Sezon na książki świąteczne już od pewnego czasu otwarty, zatem i u mnie chociaż jedna z tego gatunku powinna się pojawić. Nie jestem fanką przesłodzonych opowieści, ale żebym nie wyszła na stuprocentowego Grincha, jedna przeczytana!
Twórczość Doroty Gąsiorowskiej poznałam jeszcze przy debiutanckiej powieści, pamiętam byłam mile zaskoczona, ponieważ fabuła mocno mnie wciągnęła, a pióro autorki okazało się przyjemne dla oka. Później gdzieś się nasze drogi rozeszły, aż w tym roku miałam możliwość przeczytania - "Opowieści błękitnego jeziora". Jak już wspomniałam, książki świąteczne u mnie występują w minimalnej liczbie, ale zawsze staram się zrobić chociaż jeden wyjątek. Pozostaje pytanie - czy to był dobry wybór?
Sonia wybrała się do Bukowej Góry w celu zbierania materiału do artykułu. Okres przedświąteczny, który i tak miała spędzić samotnie, postanowiła wykorzystać podwójnie. Bo i dłuższy wyjazd poza miejsce gdzie mieszka i pracuje, odpocznie od codzienności, a przy okazji na luzie, bez pośpiechu dowie się najciekawszych rzeczy do napisania tekstu. Wcześniej poznani właściele kawiarni okazali się bardzo przyjaźni, dlatego kobieta zdecydowała się na dłuższy pobyt, niż początkowo zamierzała.
Gdy przyjechała na miejsce, zobaczyła, że zima w tym małym miasteczku rozkręciła się na dobre, ale nie zniechęciło to kobiety, przed wyruszeniem zapoznawczym po okolicy. Wcześniej wstąpiła przywitać się z właścicielami, by później ruszyć w dalszy rekonesans. Oczywiście nie mogła doczekać się wieczornego spotkania, podczas którego miała usłyszeć opowieść o historii złotego serca.
W końcu kiedy dochodzi do rozpoczęcia jakże ciekawej opowieści, razem z Sonią zagłębiamy się w niesamowitej historii, która opowiada o jeziorze, przy którym nieliczni mogli spotkać pewną osobę. Tutaj zaczyna się początek losu ludzi, żyjących codziennością i cieszącym tym, co mieli, a nie liczyli, że mogą zyskać jeszcze więcej.
Mam do tej książki mocno mieszane uczucia. Jak można się dowiedzieć z nakreślenia fabuły, Sonia przyjchała do Bukowej Góry w przedświątecznym okresie - bo jak wiadomo świąt nie lubiła. I wiecie, ja naprawdę rozumiem, że jest wielu ludzi nielubiących święta, ale naprawdę już tyle książek zostało napisanych w tym temacie, że można było sobie odpuścić epatowaniem niechęcią do gwiazdki, a później magicznym odczarowaniem...
No dobrze, ale nie myślcie, że będę cały czas narzekała, bo Opowieść błękitnego jeziora, ma naprawdę mocny filar fabuły, a jest nim, właśnie ta historia, po którą przyjechała Sonia. Gdybym mogła, z chęcią bym wycięła z książki wstawki dotyczące Sonii, a zostawiła tylko tę o jeziorze. Nie mam pojęcia, jak autorka może napisać inaczej jedną książkę. Rozdziały dotyczące teraźniejszości były dla mnie drogą przez mękę, ale w momencie przejścia do przeszłości, nie mogłam się oderwać od stron.
Tytułowe jezioro ma swoją bardzo ciekawą przeszłość, która później opowiadana była jako jedna z wielu legend. Jedni wierzyli, inni nie bardzo, ale każdy był ciekawy, kto może zostać wyróżniony, by poznać kobietę mieszkającą nad jeziorem - Marana, bo o niej mowa, nie ukazywała się każdemu, ale pewnego dnia, wracającemu młodzieńcowi, który był u kresu sił, postanowiła pomóc. Z początku młody mężczyzna myślał, że się przewidział, ale trzymał w dłoni dowód, który był prawdziwy - złote serce. A razem z nim, jego życie miało się odmienić... I tak rozpoczęła się historia manufaktury czekolady.
Moim głównym zarzutem co do rozdziałów z Sonią, była narracja pierwszosobowa. Naprawdę, kochani autorzy, nie róbcie tego powieściom obyczajowym! Można to przełknąć w przypadku młodzieżówek, kiedy faktycznie te przemyślenia mają sens i wnoszą sporo do fabuły, jednak obyczajówka? Czytało się jak po grudzie, a szkoda, ponieważ moja ocena byłaby zupełnie inna, gdyby nie narracja.
Podsumowując, uwielbiałam rozdziały dotyczące historii złotego serca i klimatu jaki stworzyła autorka do tego fragmentu książki. Wyczekiwałam, kiedy bedę mogła wrócić do tych ludzi i ich życia jakie wiedli. Naprawdę dla samej tej opowieści warto sięgnąć po książkę. Oczywiście nie ujmuje całości, mnie niestety nie porwała postać Sonii, ale jak wspomniałam, ciężko mi było przebrnąć przez formę narracji i po prostu czułam zniechęcenie. Jednak jeśli komuś nie przeszkadza, to myślę, że będzie zachwycony Opowieścią błękintego jeziora, ponieważ jest naprawdę wciągająca.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Znak Literanova.
A ja Agnieszko z kolei polecam Cecelię Ahern: "Podarunek". Pozdrawiam, kilka godzin bez internetu, chyba przez tę pogodę ;-) .
OdpowiedzUsuńCzytałam podarunek, bardzo przyjemna lektura. Jak większość Ahern :)
UsuńDzięki za recenzję i to że twoja ocena nie tylko chwaliła, ale również odkrylas słabe strony tej książki.
OdpowiedzUsuńStaram się szukać plusy i minusy :). Książka jest dobrze napisana, więc warto zwrócić uwagę;)
UsuńBeautiful blog
OdpowiedzUsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka mogłaby mi się spodobać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
To dobrze, bo to naprawdę ciekawa pozycja :)
UsuńDawno nie czytałam świątecznych książek. Może bym się skusiła na coś
OdpowiedzUsuńMam podobnie,,zazwyczaj omijam, ale czasem lubię się skusić:)
UsuńW sumie to chyba narracja by mi nie przeszkadzała, przeczytam i ocenię ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie można śmiało czytać, bo ja niestety z tym mam duży problem. Dlatego nie oceniam książki źle, bo jest naprawdę bardzo ciekawa, ale no narracja mnie pokonała 🙈
UsuńU mnie w domu dwie świąteczne książki : Wigilia Małgorzaty i Świąteczne morderstwo.
OdpowiedzUsuńPewnie trudno wymyślić oryginalną fabułę na święta...
Swiatecznd morderstwo bardzo do mnie przemawia 😃😎
Usuńhmm, mam mieszane odczucia. Ale mogłabym dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem, ale tutaj moim największym zarzutem jest narracja, więc jeśli nie masz z tym problemu, nie obawiaj się całości 😊
UsuńHmm... zastanowię się. Właśnie szukam jakiejś świątecznej książki na grudzień. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję, książki nie kupię ale miło się czyta Twój wpis, miłego wieczoru życzę :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie diametralnie różne uczucia Ci towarzyszyły podczas tej lektury, ja chyba nie przebrnęłabym
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam świątecznych książek. Taki rodzaj narracji mi nie przeszkadza, więc może się skuszę:)
OdpowiedzUsuńGłośno o tej powieści, ja czasem lubię takie lżejsze pozycje, ale mam ich na ten rok aż 4 w planie :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńJuż słyszałam o tym tytule, ale sama nie miałam okazji poznać go bliżej. Ciekawa jestem, jak by mi się spodobał :) Chyba nie pozostaje mi nic innego jak sprawdzić to na własnej skórze :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Fajnie, że jest mega wciągająca :D
OdpowiedzUsuńTa książka wciąż mi się przewija przed oczami, to chyba przeznaczenie :)
OdpowiedzUsuńA ciekawa jestem czy to kwestia tego, że po prostu nie przepadasz za narracją pierwszoosobową, czy akurat tutaj wydawała ci się na przykład nienaturalna :) Mimo wszystko fajnie, że coś ciekawego w tej historii dla siebie znalazłaś :)
OdpowiedzUsuń