Miałam w planach napisać dziś recenzje, ale jakoś słowa nie układają w zdania. Mam zasadę, recenzja musi być prawdziwa, a nie pisana na siłę. Dlatego pomyślałam, że napiszę luźny post. O październiku, który zaczął się dziwnie, a później ruszył nagle z kopyta. I teraz, gdy mam chwilę przerwy zastanawiam się, jak to jest, że czasem przez długi czas nie dzieje się nic, a nagle wszystko przyspiesza.
Wcześniej pisałam, że jestem na zwolnieniu - może za jakiś czas, napiszę co się do tego przyczyniło, ale jeszcze nie chcę, to nie ten czas. W każdym razie, jak już trafiłam na słynne L4, worek się rozwiązał. Jeżdżę po lekarzach, wizyta za wizytą i przyznam szczerze, że trzeba mieć na leczenie bardzo dużo czasu ;).
Niby godziny są dopasowywane, ale w praktyce chyba większość wie, jak wygląda przychodzenie na swój czas. Lekarze mają czas, nie spieszą się, człowiek musi być punktualnie bo inaczej, albo zaleje fala pacjentów, albo zabraknie miejsca. No więc, trzeba rezerwować wiele godzina na badania.
Zazwyczaj właśnie w październiku staram się porobić wyniki krwi, a później to już jak coś trzeba, umawiam się do specjalistów. Nie będę ukrywała, że wszędzie chodzę prywatnie. Nie mam siły i nerwów na dobijanie się na NFZ. Wiem, nie każdego stać, ale do póki mogę, chodzę prywatnie.
Dziś jest światowy dzień zdrowia psychicznego. Pamiętam, jak jeszcze niedawno ludzie, którzy leczyli się psychiatrycznie byli piętnowani - bo wariat. Teraz, na szczęście takich sytuacji jest coraz mniej, a ludzie nareszcie zaczynają rozumieć, że zdrowie psychiczne jest równie ważne jak fizyczne. I nie ma wstydu iść do psychiatry czy terapeuty. A tym bardziej - być chorym. Bardzo mnie drażni, kiedy rzekomo "zdrowi" ludzie, wrzucają w ten dzień, prześmiewcze obrazki dotyczące chorób psychicznych. Tak, one mogłyby być zabawne, gdyby nie fakt, że wiele osób, jeszcze nie umie prosić o pomoc, jeszcze czuje wstyd i strach przed etykietą - nienormalny. I takie postawy, często sprawiają, że powiedzieć głośno, o problemie jest potężnym wyzwaniem.
Mam nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy nie będzie problemem rozmowa o chorobach, których często nie widać, ale równie groźnych, do tych namacalnych. I dostęp do leczenie będzie bardziej cywilizowany, bez kosztownych terapii - niby są te na fundusz, ale czas oczekiwania lekko przeraża. Oczywiście wszystko jest zależne od regionu. Jednak u mnie, z tego co wiem, to na prywatne wizyty terapeuty trzeba swoje odczekać.
Pozostaje mieć nadzieję, że jak najdłużej nie będzie potrzebna taka pomoc, a jeśli już się zdarzy, to trafimy w dobre ręce.
Październik to oczywiście jesień w tej najpiękniejszej odsłonie, złote liście, feeria barw i zapach, który zwiastuje zimę, ale jeszcze nie teraz. U mnie już bywają przymrozki, ale cóż, góry zobowiązują, szybciej się robi zimno. Na szczęście w dzień temperatury nadrabiają, zrobiło się ciepło i słonecznie. Tylko spacerować.
A jak u Was październik? Też macie spis wizyty lekarskich, czy może już za sobą? Mam nadzieję, że dbacie o zdrowie, bo jak to mówią - lepiej zapobiegać :).
Piękne zdjęcia i mądry post Agnieszko. Przesyłam pozdrowienia :-) .
OdpowiedzUsuńWizyty lekarskie jeszcze przede mną, też w tym miesiącu chcę się za wszystko zabrać. Zdjęcia piękne, takie klimatyczne. ;)
OdpowiedzUsuńŁadne, nastrojowe zdjęcia. Ja po lekarzach chodziłam w lipcu, bo okoliczności mnie do tego przymusiły. Leczę się do tej pory, końca nie widać, ale odczuwam lekką poprawę i z tego się cieszę. Oczywiście też prywatnie, czasem nie ma rady... i czasu...
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzę!
Zmiana pór roku jest dla mnie generalnie nieciekawa, jak się jesień umocni, to może się poprawi. Niedobrze być meteopatą...
OdpowiedzUsuńZdrowie najważniejsze!
przepiękne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie bardzo jestem za jesienią. Niby złote liście i barwy, ale jednak przewaga deszczu i chmur wprawia mnie w jakiś taki smutek.
OdpowiedzUsuńNa leczenie trzeba mieć dużo czasu, dużo pieniędzy i stalowe nerwy... Niestety znam z autopsji. Czasem aż płakać się chciało z tej bezsilności i absurdów... :(
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i wytrwałości!
Wizyt lekarskich nie mam, ale jestem przeziębiona drugi tydzień i zupełnie nie mogę się doleczyć ;< Ale fakt pogoda w tym październiku jest wyjątkowo ładna!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo zdrowia i cierpliwości, ja też sporo latam po lekarzach.
OdpowiedzUsuńSłużba zdrowia....
OdpowiedzUsuńAch, za sto lat o tej porze nikt z nas do lekarza nie będzie musiał iść ;)
OdpowiedzUsuńEch... mi o lekarzach nawet nie chce się mówić. Masakra jakaś. A jutro właśnie mam wizyte u alergologa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Miłego dnia :)
Zapraszam również do mnie w wolnej chwili ;) (nie mam profilu bloggera, dlatego zostawiam link)
Wildfiret
Piękne jest październik... ale często depresyjny...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie Agnieszko :-)
Słyszałam ze trzeba mieć wiele zdrowia by chorować, lekarze też nei mają łatwo w tym systemie, ale służba zdrowia to emocjonujacy temat.
OdpowiedzUsuńZdrówia życzę.
Moja młodsza córka ciągle choruje od kiedy poszła do zerówki.Ręce mi już opadają.Moje wizyty lekarskie zaniedbałam. Niedługo muszę się wybrać.
OdpowiedzUsuńTegoroczna jesień jest dla mnie również czasem dbania o zdrowie. Profilaktyka jest ważna, chociaż faktycznie - czasochłonna!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że w tym roku przekonałam się, że skierowanie z dopiskiem "Pilne" można sobie włożyć między bajki, a co ciekawe nawet prywatnie terminy są długie. I człowiek zamartwia się, bo coś poważnego się ewidentnie dzieje i niewiele może zrobić tylko czekać...
OdpowiedzUsuń