października 31, 2022

października 31, 2022

Moja "siostra" nerwica


Nigdy nie pomyślałam, a na pewno nie te 9 lat temu, że publicznie o tym napiszę, że będę wstanie powiedzieć głośno - choruję na Nerwice. Gdy te dziewięć lat temu siedziałam pod gabinetem do psychiatry czułam się jakbym przegrała życie. I nic, nie miało już sensu. Poszłam do psychiatry bo nie miałam siły już żyć, a jednocześnie brakowało odwagi by przerwać, bo bałam się śmierci. Wtedy bałam się wszystkiego, do tego stopnia, że przestałam żyć. Wegetowałam z dnia na dzień, a każda godzina była panicznym lękiem i walką o to, by nie oszaleć. Bo nie wiedziałam co się dzieje, bo zanim u kresu sił fizycznych i psychicznych trafiłam przed gabinet, myślałam, że jestem już kompletną wariatką i już tylko oddział zamknięty mi pozostaje. ( co też nie jest czymś złym, ale wtedy się tego bałam).

Pamiętam, jakby to było przed chwilą, gdy usiadłam na krześle i niepewnie patrząc na lekarza, powiedziałam, że jestem pierdolnięta. Użyłam dosłownie takich słów, a później się rozpłakałam. 

Tak zaczyna się moja historia. Wtedy poznałam się z moją "siostrą" - Nerwicą, pierwsze co  pomyślałam, że to już koniec. Jak nauczyć się żyć z ciągłymi napadami lęku. Wiecie czym jest atak paniki? Nie, to nie jest strach. To jest o wiele gorsze, bo strach jest naturalny, a atak paniki (lęk paniczny) odbiera wszystko. 
Jak to napisał autor książki, którą wam prezentuje  - Atak paniki to jak przeżywanie śmierci za życia. 

Gdy tego pamiętnego dnia, lekarz postawił diagnozę, przepisał tabletki, nie wiedziałam, że dopiero rozpoczynam te jakże trudną drogę. Bo tabletki są cudowne, mogą nam pomóc, mogą dać wiele spokoju. Jednak nie można ich brać ciągle, przychodzi dzień, kiedy trzeba stanąć ze sobą oko w oko i próbować żyć. Mimo lęku i razem z nim. 

Zamknęłam się w domu na rok. Przez rok, nigdzie nie wychodziłam. Wpadałam w histerię gdy miałam przejść jakieś 300 metrów sama, było to dla mnie niemożliwe. Później wyjść z domu. Nie umiałam, większa grupa ludzi automatycznie uruchamiała panikę, przewijało się wszystko, duszności, nogi jak z waty, walące serce i to okropne uczucie nazywane - derealizacją. To tego najbardziej się bałam, to doprowadzało do obłędu, nie miałam pojęcia, że w ten sposób mózg próbuje się bronić przed nadmiarem stresu, że tak naprawdę jest to zdrowy objaw. 

Nerwica jest bardzo trudna. Towarzyszy codziennie, w każdej chwili jest i sobie czeka, czasem nie daje znać o sobie przez dłuższy czas, niekiedy co kilka dni. Bywa, że przysiada się na długo, długo i wtedy trzeba mieć w sobie mnóstwo siły by się z nią zmierzyć, nie pozwolić żeby przejęła władzę. Natrętne myśli, pisanie czarnych, tych najczarniejszych scenariuszy. Nie ma czegoś takiego, że się nie martwię. Ja codziennie czegoś się boję, jeśli nie mam czego, to można być pewnym, że sobie znajdę powód do zamartwiania. Najgorsze jest, że mimo świadomości, tych wszystkich objawów, nie jest łatwo zapanować nad reakcjami. Niepokój ma pierwszeństwo, zanim się rozumie co jest przyczyną, trzeba się nieźle namęczyć. 

Na pozór wszystko wygląda normalnie, możecie siedzieć obok, nie mając świadomości, że wasz towarzysz przechodzi w swojej głowie przez piekło. Chyba że przez hiperwentylacje dojdzie do omdlenia, tak, to też jest bardzo ciekawe, jednak jeśli już się wie, to można zapanować nad oddechem. 

I nie, ataki paniki, Stany lękowe nie są strachem. Ludzie bardzo, ale to bardzo często reagują tak samo.  - No przecież my też się boimy, każdy czuje strach - . No tak, ale to nie jest strach. Tylko lęk, który pojawia się nie przed zagrożeniem faktycznym, tylko czymś nieistniejącym. Wiem również, że zrozumie o co chodzi, tylko ten, kto przez to przeszedł. 

Nie jest tak, że powiecie osobie z nerwicą, zajmij się czymś to Ci przejdzie. Nie, to tak nie działa. Oczywiście pewne formy zajęcia są pomocne w terapii, ale problem i tak zostanie. Z nerwicą, trzeba nauczyć się żyć, gdy jest bardzo dokuczliwa, potrzeba leków i terapii. A co później? Najważniejsze to nie uciekać, jeśli jest napad lęku, dobrze jest pozwolić mu przepłynąć,  obserwować co było czynnikiem wywołującym, co poprzedziło atak.  Nie walczyć, nie próbować na siłę go wyprzeć. Jeśli objawy są zbyt dokuczliwe, warto skupić się na czymś, najlepiej coś co zainteresuje umysł. Mnie pomagało wyobrażanie płatka śniegu na czubku nosa. Wydaje się głupie prawda? Jednak gdy jechałam pociągiem, miałam bardzo silny atak, chęć ucieczki, byle jak najdalej od tych ludzi, musiałam się ratować, właśnie czymś takim. Bo zanim nauczymy się rozumieć lęk, sama myśl o nim, paraliżuje. Mnie w pewnym momencie tak zaciekawiło, kiedy pojawiają się napady, że zaczęłam ich wyczekiwać. W rezultacie, przestały mnie męczyć, ponieważ przestałam się nimi stresować. 

Można teraz pomyśleć - super, łatwo się pozbyć. Zrozumieć, przeanalizować i jest po sprawie. Niestety nie. Nerwica jest przebiegła, uderza z różnych stron, w najmniej spodziewanym momencie. Czasami, zanim się zrozumie, że to napad lęku, naprawdę ma się wrażenie, że coś dzieje się złego z naszym ciałem. Bo ataki paniki to również ukochane somaty. Objawy somatyczne. Ile razy miałam udar, zawał czy inne guzy, nie potrafię zliczyć. Drętwienia rąk, nóg, twarzy, zaburzenia mowy. Zawroty głowy, bóle głowy i trudności widzenia. Lista długa i chyba nie ma końca. Możecie znaleźć wszystko. 

Mogłabym napisać naprawdę bardzo dużo na ten temat. Jeśli będzie potrzeba, na pewno napiszę. W chwili obecnej moja nerwica, niestety dała o sobie znać, na szczęście wiem, kiedy reagować, dlatego poszłam na zwolnienie. Zdałam sobie sprawę, że przyszedł moment krytyczny. Ostatnie wydarzenia, które się nawarstwiły, doprowadziły do tego co jest. Potrzebowałam odpoczynku, spokoju i wyciszenia. Gdy objawy somatyczne przejęły kontrolę, zrozumiałam, że czas reagować. Wiem, że to wymaga czasu i pracy nad sobą, powtórzę - tabletki są fajne, ale to ciągła praca ze swoimi myślami, przynosi największe efekty. Codzienne wychodzenie ze swojej strefy komfortu.  "Chcę iść na zakupy, ale się boję. Tym bardziej pójdę. Mimo lęku. Nawet jeśli się pojawi, poradzę sobie. A gdy wrócę, będę silniejsza." Właśnie w ten sposób to działa.   

Jest to niewielka, wręcz maleńka część tego, jak wygląda życie z nerwicą. Jeśli macie pytania - piszcie. Może ktoś w waszym otoczeniu się z nią zmaga, może sami stawiacie jej czoła. 

Przez wiele lat, milczałam, bałam się napiętnowania, wykluczenia. W końcu zrozumiałam, że to nie jest moja wina, a nerwica nie czyni mnie kimś gorszym od innych ludzi. 


Książka, którą możecie zobaczyć na zdjęciu, jest napisana przez według mnie - jednego z lepszych lekarzy, specjalizujący się właśnie w leczeniu ludzi z nerwicą. To dzięki niemu dowiedziałam się o wielu ważnych elementach, których wcześniej nie znałam. Teraz, dzięki tej książce będzie mi łatwiej pracować nad sobą, a przynajmniej już wiem, jak ta praca powinna wyglądać. 


33 komentarze:

  1. Sama choruję na nerwicę lękową, więc ta publikacja jest dla mnie bardzo interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się z wieloma rzeczami zmagam na co dzień Agnieszko. Różne straszne doświadczenia mam za sobą. Książek niemniej tego typu od czasu do czasu czytuję, rozmaite poradniki, itp. U mnie to idzie w stronę też lęków i nawracającej depresji. Pozdrawiam. Dzięki Ci wielkie Agnieszko za ten post. Jest też książka "Radość Życia - Jak zwyciężyć depresję" Burnsa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie nie czytałam żadnych poradników. Ta książka jest pierwszą, bo dotyczy nerwicy a mnie ten konkretny temat interesuje.

      Usuń
  3. Agnieszko, podziwiam odwagę, szczerość tego posta i życzę mnóstwa sił. Czym jest atak paniki wiem niestety bardzo dobrze, nie mogłabym opisać tego lepiej.
    Ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To że odważyłaś sìę napisać o swoich zmaganiach z nerwicą to już olbrzymi krok naprzód. Dawniej nie mówiono o tym bo... no właśnie bo co? Brawo za odwagę trzeba o tym mówić , trzeba korzystać z pomocy
    Trzymaj się , dasz radę😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawniej był to wstyd. Człowiek nie mówił, bo ktoś pomyśli - wariat. Etykietowanie byli bardzo długo. Dopiero od niedawna zdrowie psychiczne jest ukazywane w innym świetle.

      Usuń
  5. Przytulam Cię mocno. Mam blisko siebie dwie osoby... bardzo bliskie mi osoby, zmagające się z nerwicą lękową. I nie mówię, że wiem co to jest, bo to jest tak, jak napisałaś, zrozumie tylko ten, kto to przeżył...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie te osoby, z pewnością potrzebują wsparcia i świadomości, że nie są oceniane, a rozumiane. Czasem warto po prostu być.

      Usuń
  6. Bardzo mi przykro, że przez to przechodzisz. Sama też korzystam z pomocy psychiatry z powodu fobii społecznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj fobia społeczna potrafi utrudnić życie, mam nadzieję, że jakoś sobie radzisz, chociaż na pewno bywają gorsze dni. Trzymaj się i bądź dzielna!

      Usuń
  7. W mojej pracy non stop spotykam się z klientami, zapewne część z nich również przeżywa takie/podobne ataki. Kiedyś się nad tym zastanawiałem na ile jest to widoczne dla innych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest widoczne. Zazwyczaj nie masz świadomości, że ktoś obok właśnie tego doświadcza.

      Usuń
  8. Witam serdecznie ♡
    Nie znam nikogo, kto miałby nerwicę... albo tak mi się wydaje. Być może tego nie wiem. Jednak jestem z całym sercem ze wszystkimi, którzy muszą zmagać się z nią na co dzień. Sama jestem chorowitą osobą, wiem jak to doskwiera chodź nie potrafię powiedzieć co czuje chory na nerwicę. Cudownie, że o tym piszesz. Wyrzucenie z siebie myśli w formie zapisanych na klawiaturze słów zawsze sprawia, że czujemy się lepiej a inni mogą czuć wsparcie i zrozumienie, zwłaszcza gdy zmagają się z tym samym problemem. Wszystkiego dobrego Kochana, wszystkiego co najlepsze życzę!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że ktoś o tym nie mówi. Niewielu moich znajomych ma świadomość, że sama się z tym zmagam. Nie każdy zrozumie, bo coś czego nie wiać, to albo wymysl, albo nie istnieje. Dlatego sporo osób decyduje się na ukrywanie tego. Mówią dopiero wtedy, gdy mogą komuś zaufać i wiedzą, że nie zostaną zignorowane.

      Usuń
  9. Nawet nie wiesz jak bardzo wiem o czym piszesz. Czytając Twoją notkę miałam wrażenie, że czytam o sobie. Aktualnie od dwóch miesięcy jestem w trakcie terapii, poza tym w końcu zdecydowałam się wybrać do psychiatry, żeby się zdiagnozować, bo wiele wskazuje na to, że może być coś na rzeczy - moje stany lękowe i ataki paniki są coraz częstsze i coraz ciężej mi tak żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie dobrze, że zdecydowałaś się na wizytę u lekarza i pomoc. Ataki paniki trzeba wyciszać i kontrolować, żeby nie wzięły kontroli. Życzę duzi wytrwałości i wyrozumiałości dla siebie. Trzeba umieć walczyć, ale i odpuścić. Trzymaj się dzielnie!!

      Usuń
  10. To przezywasz piekło na ziemi!
    Trafna diagnoza i dobrze dobrane leczenie to podobno 99% sukcesu.
    Ilu z nas może ociera się o takie stany i nie wie co z tym zrobić!
    Dobrze, ze o tym piszesz, to bardzo wartościowe!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest lekko, ale świadomość i wiedza jest bardzo pomocna. Wtedy łatwiej kontrolować i reagować.
      Mam nadzieję, że tekst pomocny :)

      Usuń
  11. Myślę, że mogłaby mnie zaciekawić ta książka 😊

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo Ci współczuję, mój mąż na nią cierpi, więc wiem jakie to okropne, wymagające cierpliwości, zaangażowania i szczęścia.
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że mąż nie jest z tym sam. To bardzo ważne. Dziękuję i wytrwałości w byciu podporą!

      Usuń
  13. Bardzo dobrą książkę poleciłaś. W naszych czasach niestety jest jak jest...

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawa pozycja. Nie mam nerwicy stwierdzonej, a w swoim najbliższym otoczeniu nie słyszałam aby ktoś ją miał. Niemniej coraz częściej słyszę, że choroba ta dotyka coraz to większej ilości ludzi i to nie tylko tych starszych ale i młodszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w końcu coraz więcej ludzi zaczyna o tym mówić i przestaje cierpieć w ukryciu. Dlatego wydaje się, że tak dużo ludzi się z nią zmaga.

      Usuń
  15. Myślę że każdy ma większą lub mniejszą nerwice.Tylko często nie zdaje sobie z tego sprawy. Albo wie i nie chce się do niej przyznać..
    A książka z pewnością warta przeczytania.
    Pozdrawiam najserdeczniej Agnieszko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca się z tym zgodzę
      Nie ma większej lub mniejszej nerwicy. Coś takiego nie istnieje. Nerwica jest często mylona z innymi schorzeniami, ale to nie jest tak, że mam nerwice tylko troszkę. Niestety nie.
      Wiem, że wielu ludzi może mieć i świadomości, że to właśnie to.

      Usuń
  16. bardzo trudny temat. Sama na studiach się jej nabawiłam, miałam taką wykładowczynię, że przed każdymi zajęciami dostawałam rewolucji żołądkowych, dosłownie czułam lęk przed spotkaniem z nią. Niestety, 90 % dziewczyn z roku miało tak samo. Bywało, że z lęku studentki mdlały... W końcu zmieniono nam wykładowczynię, po pół roku. Ale lęk przez dłuższy czas został, w zasadzie do końca studiów. Musiałam korzystać z pomocy psychologa, bo byłam bliska decyzji o rzuceniu nauki. Tak głęboko siedziały słowa pani profesor, że do niczego się nie nadajemy

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger