Naprawdę. Nie znoszę świąt. Żadnych. To siedzenie przy stole z rodziną, bo tak należy. Bo przecież święta to czas kiedy wszyscy się KOCHAMY - Taaa jasne. Obłuda. Te uśmiechy. I pytania. Co u Ciebie? Masz pracę? Dobrze zarabiasz? A mąż/żona itp. Bla bla bla. Jeden wielki spęd po to by każdy mógł zrobić legalne rozeznanie komu lepiej, a komu gorzej. By później w domowym zaciszu podyskutować, albo przeanalizować jakim prawem temu X lepiej się wiedzie, ale jednak dobrze, że Y znowu się coś rozwaliło.
Tak, święta są wspaniałym okresem gdy wysyłane w świat są sztuczne i wymuszone uśmiechy. Radosne uściski, potajemne wywracanie oczami. Składanie życzeń, które mamy nadzieje, że się nie spełnią bo jeszcze ta osoba będzie szczęśliwsza i o czym będzie debata przy kolejnej okazji? W końcu musi być poruszony jakiś ważny temat między ugryzieniem jednego, a popiciem trzeciego. A o czym najlepiej się rozmawia? O potknięciach najbliższych, o błędach jakie popełnił. O tym, że "biedactwu" znowu się nie ułożyło. Ewentualne udawanie. Moje życie jest takie poukładane, to nic,że ledwo mam siłę wstać i iść do pracy, ważne by pozory nie zostały rozwiane...
Tak, święta są cudownym okresem. Urabianiem po pachy, słanianiem się na nogach, wykosztowywaniem ,a potem i tak droga rodzina stwierdzi, że pierogi niedosolone, barszcz mógł być ostrzejszy, i dlaczego jest sernik zamiast makowca?
Nie lubię tej całej gorączki świątecznej, biegania po sklepach, trwonienia pieniędzy na jedzenie. Szczerze mówiąc, głupotą jest inwestować tyle funduszy na dwa dni siedzenia i żarcia. Serio. Głupota.
Dla mnie wymarzone święta to byłyby wtedy gdybym mogła sobie gdzieś pojechać, najlepiej gdzie jest lato i po prostu cieszyć się słońcem. Pospacerować, mieć święty spokój i możliwość nie odpowiadania na debilne pytania, które co roku wkurzają i co roku niebywale irytują. Co gorsza zadawane są przez te same osoby.
Wiem, że dla wielu czytających ten post, moje słowa będą nie do pomyślenia. Bo przecież Święta to czas cudów. Taaak, z pewnością. Tylko dla mnie cuda jakoś nie kojarzą się z tym całym splendorem. Wyścigi w przygotowaniu jak najlepszych dań, najsmaczniejszych, najbardziej efektownych... Tak. To jest faktycznie magiczne....
Ostatnio oglądałam ciekawy film, szczerze mówiąc fajnie został w nim ukazany cały etap przygotowania do świąt, że czasem idealnie nie znaczy szczęśliwie. Kochajmy się od święta ...
Łapcie zajawkę filmu.
A się pod tym podpiszę, a co! Myślę dokładnie tak samo. Już wolałabym spędzić te dni z tymi prawdziwymi przyjaciółmi gdzieś w domku czy gdziekolwiek.
OdpowiedzUsuńMyślę, że sporo osób w głębi duszy podpisze się pod Twoim postem, ponieważ w wielu aspektach masz rację. Ja też kiedyś nie znosiłam świąt, ale odkąd mam własną rodzinę inaczej patrzę na to wszystko. Nie zmienia to jednak faktu, że podchodzę na luzie do przygotowań świątecznych i do tej całej otoczki świątecznej.
OdpowiedzUsuńOd kilku lat Święta spędzam tylko z najbliższymi, ale tymi naprawdę bliskim, a nie dalszymi krewnymi, którzy właśnie tak fałszywie życzą, złośliwie dopytują, a potem obgadują za plecami. Polecam taki sposób na świętowanie, od razu jest milej i przyjemniej.
OdpowiedzUsuńA ja spamuję i serdecznie zapraszam Cię do akcji "Wędrująca książka", którą organizuję. Więcej szczegółów w linku: http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2015/12/wedrujaca-ksiazka.html
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę cudownych świąt!!
Coś w tym jest...ja w tym roku nie mogę spędzić Świąt z tym, kim bym najbardziej chciała, więc momentami czuję się podobnie. ;)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam święta. Kocham swoją rodzinę, mam w niej zawsze wsparcie i życzenia są zawsze szczere...
OdpowiedzUsuńJa w święta staram się skupić na bardziej duchowych przeżyciach niż na tym rodzinnym, męczącym zlocie. Pomaga :)
OdpowiedzUsuńTo ja Ci życzę, żeby Ci nikt głowy nie zawracał, spokoju i cierpliwości:)
OdpowiedzUsuńPowiem ci szczerze, że gdybym miała takie Święta jak większość, to też bym ich nie lubiła. Czyli gdybym musiała siedzieć przy stole razem z ciotkami, wujkami, babciami, dziadkami, kuzynami i udawać że mi się podoba. Na szczęście ja Wigilię spędzam tylko z mamą i tatą, a dwa następne dni z narzeczonym i cieszymy się czasem wolnym, który możemy razem spędzić, czyli robimy to co zwykle+ zajadamy lepsze jedzenie niż zwykle ;) Prezentów sobie nie kupujemy od dawna, bo oboje twierdzimy że to nie ma sensu, bo męczyłoby nas wymyślanie prezentu dla drugiej osoby co roku. Także ja Święta właściwie lubię ;)
OdpowiedzUsuń