Nadeszła chwila by opisać wrażenia targowe, spotkania blogerowe i całą resztę związaną z wyjazdem, który nie był wcale planowany, ale jakoś tak wyszło kiedy Irena napisała, że chce jechać i może byśmy się spotkały, a najlepiej razem pomieszkały przez te kilka dni pobytu. Niewiele myśląc ogarnęłam bilety na samolot, z biletami jest taka śmieszna sprawa, bo zamówiłam na tydzień wcześniej, później załapałam, że przecież to nie te daty, więc zamówiłam na ten prawidłowy termin (przebukowanie wychodziło drożej więc sobie odpuściłam), no i cudnie. Miałam bilety, Agata ogarniała spanie, było tylko załatwić urlopik w pracy i.... czekamy na przygodę! Z wyjazdem jednak nie było tak lekko jak się wydaje, bo przecież samolot z Wrocławia, więc musiałam dojechać najlepiej dzień wcześniej i nocować, bo lot z samego rana. Nocleg miał być, później się zbył, na szczęście dobra duszyczka w ostatniej chwili mnie przygarnęła, to było po prostu niesamowite i Ewuniu serdecznie dziękuję!! :* Uratowałaś mnie przed rezygnacją.
Następna sprawa to kolejny nocleg z niedzieli na poniedziałek, bo moje dziewczynki wyjeżdżały popołudniu 22-go, ja zaś następnego dnia, i co teraz? Ano znowu z pomocą wyszła mi cudowna osoba, a raczej ludzie czyli Madzia Kordel i jej kochany mąż przygarniając pod swój dach. Tak więc... wszystko poukładane, zostawało czekać na TEN termin i...
Piątek godzina 7.35 Bruchalek ku własnemu zdziwieniu ląduje w Modlinie, nie żebym była pod wrażeniem samego lądowania, tylko godzina jakoś taka dziwna, bo miałam być o 8.00 no ale widać loty też się mogą przyśpieszyć, korków nie było albo coś? ;)]]. Już za chwilkę nastąpić miało wielkie spotkanie z Irenką i Agatą, no i w końcu początek niezapomnianej przygody - nadmienię, że dziewczyny przyjechały specjalnie na lotnisko, po to aby ustrzelić słynny dziubek. Jak widać chociaż ta jedna rzecz wyszła nam planowo, bo później, później to już był istny żywioł :)).
W końcu! Po wielu godzinach błądzenia, po telefonach, wiadomościach i groźbach - docieramy pod stadion, z lękiem zerkając czy aby już nie czyha na nas jaka ręka gniewu, bo nie dość, że Ja - wredna i podła przyleciałam ( niestety nie na miotle, ale lot zaliczony). To jeszcze tyle się spóźniłyśmy. Biedna Angelika musiała taszczyć książki, okażcie swoje współczucie dla ramion tej dzielnej kobietki, bo ja już niebawem miałam się dowiedzieć i poczuć na własnych wątłych rączkach co oznacza ten ciężar ;).
Chyba dla każdego z nas, blogerów ważnym dniem na targach była sobota, ponieważ w ten dzień była umówiona nie tylko sławna loteria, ale i również spotkanie. Cała nasza trójka była niesamowicie ciekawa całego wydarzenia, bo w końcu inaczej jest sobie gdzieś tam komentować w odmętach internetów, co innego bezpośrednia konfrontacja. Jakież są moje i tylko moje wrażenia? ;)
Jak większość wie, albo i nie. Loterię prowadziła Natalia ( książkowe "kocha, nie kocha"), Madzia (książkowe wyliczanki) oraz Asia ( siostra Madzi) jeżeli kogoś pominęłam wybaczcie, dopiszcie;).
No i tutaj muszę wam powiedzieć, że Natalia - Boże no cudowna kobietka! Nie da się nie kochać, nie polubić i ogólnie wulkan pozytywnej energii zarażającej uśmiechem!;) Jak ja się cieszę, że mogłyśmy się (w końcu!!) poznać w realu! Madzia, również mega sympatyczna dziewczyna, tak nas kochane przyjęłyście z radością, bo my tak troszkę niepewnie do Was zmierzałyśmy, a tutaj tak milutko i ogólnie dzięki Wam było wspaniale!:)
Z wiadomych przyczyn nie mogłyśmy siedzieć na trybunach ( co nie znaczy,że gorzej się bawiłyśmy, co to, to nie ;> ) Musiałam, ale to musiałam integrować się z resztą ekipy - a tak naprawdę to łakomym okiem łypałam w stronę stosów książków, które co tu dużo mówić, no wołały mnie z daleka, więc sami rozumiecie, przykleiłam się do tej szybki oddzielającej :) Tam w oddali zasiadła ta wredna i podła Kasiek, której w żaden sposób nie mogłam uprosić by zeszła do nas się przywitać ( o zdjęciu nie wspomnę, nie wybaczę, smutno mnie jest niebywale) w sumie troszkę wstyd się przyznać,ale nie wszystkich blogerów rozpoznałam, niektórzy sami się przedstawiali, inni z daleka spoglądali na mnie, na nas jak na kosmitki. Hmm no ja wiem,że troszkę byłyśmy głośno, ale cóż poradzić... poważnie to się w trumnie leży! ;) My miałyśmy początkowo trzyosobową imprezę, Agata, Irena i Ja, później dołączyły Angelika z koleżanką Magdą o ile dobrze zapamiętałam? Także tego, widać miałyśmy siłę przyciągania.
Tutaj to taka typowa ściema,że niby nie interesuje się przebiegiem loterii, a tak naprawdę dobrze wiedziałam co się dzieje, no i jeszcze Irena trzymała oczy na pulsie, jakby nie było nawet kiedy mnie się nie poszczęści to Irena jako już prawdziwa siostra podzieli książkiem:).
Szczerze to nie bardzo wiem o co chodzi w tym zdjęciu, dlaczego Agata nam zrobiła, ale chyba jakiś powód musiał być, albo ma służyć do indywidualnej interpretacji. Irena zamyślona, ja szukam czegoś pod nogami, albo nie wiem gdzie. Ktoś coś? ;)
Kocham to zdjęcie!! Chciały sobie dwie zrobić przytulaska, to proszę niczym superbohaterowie nadciągnęli z dwóch stron Asia i Mariusz. W ogóle to Mariusz był wszędzie, ja wam powiem z nim coś musi być, tak szybko się przemieszczać..., cholera Edkiem ze zmierzcha mi zaleciało, może wampir? Albo jakiś inny nie człowiek, ja jestem szalona, ale Ten to już przebijał wszystkich na pokładzie ;)
A tak się bawią blogerzy... przy pustym stole! Ha ha ha. Nie no, to był dopiero początek. I my naprawdę nie piliśmy alkoholu, to znaczy my trzy, co reszta tam miała w szklankach nie sprawdzałam, ale coś musiało być. Jaki eliksir albo inny magiczny napój. Jak widzicie, albo raczej nie widzicie. Cały czas brakuje Kasiek ( z pasją o dobrych książkach), która nagminnie mnie ignorowała, w dodatku krzyczała - tak tutaj się pożalę. No krzyczała na mnie, do mnie zamiast przyjść i trzasnąć sweet focie. No nie wybaczę! A jak mnie za rok nie będzie? :( Smutek wielki. Ale za to na pociesznie jest kto? Natalia i ... Mariusz! Mariusza to ja ogólnie nie znałam i każdego zapytywałam kim jest, bo szczerze mówiąc blogerów książkowych samcowych jakoś nie kojarzę, a tutaj proszę. Jeden taki oszołomek się trafił i wpadał w kadr jak popadnie;) Także jak by kto nie wiedział, jedyny pan na spotkaniu prowadzi bloga pod nazwą " książki w pajęczynie" ( robię darmową reklamę) no dobra za darmo być nic nie może, czekam na coś w zamian:), jak ktoś ciekawy może zajrzeć, puścić hejtem i wrócić do mnie.
No i tak na koniec. Jeden z mistrzów parkowania pod stadionem. Coś pięknego. Musiałam uwiecznić, bo takie perełki to ja wręcz uwielbiam.
No dobrze kochani, targi się zakończyły, większość z nas wróciła do codziennego życia. Praca czekała i za nic się nie dało udawać, że to jeszcze nie ta chwila. Zostały nam wspomnienia, piękne i mam nadzieje, niezapomniane. Ja tak sobie tutaj chwalę, ale każdy kto mnie zna zdaje sobie sprawę, że musi być jakieś, "ale" i ono oczywiście będzie.
Podsumowując, Targi Książki 2016 mimo tego błądzenia, mimo tych malutkich nerwów, uważam za wspaniałe, jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa ze spotkań, poznań tylu świetnych ludzi. Mam nadzieje,że za rok będzie powtórka. Tymczasem dziękuję za uwagę. Oczekujcie ostatnie postu, książkowego! Czyli to, co niedźwiadki lubią najbardziej. Ja idę szukać nowego regału.. ;)
Tak samo dla mnie spotkanie z blogerami potraktowałam jako zabawę i możliwość poznania ludzi, których znam tylko z blogów. Irena wiele razy mi mówiła "bo to jest ten i ten" a ja do niej "mów mi blogami kobieto". Jak się widzi twarz to jakoś łatwiej :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taki targowe spotkanie z blogerami... ;)
OdpowiedzUsuńTy to nawet relację potrafisz złośliwie napisać, jak Cię lovjuuuu wariatko ;) Widzę, że nawet dojazd miałyście niezbyt łatwy ;) na loterii jeszcze Beti G. była, czyli Beatka z bloga Greczynka czyta, jak mogłaś zapomnieć napisać ;)
OdpowiedzUsuńCo do Mariusza, czy ja dobrze widzę, to co widzę? On taki fajny jest ;)
A gwiazdorzenie, racja! To samo zauważyłam, ciekawe czy mamy na myśli te same blogerki ;)
Jednego żałuję, za mało czasu razem spędziłyśmy, stanowczo!
To ja jako "ten" Mariusz dodam coś od siebie :D Na prawdę było miło Cię poznać i zobaczyć, że pozytywnych świrów w blogosferze mamy więcej. Jak widzę przygód miałaś sporo. Bardzo dziękuję za podlinkowanie do mnie:) A ze swojej strony dodam, że fajne było przy Was oderwać się na te kilka dni od normalnego biegu praca dom :) Jeszcze raz dzięki i miło było :D
OdpowiedzUsuńZa przypomnieniem autorki bloga "Naprawdę*"
UsuńKocham cię, no kocham za to jak piszesz. No i zazdroszczę, bo tak nie potrafię. Może ja już nie będę pisać relacji, bo blado teraz wypadnie. ;D
OdpowiedzUsuńTo były niesamowite cztery dni, pełne błądzenia, odkrywania rzeczy oczywistych, śmiechu, wkurzeń, spotkań planowanych lub nie... Pomimo wszystko (tak, myślę to samo o gwiazdorzeniu) czuję, że niczego nie żałuję (no dobra, z niektórymi osobami chciałabym spędzić więcej czasu :().
Ależ Wam zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo, o kim piszesz;)
OdpowiedzUsuńA Twoje relacje są świetne:)
Hmm jestem ciekawa o jakich blogerkach piszesz. Ja, gdybym była na taragch to pewnie połowy osób bym nie poznała, bo latanie od stoiska do stoiska, wyczerpałoby moją uwagę do cna. Może za rok się pojawię :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje poczucie humoru - ta relacja rozkłada na łopaty! :D I weź się tak nie zachwycaj publicznie, jeszcze ktoś pomyśli, że ja jakąś gwiazdą jestem . Mam wrażenie, że następnym razem rozniesiemy targi - wszystko jedno, czy warszawskie, czy krakowskie. Może od razu przyjadę z odpowiednim transparentem? :D
OdpowiedzUsuńA tak serio nieserio - mega się cieszę, że mogłam Cię w końcu poznać na żywo :D W necie robisz wrażenie takiej złośliwej zołzy z humorem, co wprost uwielbiam, a na żywo jesteś po prostu szalonym aniołkiem, co ubóstwiam chyba jeszcze bardziej :D
No dobra, idź się ukrywaj dalej na tych swoich krańcach Polski. Ja tu będę umierać z tęsknoty i żyć wspomnieniami!
Zabiję Cię, pragnę rzec, że SPECJALNIE przeszłam z Asią pół Saskiej Kępy, żeby odnaleźć Was w tej knajpie, a Ty mnie jeszcze hejcisz, ani nie wspominam, jak dobijałam się do lejdi pół niedzieli, ale hejt, hejt jeno. Ehhhh mam za swoje.
OdpowiedzUsuńI ja tak Wam z Mariuszem dobrze życzę.... ehhhh Boże, takie moje życie...
Nie hejcę, tylko ubolewam,że właśnie z Tobą nie mam fotki, trochę głupio wyszło, a nie odbierałam ponieważ błądziłam po stolicy, więc troszkę wyrozumiałości, później oddzwaniałam! ;)
UsuńCiekawa relacja z Targów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Doczłapałam i ja do Twojej relacji (przynajmniej do tej jej części) :)
OdpowiedzUsuńSuper że udało nam się poznać. Z tymi trybunami trochę słabo wyszło mimo wszystko, ale warunki na stadionie są jakie są... Bardzo się cieszę, że dotarłyście zarówno na trybuny jak i na późniejsze spotkanie :)
Właśnie uświadomiłam sobie, że znam Twój blog, poczytywałam go jak jeszcze miałam czas na odwiedziny blogowe a dopiero na targach poznałam Cię osobiście :) Super!