lutego 22, 2019

lutego 22, 2019

Royal. Korona ze stali

źródło


Już wcześniej wspominałam, jak seria Royal podbiła moje serducho. Mimo że nie obyło się bez pewnych zawirowań. Idealnie rzecz jasna nigdy być nie może. No ale, jesteśmy już za półmetkiem. Walka o koronę w królestwie to jedno, drugie to tajemnice, przypadkiem odkrywane przez Tanie. I odpowiedzi na pytania, a tych jest cała lista. Czy w tej części otrzymamy wyjaśnienia i w końcu dowiemy się, czy nasze typy na księcia były trafne? Sprawdziłam, a to, co zastałam wywołało we mnie, różne emocje, ale od początku.
 


Kandydatki powoli szykują się do wyjazdu. Mają odwiedzać wioseczki, aby mieszkańcy mogli jak najlepiej poznać swoje faworytki.
Tymczasem w wieży Tatiany i jej przyjaciółki panuje atmosfera oczekiwania. Chociaż nie przed podróżą, a tego, jak, zachowa się Philip. Z jednej strony młodzieniec deklaruje swoje uczucia do Tani, z drugiej, non stop adoruje Charlotte, co wprawia tę pierwszą w czarną rozpacz.

Jest jeszcze Henry, zawsze w pobliżu, służący swoją obecnością, zwłaszcza gdy należy wzbudzić zazdrość w niezdecydowanym przyjacielu. Sprawy przez jego zachowanie często się komplikują i obierają dziwny obrót, ku uciesze głównego prowodyra. Sama Tania ma nieco mieszane odczucia. Z jednej strony ma dosyć zagrywek Philippa, z drugiej czuje coraz większą sympatię do Henriego. A dzień odkrycia prawdy zbliża się wielkimi krokami.

Zanim jednak dochodzi do finału, światem kandydatek wstrząśnie kilka wydarzeń. Oczywiście w centrum jednego z nich będzie Tatiana, ale najważniejszym i tak będzie odpowiedź, kto jest Księciem?


Nie wiem, od czego mam zacząć. Bo z jednej strony książkę mogłabym podzielić na połowę. Pierwsza część była tragiczna. I nie boję się tego napisać. Fani, możecie mnie znienawidzić i znielubić, ale nad czym się zachwycać? Ciągłe rozterki Tani i zagrywki obu chłopców na początku mogły być urocze, dodawać smaczku, ale nieustanne powtarzanie oklepanych scenek, zaczęło być nużące. I będę teraz brutalnie szczera — miałam ochotę szurnąć książką. Ja mogę zrozumieć przedłużanie, budowanie napięcia i tym podobne. Jednak napięcie, a raczej nie napiszę co, wzbudziły we mnie nudne jak flaki z olejem potyczki między tym trójkątem, a w porywach kwartetem.

Później można odnieść wrażenie, że autorka budzi się z letargu, albo uświadamia sobie, że jednak jednym i tym samym, nie przytrzyma czytelnika. No i serwuje pewne akcje. Oczywiście nie są na ogromną skalę. Jednak coś się rusza.

Gdzieś wyczytałam, że postać Tatiany jest niemalże idealna. Trudno jest mi się na tym etapie zgodzić. O ile na początku polubiłam jej postać, tak teraz poczułam lekką niechęć. Nie wiem, jak zostanie ukazana w kolejnych częściach. Tutaj ewidentnie wyszło na minus.

W pewnym sensie poczułam się rozczarowana. Początek został paskudnie i bezsensu przegadany, by na końcówce namieszać, zabieg znany i każdemu znany. Czytelnik musi zostać czymś przykuty. A ja tego bardzo nie lubię, o czym już wcześniej pisałam. No cóż, na tym etapie nie mogę przerwać, bo jestem za bardzo ciekawa. Niemniej, jest mi szkoda, pogrywanie w taki sposób jest słabe. Młodsza część odbiorców daje się jeszcze temu złapać. Niestety dinozaury jak ja, bardzo zniechęca. I żal, bo naprawdę czasem lubię poczuć takie klimaty.

Nie mam zamiaru nikogo zniechęcać. Myślę, że jeśli ktoś dojechał do czwartego tomu, będzie czytał dalej. I moje odczucia nie będą miały znaczenia. Sama jestem najnormalniej w świecie ciekawa kontynuacji.




Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Media Rodzina.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger