marca 17, 2015

marca 17, 2015

Wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak


Chciałam Wam kochani zaprezentować wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak autorką ciekawych książek, które miałam przyjemność przeczytać. Wszystko zaczęło się od Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna -  Właśnie ta historia zachwyciła wielu czytelników, później ukazały się Nalewka zapomnienia oraz w nieco innym klimacie i innych czasach piękne Meandry miłości.
Dzisiaj swoją premierę ma najnowsza książka zatytułowana Dom na skraju. Z tej właśnie okazji postanowiłam zadać kilka pytań związanych z czasami bardziej odległymi. Jak wspomniałam w ostatnim poście Kasia pochodzi z Lubania, i to właśnie z tym miejscem ma wiele ciepłych wspomnień. Jakich? Zapraszam do wywiadu! :)







A.B - Może na dobry początek zapytam z jakim ciepłym wspomnieniem kojarzy Ci się dzieciństwo w Lubaniu? Czy jest chwila do której lubisz wracać?

K.B-K - Spędziłam w Lubaniu całe dzieciństwo i mam mnóstwo ciepłych wspomnień związanych z tym miastem. To przecież był mój dom. Przez długie lata mieszkaliśmy z rodzicami na ulicy Esperantystów 1a/17. Najwcześniejsze wspomnienie jakie mam, wiąże się z tym mieszkaniem – pamiętam, że w czasie zabawy przewróciłam doniczkę, która się stłukła. Wystraszyłam się bardzo, ale jednocześnie byłam zafascynowana ziemią rozsypaną na dywanie. Inne, ważne dla mnie wspomnienie pochodzi z czasów, gdy chodziłam już do pierwszej klasy. Zachorowałam na świnkę, mama poszła po lekarstwa i po drodze wstąpiła do księgarni. Przyniosła mi komiks Tadeusza Baranowskiego „Skąd się bierze woda sodowa”. I mimo że świnka to nieprzyjemna choroba, dzięki temu komiksowi ten dzień jest jednym z moich przyjemniejszych wspomnień. Tym ważniejsze, że na komiksach tego autora mój syn uczył się czytać.
Z przyjemnością wspominam też święta, choć czasem bywało tak, że spędzałyśmy je z mamą same, bo tato, który był wojskowym, musiał być w koszarach.
Wiem, że zdarzały się jakieś cięższe chwile, ale generalnie Lubań jest dla mnie magiczną krainą dzieciństwa, gdzie zawsze było miło i wesoło. Zachowałam tylko dobre wspomnienia.


A.B - Jaka była mała Kasia? Grzeczna dziewczynka, czy może biegająca wraz z innymi dziećmi w zakazane miejsca?

K.B-K  - Jedną i drugą oczywiście. Byłam grzeczną dziewczynką i dobrą uczennicą, ale bywałam też łobuzem, który niejedno miał na sumieniu.

A.B - Gdzie lubiłaś wychodzić na spacery aby pobyć sama? Masz ulubione miejsce w mieście?

K.B-K - Kiedy dziś myślę o Lubaniu, to właśnie spacery są tym, co najbardziej kojarzy mi się z miastem. I to wcale nie samotne spacery, tylko takie z rodzicami i przyjaciółmi. Najczęściej chodziliśmy do lasu za Osiedlem Piastów. Było tam wiele klimatycznych miejsc, zwłaszcza nad strumykiem. Pieszo docieraliśmy do Pisarzowic. Spacerowaliśmy po terenach ogródków działkowych. Z moim tatą wypuszczaliśmy się na wycieczki rowerowe do Kościelnika, Henrykowa, Wesołówki. Sama chętnie włóczyłam się po mieście, Lubań ma wiele urokliwych zakątków, lubiłam je odkrywać wciąż od nowa. Jednym z miejsc które wspominam z ogromnym sentymentem jest księgarnia, która mieściła się przy ulicy Spółdzielczej. Pojawia się ona w moich bardzo wczesnych wspomnieniach. W jednym z nich stoję przed kasą z książeczką „Kolczatek” Heleny Bechlerowej. Mam ją do dziś, a mój syn pokochał uroczego jeżyka równie mocno, jak ja. Kiedy byłam starsza bywałam w tej księgarni prawie co dzień.

A.B - Jako dziecko intrygował mnie ciemny i nieco tajemniczy park na Kamiennej Górze i wiedza, że miejsce to jest pozostałością po wulkanie, jakie w Tobie budził reakcje?

K.B-K - Na Kamiennej Górze po raz pierwszy w życiu zobaczyłam wiewiórkę. Pewnie nie miałam wtedy nawet trzech lat. Później było to miejsce jesiennych wypraw po liście, spacerów z koleżankami.

A.B -   Poza Lubaniem miałaś miejsca które zwiedzałaś na przykład z koleżankami ?

K.B-K - Dużo zwiedzałam, choć teraz mam wrażenie niedosytu, które wynika z poczucia, że nie dość doceniałam możliwość korzystania z uroków mieszkania w tak pięknym miejscu. Pamiętam wycieczki na Chojnik, do Zamków Czocha i Książ, wyprawy w góry. Jednak moje najcenniejsze wspomnienie z miejscem poza Lubaniem to klasowa wycieczka do fabryki szkła w Pieńsku. To było coś niesamowicie fascynującego.

A.B -  Jakie były Twoje pierwsze odczucia gdy po wielu latach przechadzałaś się ulicami miasta?

K.B-K - Przyznam szczerze, że było mi smutno. Zawsze wiedziałam, że kiedyś wyjadę z Lubania, nie przypuszczałam jednak, że moje więzy z tym miastem zostaną prawie całkowicie zerwane. I nagle poczułam, że choć ja ciągle myślę o tym miejscu, jestem mu zupełnie obojętna. Zdałam sobie również sprawę, że gdybym cofnęła czas, moje życiowe wybory byłyby takie same – na pewno wyjechałabym na studia do Wrocławia.

A.B -  Twoje najlepsze bądź najciekawsze wspomnienie ze szkoły?


K.B-K -  Najlepsze wspomnienie ze szkoły – zakończenie roku. To nie żart. Tak naprawdę nie przepadałam za szkołą. Nie mogę powiedzieć, że było źle. Wręcz przeciwnie, atmosfera zarówno w podstawówce, jak i liceum była bardzo dobra, nauczycielom nie brak było doświadczenia i zaangażowania. Doceniam to i teraz, jako osoba dorosła czuję wdzięczność. Nie będę jednak hipokrytką opowiadającą, jak to uwielbiałam szkołę. Prawda jest taka, że nie lubiłam do niej chodzić.

A.B -  Pamiętasz swoje pierwsze marzenia o przyszłości? Kim chciałaś zostać?


K.B-K - Świat przyrody fascynował mnie od zawsze, więc kiedy wyrosłam z dziecięcych marzeń o zostaniu księżniczką, myśl o tym, że wybiorę zawód z nim związany, była najsilniejsza.

A.B - Szkolne miłości? Kasine serduszko zabiło szybciej na widok kolegi z ławki, klasy wyżej? :)

K.B-K - Nie przypominam sobie. Nie powiem, żeby nie było w tamtych czasach jakiś szalonych fascynacji, ale obiekty moich westchnień na ogół bywały bardzo papierowe. Kochałam się w bohaterach książkowych. Zazwyczaj miłość taka kończyła się na ostatniej stronie, ale kilka fascynacji pozostało do dziś, na przykład Atos z „Trzech muszkieterów” wciąż wydaje mi się bardzo interesujący.

A.B -  Pisząc wypracowania miałaś podejrzenia, że dłuższa forma to byłoby coś co polubisz robić? Czy raczej zajmowanie się nimi było czymś mało interesującym?

K.B-K - Początkowo preferowałam matematykę, głównie dlatego, że Pani Krystyna Wandycz miała niezwykły dar czynienia zagmatwanego świata liczb jasnym i prostym. No i w matematyce było mało pisania. Byłam w szóstej klasie, gdy moim nauczycielem języka polskiego został Pan Jerzy Zieliński. Lekcje polskiego stały się przygodą, bo nagle było ciekawie, fajnie. Czasem poważnie, czasem zabawnie. Tematy wypracowań, które zadawał, wymagały kreatywności, to mi się bardzo podobało. Jednak nie przyszło mi wtedy do głowy, że mogłabym pisać zawodowo. Wolałam czytać to, co napisali inni. I bardzo się cieszę, że mój zachwyt nad cudzą książka do dziś został nienaruszony, że gdy czytam, nie zastanawiam się nad zastosowanymi przez autora rozwiązaniami strukturalnymi, tylko zostaję pochłonięta przez fabułę. Nie chciałabym czytać jak literaturoznawca, czy pisarz konkurent, chcę zawsze pochłaniać historie z książek jak zwykły czytelnik.
                   
                                    Premiera - 17.03.2015


Kasiu, serdecznie dziękuję za ciekawe odpowiedzi:) 


Dla Was moi drodzy mam jeszcze dwa linki, pierwszy do filmu w którym Kasia czyta fragment najnowszej książki!:) Oraz do konkursu u zaprzyjaźnionej koleżanki z bloga, kochanej Irenki - Zapatrzona w książki - gdzie można wygrać o ile dobrze pamiętam trzy egzemplarze Domu na skraju !!  


10 komentarzy:

  1. Ach, gdyby taki Atos żył w rzeczywistości to bym się z panią Kasią o niego pokłóciła :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wywiad, daje możliwość poznania Kasi z zupełnie innej strony ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący wywiad, dzięki któremu mogłam nico przybliżyć sobie sylwetkę autorki. Ja również nie lubiłam szkoły, ale zakończenie roku szkolnego wspominam koszmarnie. Nigdy moja klasa nie rozstawała się w tzw. przyjaźni, tylko każdy szybko ''uciekał'' w swoją stronę, co mnie osobiście smuciło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy wywiad szczególnie, że nie czytałam jeszcze żadnej powieści autorki, a chociaż przez wywiad została mi przybliżona osoba autorki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczorajszy dzień spędziłam na lekturze "Domu na skraju", cudny jest i gorąco polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam, uwielbiam prozę Kasi. Trafia do mnie w 100%. Bardzo interesujący wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie czekam na tę książkę i jestem niezmiernie ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam w planach książkę tej pani ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. I teraz skoro poznałam trochę autorkę to pasowałoby dowiedzieć się, jak pisze w swoich książkach xd

    Zapraszam do siebie,
    http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Do autorki grzeczna dziewczynka mi nie pasuje, jakoś zawsze sobie ją wyobrażałam jako Kasię-łobuza. W sumie nie wiem dlaczego, no ale... :P

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger