Właśnie mija rok od adopcji Bobo! Nie ukrywam jest to dla nas ważny czas. Nigdy wcześniej nie miałam okazji adoptować zwierzaka ze schroniska, czy domu tymczasowego. Stworzenia, którego przeszłość nie jest ciekawa. A właśnie z niezbyt dobra przeszłością trafiła do nas Bobo 15-go grudnia 2022 roku. Gdy jechaliśmy po nią, wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Jednak nie ukrywam, rzeczywistość okazała się trudniejsza niż sobie wyobrażaliśmy.
Pierwsze trzy miesiące, nasza Bobo żyła w ciągłym strachu i przerażeniu. Na ciągłym czuwaniu, gotowa do ucieczki w każdej chwili. Stres odreagowywała podsikiwaniem... na łóżko. Chyba nigdy wcześniej, nie miałam tak często pranych Kordel. Bo dwa razy w tygodniu to jednak dużo. W końcu zaopatrzyliśmy się zapas podkładów, były dni, gdy po prostu większość miejsca, była w podkładach. Bobinka źle reagowała na każdą zmianę, a czekała nas jeszcze sterylizacja.
Nie wiem, kto się bał bardziej.... Miałam świadomość, że samo umieszczenie w transporterze będzie wyzwaniem. A co później? Po wszystkim? I to właśnie wtedy, gdy Kicia zaczęła nam ufa, kiedy już nie uciekała w chwili, gdy chodziliśmy obok niej. Niestety zabieg był konieczny i nie było możliwości jakoś obejść. Podejścia były dwa. Za pierwszym razem skończyło się na krwi - na szczęście tylko u mnie i popsutym transporterku, ponieważ Bobik po umieszczeniu w środku, tak się w nim rzucała, że po prostu go połamała.
Poszły w ruch tabletki. Po rozmowie z weterynarzem, ustaliliśmy, że będziemy podawać tabletki, które wycisza i umożliwią bezpieczne przewiezienie. Skończyło się podobnie jak za pierwszym razem. W końcu poczekaliśmy do rujki, tylko wtedy była możliwość podnieść Bobo. I mimo, że w normalnych okolicznościach pozwalała, tak kiedy miałam umieścić w transporterku, wpadła w panikę. Cóż, po godzinne "walce", udało się i pojechałyśmy. Sam zabieg poszedł gładko, ale później... wróciliśmy do punktu wyjścia. Bobo była w traumie, mój R był w traumie, bo jego kiciuś jest traumie. Jeden wielki dramat.
Na szczęście tym razem poszło szybciej. Bobo po miesiącu - ha ha, wiem jak to brzmi, ale niestety, kiedy dostaje się pod opiekę zwierzę pokiereszowane emocjonalnie, nic nie przychodzi łatwo. Potrzebny czas i mnóstwo pokładu cierpliwości. No więc, nasza Bobinka wróciła do nas i zaczęła się przytulać.
Uwierzcie, jest to kot, wokół którego kręci się nasze życie, wszystko co robimy, planujemy, musi być związane z jej reakcją, żeby nie przyniosło niepotrzebnego stresu. A Bobo naprawdę boi się najmniejszych zmian. Wystarczy, że za długo nie ma nas w domu i biedna jest zestresowana i przeżywa rozłąkę.
Wiecie co było wzruszające? Gdy po sześciu miesiącach weszła mi na kolana. Boże, prawie się popłakałam ze wzruszenia. Wszystko co jest naturalne u innych kotów, dla Bobo jest wyzwaniem. Można pogłaskać, gdy sama przyjdzie, nigdy z zaskoczenia. Nie ma szans żeby wziąć na ręce. Mimo roku, nie przepracowaliśmy tego lęku... może za jakieś pięć lat.... Póki co, jestem szczęśliwa, że przychodzi się tulić i leży przy mnie. Koniecznie z łapkami na ramieniu inaczej się nie liczy :). Dodatkowo, Bobo się wspaniale komunikuje, jest niesamowicie mądra i pokazuje czego w danej chwili potrzebuje. Uwielbiam pobudki, kiedy o 5.00 rano wzywa do karmienia i nie ma, że się odroczy czas ;))))). Robi wszystko delikatnie, ale jednak uparcie. Chciałabym mieć możliwość nagrać jej dźwięki, jak się komunikuje, tego jeszcze nie słyszałam u żadnego kota. Może kiedyś się uda.
Tymczasem, kilka fotek Bobo - naszej rocznicowej Koteczki :)
Myślę, że każdy kto kiedykolwiek się zdecyduje na adopcje zwierzęcia, musi być świadomy odpowiedzialności i tego, że często w takich miejscach, są zwierzęta które często przeszły w swoim życiu koszmar. I teraz potrzebują czasu i spokoju, by zaufać i zrozumieć, że już nie spotka ich krzywda. Bo gdy czytam, że ludzie oddają zwierzaka po tygodniu, ponieważ jeszcze się nie zaadaptował, to mnie po prostu skręca brak odpowiedzialności u ludzi. Pamiętajcie, to nie są zabawki, nie można zwrócić bo mają jakieś uszkodzenia...
Świetnie że kotek zaufał a Wy macie sprzymierzeńca i terapeutę . Tak bo dla mnie kot jest terapeutą. Mnie uspokaja jej głaskanie bo też mam kociczkę. Moja kotka chyba przykrych wspomnień nie ma. Ja o tym nic nie wiem, ale też na ręce nie da się wziąć , na kolana nie przychodzi ale nie zmuszam . Widocznie ma taki charakter. Nie przeszkadza mi to. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńPrzepiękna kotka :) To prawda zwierzaki ze schroniska najczęściej są po różnych traumatycznych przeżyciach, ale za to obdarzają człowieka bezgraniczną miłością :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Piękny kotek Agnieszko. Ja w sobotę między innymi byłem u Siostry i wygłaskałem jej kocurka. Też charakterny, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńO, jakie słodkie zdjęcia, ale dobrze że piszesz o tych mniej miłych aspektach adopcji, warto wiedzieć i przekazywać dalej, to trudna decyzja i musi być przemyślana...
OdpowiedzUsuńAle piękna kotka<3
OdpowiedzUsuńCudownie, że stworzyliście jej taki pełen miłości dom i to wspaniałe jak o nią dbacie.
Pozdrawiam:)
Śliczny kotek, jak ładnie się przytula. Widać ze słodziak z niego.
OdpowiedzUsuńCudowny kocurek. Ja uwielbiam zwierzęta gdybym mogła przygarnęła bym chyba wszystkie
OdpowiedzUsuńPiękna historia. Bobo jest cudną koteczką. :) "Pamiętajcie, to nie są zabawki...". Dokładnie!
OdpowiedzUsuńPiękność!! Nasza wzięta za schroniska pierwszy raz wskoczyła mi na kolana po roku, wchodzi do łóżka by z nami spać po 2 latach, ale wzięcie na ręce... da się teraz przez 1-2, przedtem groziło utratą palca...
OdpowiedzUsuńKochane są koty, ale za psami też tęskniłam i teraz od kilku dni mamy szczeniaka. O dziwo 4 koty przyjęły go bez "ale" nawet jedna go broni, jak go za coś karcimy ;)
jaka przylepa teraz:D
OdpowiedzUsuńNam też ostatnio stuknął rok z Luną, która się do nas przybłąkała i której uratowaliśmy życie, a tym samym rok bez naszego Pućka, który odszedł :(
OdpowiedzUsuńFajny ten Bobo
OdpowiedzUsuńAdopcja kociaka to naprawdę wyjątkowe wyzwanie, ale wasza historia z Bobo pokazuje, że warto. Gratulacje z okazji rocznicy.
OdpowiedzUsuńWspaniała, poruszająca historia, aż się wzruszyłam. Koteczka cudna, ale Ty jesteś jeszcze "piękniejsza" z Twoim podejściem do tego okaleczonego psychicznie zwierzaka. I wiele mądrych słów tu zawarłaś, Aga... Bardzo wartościowy post. Przytulam Bobo i Ciebie także...
OdpowiedzUsuńPiękna Bobo. Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńPiękna! Cieszę się że wszystko dobrze się ułożyło, pozdrowienia serdeczne 😊
OdpowiedzUsuńAle słodziak :D
OdpowiedzUsuń