafiłam odmówić. I tak oto, w
moje ręce trafiła Matka sułtanów.
Poznajemy
młodziutką Afro, zamieszkującą jedną z Greckich wysp, dziewczyna jest
zakochana w pewnym młodzieńcu, ale niestety jej los, został już dawno
przesądzony. Opiekun, który wychowywał piękną dziewczynę, dobił targu, z
bardzo zamożnym człowiekiem. I oto niespełna czternastoletnia Afro, ma
poślubić, niedorozwiniętego młodziana.
Na
szczęście ukochany janczar, nie ma zamiaru oddać swej wybranki, planuje
ucieczkę. I pewnej nocy, wsiadają na łódkę, która ma ich doprowadzić do
innej krainy. Gdzie już nikt nie stanie na przeszkodzie ich wspólnemu
szczęściu.
Oboje
nie mają pojęcia, że podróż zakończy się zupełnie inaczej, a noc, która
miała rozpocząć ich wspólne życie, będzie ostatnią, a później zostaną
rozdzieleni.
Afro
trafi do rodziny, która zaopiekuje się nią jak własną córką, później,
splotem wielu ciekawych wydarzeń, znajdzie się w pałacu Topkapi, nie
mając pojęcia, że to niesamowite miejsce, już niebawem, stanie się nie
tylko jej domem, ale później miejscem władzy.
Książką
dosyć długo czekała na swoją kolejkę, nie wiem dlaczego. Ponieważ
naprawdę byłam jej ciekawa. Nawet nie kierowałam się żadnymi opiniami,
może przeraziła mnie objętość, bo naprawdę tomiszcze konkretne. W końcu
przyszła pora, gdy zasiadłam do czytania.
I
tak mogę powiedzieć, że początek był naprawdę bardzo, ale to bardzo
wciągający. Historia dzieciństwa i dorastania Afro/Kösem ukazała nam
dziewczynę zupełnie inaczej, niż to, co można obejrzeć w telewizji, a
która prawda jest tą jedyną? Gdzieś czytałam, w źródle, że Kösem
rzeczywiście pojawiła się w pałacu ze swoją opiekunką, która była
medyczką wezwaną do postawienia diagnozy. Młodziutka przyszła sułtanka,
czekała na swoją piastunkę w jednej z pałacowych komnat, do której
wszedł książę i ujrzał przepiękną dziewczynę. Jak się owo spotkanie
zakończyło, a raczej jego skutki, znamy wszyscy.
W
książce też jest to podobnie ukazane, no i sama Afro, była dziewczyną
niebywale sympatyczną i serdeczną. Aż trudno uwierzyć, że z tak
delikatnej i wręcz słodkiej istoty, powstała tak silna i władcza
sułtanka. Jakie było jej życie w pałacu, zanim stanęła u szczytu
hierarchii?
Myślę,
że książkę można ocenić różnie. Bo z jednej strony, a raczej do pewnego
momentu, historia niesamowicie wciągała, dzięki czemu czytałam z
ogromnym zainteresowaniem. Później, gdy już Kösem dochodzi do władzy,
zaczynają się dziać rzeczy, które męczą. Knucie, spiski, morderstwa i
ciągłe oczekiwanie na kolejne podważenie panującego władcy.
Można
odnieść wrażenie, że lata panowania tej potężnej sułtanki, to jedno
wielkie spiskowanie i morderstwa. Ciągłe dbanie o to, by ten, kto
ośmielił się sprzeciwić, poniósł wysoką karę.
Nie
wiem, czy każdemu przypadnie do gustu objętość i zawartość książki. Bo
jak wspomniałam, początek jest naprawdę ciekawy, ale później emocje
opadają.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa.
To nie jest tematyka, po którą sięgam, więc minimalne szanse, że kiedyś przeczytam :(
OdpowiedzUsuńTytuł raczej nie w moim guście :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Jednak się nie skuszę. Nie chcę się rozczarować.
OdpowiedzUsuńMoże po nią sięgnę. Serial Wspaniałe Stulecie i Wspaniałe Stulecie Kosem Sułtan bardzo mi się podoba, więc kto wie?
OdpowiedzUsuń