Na początku witajcie w październiku.Tegoroczna jesień przyszła jakoś szybko i od razu z deszczowym zimnem - przynajmniej tu u mnie. Prosto z urlopu wjechałam na zwolnienie i tak sobie siedzę na tym zacnym L4, niby mam dużo czasu, a w praktyce wygląda tak, że nie chce się nic. Powód dysfunkcji pozostawię dla siebie, niestety nie jestem z tych, którzy lubią publicznie pisać o sobie, zwłaszcza gdy jest coś nie tak. Właściwie to nawet bliskim nie lubię mówić, ale wpis nie o tym.
W każdym razie, siedzę, przeglądam zdjęcia, wspominam lato, które nagle się skończyło i nie wiem kiedy zrobiło zimno. Moja ostatnia wycieczka była do Chojnowa, więc słów kilka o tym miejscu i kilka fotografii.
Do Chojnowa bardzo chciał pojechać mój R, a mnie akurat nie chciało się wymyślać gdzie, więc stwierdziłam, że czemu nie? Lubimy sobie odwiedzać większe i mniejsza miasta. Sprawdzać co jest ciekawego ukryte. Pozwiedzać rynek, zakamarki by na końcu stwierdzić czy było warto. No i Chonów, cóż można o nim napisać. Niby położony w dobrym miejscu, blisko do Legnicy i do Wrocławia. wydaje się świetną bazą wypadową - wszędzie. Bo i do tych moich gór nie jest daleko. A jednak, to miasto jest dziwne. I chyba lepszego określenia nie znajduje. Jest to dosyć małe miasteczko, ale ja naprawdę bardzo lubię małe miasteczka. Jednak nie Chojnów, ma dziwne wibracje;). Poważnie, chodziłam po nim i czułam się nieswojo.
Rynek prezentuje się właśnie tak, jest olbrzymi kościół, oczywiście stara dobra kostka brukowa, kilka ławeczek, klomby z kwiatami i fontanna, Fontanny być muszą. Bez fontanny nie ma chyba żadnego rynku:). Niby przyjemnie, zadbane i w ogóle, ale jakoś nie porwało mnie nic. Poszliśmy więc dalej, poszukać ukrytego czegoś, co zazwyczaj można znaleźć w małych miasteczkach.
Znaleźliśmy park, a raczej smutne wspomnienie parku, który być może kiedyś był ładny i nawet klimatyczny, ale został zapomniany i tak sobie dogorywa w cieniu dawnej świetności.
Szczerze mówiąc nawet nie było szansy na zrobienie więcej zdjęć, bo po prostu nie było nic ciekawego do uwiecznienia. Podchodziliśmy sobie trochę, szukaliśmy i oprócz wieży ciśnień, która jest na zdjęciu wyżej, nie było nic ciekawego. Tym samym, stwierdzam, że wcale mnie nie dziwi, kiedy słyszałam o uciekaniu młodych z tego miasta. Sama bym zwiała jak najszybciej i najdalej.
Tymczasem, kończę moją krótką relację, życzę udanego miesiąca, oby październik pokazał, że złota jesień to tylko u nas :).
przepiękne miasto ;)
OdpowiedzUsuńTo ja dużo zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńFaktycznie zapomniane, ale urokliwe miasto. Nie wiedziałam nawet gdzie leży!
Piękny wpis Agnieszko :-) . Ja też życzę dużo zdrowia i pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńCiekawe są Twoje refleksje na temat tego miasteczka.
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie lubię pustych ulic, miasto ma tętnić życiem. Niestety często bywa tak, że ludzie po południu "kryją" się w domach i wtedy takie małe miasteczka są senne i smutne.
Pozdrawiam serdecznie
Cudowna fotorelacja. Ja niestety jeszcze tam nie byłam ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko ma swój urok :)
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzę!
No to zdrowia życzę, z tym wolnym to właśnei tak jest wyobrażenia swoją a życie swoja drogą.
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja. Udanego października. :)
OdpowiedzUsuńMy tez mamy miejsca, do których lubimy wracać i takie, po których nawet wspomnienie nie zostało....
OdpowiedzUsuńChyba nie byłem nawet w okolicy tego miasta.
OdpowiedzUsuńNa razie jest nieco lepiej. Zmieniono Babci leki, włączono też antybiotyk i jest nieco lepiej niż w ostatnim miesiącu. Nie mniej wszyscy wiemy, że to już jest podróż w jedną stronę, do tego nie wiadomo kiedy może nastąpić to co ostateczne.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
👍👍👍
OdpowiedzUsuńciekawe kadry , nigdy tam nie byłam
OdpowiedzUsuńpełne uroku miasteczko:)
OdpowiedzUsuń