Ślub, jedno z ważniejszych wydarzeń w
życiu każdego człowieka. Jedni biorą go z obowiązku, inni jak należy... z
miłości. Romantyzm aż się wylewa z każdej strony, ferwor przygotowania
pochłania każdą wolną minutę. I nie pozostaje już nic, a tylko
wyczekiwać TEGO dnia.
Kiedy suknia już czeka w domu, kiedy
sala ubrana, a jutro krocząc przez kościół zajrzy w oczy ukochanego i
zobaczy w nich.... No właśnie, co? Co zobaczyła Kalina w twarzy swego
"za chwilę męża" stając przed ołtarzem? I czy widok był taki jaki
oczekiwała?
Wieczór panieński, tradycja albo i
nie, grunt, że razem z przyjaciółkami można spędzić ostatnie chwile
wolności, przeżywać, powspominać to co było, ponieść wodzę fantazji i
pobawić w kreowanie przyszłości już nie jak "ja", a "my". Wszak to tak
romantycznie brzmi, już od teraz będziemy tworzyli jedność i tak dalej.
Kalina czuje ten dreszczyk ekscytacji, piękna suknia zdobi pokój i
jeszcze tylko ten jeden wieczór, jedna noc
i....
Koleżanki śmieją się, doradzają i
podpytują. W końcu euforia zaczyna udzielać się nie tylko przyszłej
pannie młodej. Jedna z nich coś próbuje zasugerować, ale oczywiście po
alkoholu rozmowy przeważnie toczą się w innym kierunku i tak naprawdę,
na drugi dzień nikt ich nie chce pamiętać, a tym bardziej przejmować się nimi. A
może jednak czasem, wypadałoby skrzętnie zanotować wypowiedziane słowa
mimochodem?
Nadchodzi ta godzina, ten moment wejścia
do kościoła. Kalina zmierza w kierunku wybranka, i jego twarz wcale nie
odzwierciedla tego samego co jej, nie widzi oddania i zaślepionego
miłością spojrzenia. Coś chyba jest nie tak. Może stres? Na pewno! W
takim dniu KAŻDY przez małą chwilkę odczuwa stres, by później móc ze
śmiechem wspominać tak nieoczekiwaną, zupełnie irracjonalną reakcję.
Problem w tym, że przyszły mąż mówi coś zupełnie innego
aniżeli powinien, a w dodatku jedna z przyjaciółek zdaje się nagle
wiedzieć bardzo dobrze o czym mowa. Czy możliwe jest by scenariusz rodem
z filmu pod tytułem "kto zna powód by ta para nie zawarła związku
małżeńskiego" odegrała swoje pierwsze sceny na JEJ, KALINY ślubie?
Kalina w przypływie rozpaczy i
wściekłości postanawia nie rezygnować z wykorzystania podarowanego
prezentu, jak sobie tłumaczy jakieś "odszkodowanie" za poniesione straty
uczuciowe i nie tylko, jej się należą. Tak więc z wypchaną walizeczką
oraz książką pod pachą udaje się do starego dworku w którym to powinno
znajdować się SPA. Już w drodze do posiadłości coś zaczyna wyglądać
podejrzanie, jednak dziewczyna albo udaje, że nie widzi ostrzegawczych
sygnałów, albo jest naprawdę naiwna, dlatego już za chwilę stoi przed
dworkiem, który... no niekoniecznie jawi się jako luksusowy kurort
wypoczynku i odnowy, ale to jest tylko dopiero początek niefortunnych
przypadków i wypadków z jakimi będzie musiała się zmierzyć bohaterka. Co
jeszcze zaserwował autorka? I jaki będzie miał wpływ na Kalinę pobyt w
tym jakże uroczym miejscu ?
Książka pani Szarańskiej może nie
zalicza się do literatury "wysokich lotów", jednak szczerze przyznam,że
miło spędziłam czas czytając ją . Jest to w pewnym sensie komedia okraszona
lekkim "kryminalikiem", który to dodaje wątku sensacyjnego fabule. I
chociaż całość jawi się banalna i przewidywalna to w ogólnym rozrachunku
wychodzi ciekawie i lekko. To taki typ "odmóżdżacza" na wieczór po
ciężkim dniu.
Bohaterzy są ciekawie zarysowani,
Kalina nie jest drażniącą postacią, chociaż czasami jej pomysły i tok
rozumowania rozbrajają, chyba najbardziej polubiłam miejscową kucharkę i
jej pomocnicę. Kobiety, które mnie rozśmieszały i sprawiały, że nie
mogłam się doczekać co też dalej wymyślą. Ich interpretacja SPA w
wiejskim wykonaniu rozłożyła mnie na łopatki i w pewnym sensie
zadziwiła. Ponieważ czegoś podobnego sama bym nigdy w życiu nie
wymyśliła.
I chociaż I że Ci nie odpuszczę na
tle innych komedii, którymi się zachwycałam i zachwycam wypada nie aż
tak genialnie, to nie mogę powiedzieć, że książka nie jest warta
przeczytania, bowiem ma w sobie coś za co można polubić, za sprawą czego
ze chce się po odłożeniu, powrócić do przerwanej lektury. I to jest
chyba najważniejsze.
Dlatego jeżeli poszukujecie czegoś na
dwa wieczory, do odprężenia i poprawienia humoru, z czystym sumieniem
mogę polecić powyższą książkę. Nikt nie powinien się rozczarować.
Tekst stanowi oficjalną recenzję dla portalu DużeKa
Mam tę książkę w planach, mam nadzieję, że mi też się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTakie lekkie książki to ja lubię. O tej już wiele dobrego czytałam, więc może, może :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że na smutny wieczór, a ostatnio takich u mnie sporo, by się nadała. ;) Zapiszę sobie ten tytuł ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Ja jestem ciekawa, jak nasza blogowa koleżanka poradziła sobie z prozą. Mam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńKolejny raz widzę tę książkę, może w końcu uda mi się na nią znaleźć czas :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że pod wpływem twojej opinii zaczęłam ją czytać? Co prawda muszę przerwać na rzecz innej, ale czyta się przyjemnie i można się pośmiać. :)
OdpowiedzUsuńTakie lekkie lektury potrafią nieźle zrelaksować więc czasami po nie sięgam. Tę pozycję przeczytam z przyjemnością. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej bawiła mnie Szparka:) Czekam na drugą część.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale będę szukac, czasem potrzebna jest taka lektura na dwa wieczory ;)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to nie jest książka dla mnie, więc mimo pozytywnej oceny nie będę jej szukać.
OdpowiedzUsuńJa zawsze stresuję się wszystkim - nierzadko nawet ślubami osób, których niemal nie znam. A co najlepsze - swoim nie stresowałam się w ogóle... Nie wiem, jakim cudem. :P Po książkę sięgnę na pewno! :)
OdpowiedzUsuńJak dawno nie czytałam Twoich cudnych, zabawnych recenzji :) A książka Szarańskiej na tle innych bzdurnych komedyjek wypada doskonale, moim zdaniem. Przynajmniej językowo jest świetna :)
OdpowiedzUsuńJuż od momentu pojawienia się zapowiedzi wiedziałam, że jest to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie! Kupi... a nie, pozyczę od Bujaczka :D
OdpowiedzUsuń