Jest takie powiedzenie by nie oceniać książki po okładce, ja od teraz muszę sobie dopisać drugie. Nie sugerować się tytułem, który może być o wiele bardziej mylący od okładki.
Łabędzi śpiew nie wiem dlaczego skojarzył mi się z romantycznym fantasy, och ja naiwna. Jakże dalece tej książce do romantyzmu! Przeważnie zapoznaję się z notą od wydawcy, niestety w tym przypadku zupełnie o tym nie pomyślałam, co okazało się błędem. Ponieważ autor pod jakże ładnie brzmiącą nazwą ukrył coś przerażającego. Widmo zagłady całego świata oraz następstw wojny, która jak się okazuje nie jest końcem, ale dopiero początkiem koszmaru.
Akcja rozpoczyna się w momencie kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych zostaje postawiony przed trudnym wyborem. Dokładniej mówiąc decyzją rozpoczęcia trzeciej wojny światowej. Brzemię jakie spada na jego ramiona zdaje się być coraz cięższe i nie do wytrzymania. Bo jak można jednym słowem przyczynić się do katastrofy całej ludzkości? Jednocześnie mając świadomość, że do bitwy tak czy inaczej dojdzie. Pytanie tylko kto zada pierwszy cios? O ofiarach nikt nie chce myśleć. Wojna będzie i zbierze ogromne żniwo. Co nastanie później, kto przeżyje i w jaki sposób ludzkość poradzi sobie z jedną największych tragedii? Mnóstwo pytań i brak czasu na odpowiedzi, jeszcze chwila i nie będzie już nic. Natłok myśli zastąpią wystrzały bomb. Ziemia stanie się jednym wielkim cmentarzem i pogorzeliskiem.
Odkąd pamiętała była nazywana Nawiedzoną siostrą pewnie dlatego, że wierzyła w sąd Boży i nadejście Jezusa, który pewnego dnia zabierze ją z tego grzesznego świata. Należało tylko pokornie czekać. Kiedy myślała, że oto właśnie niebiosa się otwarły stanęła twarzą w twarz nie z Jezusem a samym szatanem. Poczuła obezwładniający strach i zrozumiała jedno. Jeszcze nie nadeszła chwila śmierci, musi uciekać jak najdalej od zła depczącego po piętach. Kim był i dlaczego ją prześladował. Sprawy zaczynają nabierać innego obrotu gdy błądząc po zgliszczach Manhattanu znajduje pierścień, jest zbyt piękny by go wyrzuć, ale skrywa w sobie dziwną moc, która przyciąga i uspokaja. Mała błyskotka stanie się ważnym elementem w podróży do określonego celu.
Swan kochała kwiaty od zawsze. Kiedy tylko miała możliwość na jakimkolwiek skrawku ziemi hodowała rośliny z którymi jak twierdziła potrafiła się porozumieć. Czuła ich ból kiedy ludzie je niszczyli, spokój gdy jesienną porą zasypiały. W chwili tragedii były z matką w podróży ku nieznanemu. Uciekały byle jak najdalej. Przypadkowy przystanek, a może jakaś siła postanowiła by zatrzymały się w miejscu zupełnie odległym od reszty cywilizacji. Dwóch nieznajomych mężczyzn. Dookoła pola kukurydzy i jama w piwnicy. To dzięki niej ujdą z życiem. Lecz podróż, która się rozpoczęła dopiero później zacznie nabierać powagi.
Planowali spędzić dwa tygodnie w podziemnym mieście. Wraz z rodzicami zmierzał do miejsca, które rzekomo chroniło przed atakiem bombowym. Ukryte z dala od newralgicznych punktów, przystań spokoju. Nikt jednak nie przewidział, że dla wielu wnętrze góry stanie się grobowcem. Ci, którym udało się przeżyć rozpoczną grę o przetrwanie. Bo dla Rolanda walka o życie stanie się grą w iście rzeczywistym świecie. Pozostaje pytanie gdzie kończą się złudzenia, a budzi dziki fanatyzm. Kiedy zabijanie budzi przyjemność. Gdzie podziały się granice między chęcią przetrwania, a rządzą mordu za wszelką cenę? Co może obudzić się we wnętrzu człowieka w chwili zagrożenia?
Nawiedzona siostra, mała dziewczynka i nastolatek fanatyk. Troje przypadkowych ludzi znajdujących się w różnych rejonach Ameryki. Każde z nich pragnie przeżyć, zaczynają zbierać wokół siebie ludzi. Coś albo ktoś popycha do jednego miejsca. Walka stanie się zażarta i nierówna. W świecie pełnym szaleństwa i śmierci nikt nie będzie czuł się bezpiecznie. Trzy grupy podróżujące nie mające o sobie pojęcia. Przerażająca postać czerpiąca radość ze śmierci. Podążająca w ślad za jedną z kobiet. Kim jest i czego chce?
Na początku muszę napisać - Jakże ja się cieszę, że skończyłam tę książkę! I nie, nie była zła.
Nie będę krytykowała jeżeli ktoś właśnie sobie pomyślał " o fajnie, będzie pojazd". Nic z tych rzeczy. Po prostu książka była, a dokładniej mówiąc jest przerażająca jak nie wiem co. Każdy kto regularnie mnie odwiedza wie, że nie czytuje horroru ani niczego co ma sobie coś strasznego czy brutalnego.
I kiedy zabierałam się za piękny tytuł nawet we śnie nie spodziewałam się tego wszystkiego. Jednak zacznę od początku.
Na Amerykę spada grad bomb, rozpoczyna się jeden z najgorszych scenariuszy ludzkości. Wojna. Jedno słowo, a posiadające wielką siłę i to uczucie przerażenia. Na samą myśl - mnie przynajmniej, włosy jakoś dziwnie się unoszą.
Miasta jedno po drugim zaczynają przypominać ruinę, dookoła słychać rumor zawalających się budynków, trzask szkieł oraz krzyk przerażonych uciekających ludzi. Jeszcze chwila, a nastanie budząca grozę cisza. Gdzieniegdzie można posłyszeć jęki konających. Autor nie poskąpił "barwnych" opisów szczątków, po których najnormalniej w świecie robiło mi się niedobrze. A to dopiero był początek. Najlepsze przed nami. Ameryka i zresztą nie tylko i inne państwa również. Umierały. Zasnuły się pyłem pożarowym. W powietrzu unosiły opary radioaktywne. Jedno było wiadome. Ci, którzy nie zginęli od razu czekała rychła i bolesna śmierć. Ostaną się najbardziej wytrwali i to Oni zadecydują o losach ziemi.
Wśród nich właśnie znalazła się Nawiedzona siostra - moja ulubienica. Ze mną jest chyba coś nie tak, mam dziwne upodobania do ludzi, którzy mają nierówno pod czaszką. W każdym razie siostrunia była genialna i z początku dzięki niej wytrzymywałam w czytaniu. Co będę ukrywała, jej teksty o Jezusie zjeżdżającym z nieba na talerzu czy spodku kompletnie mnie rozbroiły.
Następną równie ważną postacią była dziewczynka o imieniu Swan, niezwykle rozumna i wytrwała. Szczerze mówiąc podziwiałam to dziecko, ale nie jej postawa jest ważna. Z niewiadomych nikomu przyczyn każdy kto się z nią spotkał otrzymywał polecenie żeby Swan uratować. Musiała przeżyć za wszelką cenę. Nikt nie tłumaczy dlaczego. Jasne było tylko, że miała żyć.
Dla mnie przerażającą osobą był Roland. Jezusku nie dopuść bym kogoś podobnego napotkała w swoim życiu na drodze. Chłopaczysko młode i jakże wyrachowane. Nie miał w sobie żadnych ludzkich odruchów. Zimna kalkulacja i coś co budziło największe przerażenie. Radość na widok śmierci. Pragnął władzy i nic nie potrafiło stanąć mu na drodze do wytyczonego celu.
Oczywiście w książce występuję masa innych bohaterów, każdy z nich odgrywa bardzo ważną rolę. Dla mnie zagadką było coś o różnych twarzach, ścigające biedną nawiedzoną siostrunię. Niestety długo nie będzie nam dane dowiedzieć się skąd pochodzi i czego oczekuje budząca postrach istota.
Zastanawiałam się w jaki sposób opisać wrażenia po zakończonej lekturze. Ponieważ z jednej strony chcę jak najszybciej zapomnieć o tym co przeczytałam. Równocześnie mając świadomość, że książka jest naprawdę bardzo dobra. Budzi przerażenie, trzyma w niesamowitym napięciu i co najważniejsze. Kiedy chociaż na chwilę musiałam zaprzestać czytanie ciągle o niej myślałam. I mimo, że przy wielu scenach było mi słabo, mdliło i Bóg wie co jeszcze to czytałam dalej. Oczy robiły się coraz większe i większe aż w pewnym momencie doszłam do jednego wniosku, jeżeli kiedykolwiek przyjdzie mi dożyć wojny to niech mnie od razu coś zabije. Nie chce przechodzić przez koszmar, który opisał autor. Przeraża mnie taka wizja, szczerze niech mnie kto poczęstuje kulką w łeb i po sprawie. Sceny rzeczywiście apokaliptyczne. Atak bomb nie był straszny. Koszmarne były następstwa, co zrobiło się z ocalałymi ludźmi. Nie chciałabym przeżyć i zmierzyć z obliczem takiego świata. Na długo pozostaną w mojej pamięci obrazy zaserwowane przez autora. Miałam ochotę na romantyczne czytadełko, a zmierzyłam się z brutalną wizją przyszłości. Oby nigdy nie nastąpiła.
Krótko podsumowując Łabędzi śpiew powinien przeczytać każdy kto odnajduje się w tego typu gatunkach, kto poznał już autora, zaś ten tytuł jeszcze nie zagościł w czytelniczej półeczce. Szczerze polecam mimo swej traumy na najbliższe dni. Świetnie napisana, nie mam się do czego przyczepić.
Nie powiem zainteresowałas mnie. Lubuję sie się ostatnio w post-apo, ale horroru z tym motywem - nigdy
OdpowiedzUsuńJa tam lubię horrory :) Z przyjemnością sięgnęłabym i po ten :)
OdpowiedzUsuńTytuł faktycznie daje skojarzenia na coś romantycznego. Chyba się skusze, choć to brutalny świat a nie romantyczny :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety książka wciąż czeka na kupce zaległości ;/
OdpowiedzUsuńja się odnajduje, ale czytam bardzo rzadko, bo muszę wtedy mieć kogoś obok siebie, kto nie śpi ... :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, jednak się boję, że mogłabym mieć problemy z czytaniem i ciężko byłoby mi do niej powrócić.
OdpowiedzUsuńWidać, że Cię mocno trzepnęło;)
OdpowiedzUsuńTak Pauluniu, trzepnęło i to konkretnie;)
Usuń...Witam szczerze mówiąc , to wolę ,,Bociani klekot'' , niźli ,,Łabędzi śpiew '' , lecz lektura recenzji Pani Agnieszki tradycyjnie namąciła mi w głowie .I chyba czas już na zmianę upodobań . Dlatego zachęcony , sięgnę po książkę by na własnej skórze przetestować jej oddziaływanie na moją skromną osobę .
OdpowiedzUsuńWiem już dlaczego ta książka jeszcze nie zawitała na mojej półce ;) Ja też nie przepadam za książkami, które wywołują strach. Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuń