października 06, 2016

października 06, 2016

Nieboszczyk wędrowny




Za każdym razem kiedy spoglądam na okładkę, a dokładniej kota odnoszę wrażenie, że jest on niesamowicie zirytowany. Większość ludzi uważa, że zwierzęta nie okazują emocji. Nic bardziej mylnego, a koty są już w tym mistrzami. Zwłaszcza kiedy chodzi o te negatywne. Właśnie dzięki czarnemu kotu zwróciłam uwagę na tytuł, bo skoro dumnie widnieje to i musi mieć jakiś wkład w fabułę. Oczywiście przeczucie mnie nie zawiodło. 

Jednak kiedy zasiadałam do czytania nie spodziewałam się  jakim kotem okaże się czarny futrzak, ponieważ Belzebub już z racji imienia, które zobowiązywało musiał być dominujący, w dodatku silnie pilnujący własnego terenu...  
Ile wspólnego będzie miał z goła niepozorny kocur do tytułowego nieboszczyka - w dodatku wędrownego? O tym już za chwilę. 

O spadkach ostatnio jest coraz częściej w literaturze - szkoda, że ja nie mam w posiadaniu jakiegoś krewnego, który w drodze w zaświaty rzucił mi testamentem, a na nim jakaś ładna sumka. Już nie będę taka pazerna, domu nie wymagam. No ale jednak domy są w modzie, dlatego też nasi główni bohaterowie Marylka i jej mąż otrzymują dom oraz aptekę. Po ciotce z którą dosyć długo nie utrzymywali kontaktów. Nic to. Zapis jest, mówi kto ma przejąć działalność i dom. Młodzi małżonkowie mają głowy pełne ambicji, jako wykształceni farmaceuci otrzymują w prezencie aptekę z całym zapleczem. Nie lada gratka. Wiadomo jakie są czasy, a tutaj nie dość, że własna i dobrze prosperująca działalność w spokojnym miasteczku i cztery całkiem okazałe kąty. Spełnienie najskrytszych marzeń.  
Do pewnego momentu wszystko pięknie się układa. Nowi lokatorzy przeprowadzają się wraz ze swoim skromnym dobytkiem życia. Porządkują nieco przykurzone pokoje, oglądają co ciekawego zostało, a co należy wyrzucić. Załatwiają sprawy papierkowe przejęcia apteki, a kot pilnuje domu. Chociaż wersja oficjalna to spanie, ale każdy wie, że szanowny kot musi zrobić rozeznanie w terenie. Zwłaszcza kiedy pełno nieznanych zapachów, zakamarków pod dostatkiem, kto wie co czai się za drzwiami kolejnego pokoju. 
Belzebub dumnie acz ostrożnie przemierza kolejne pomieszczenia, ale to drzwi do piwnicy największe budzą zainteresowanie, co się za nimi kryje?  Niby otwarcie puszki pandory spowodowało, że wszystkie nieszczęście spadły na ludzi, ale czasem wystarczy nie w tym momencie co trzeba zajrzeć przez zamknięte piwniczne okienko... 

Bardzo lubię lekkie kryminały z czarnym humorem. Jest zagadka, ale przede wszystkim spora dawka śmiechu. Zwłaszcza kiedy jedna z głównych ról należy do kota. Więcej do szczęścia już nie potrzeba. Byłam ciekawa jak też pani Kursa wykreuje fabułę i postaci, czy będzie czytało się lekko, zaś nakreślone sytuacje wywołają uśmiech. 

Muszę przyznać, że książkę czytało się bardzo lekko, polubiłam bohaterów. Zwłaszcza dwie siostry, które były dosyć ekscentryczne, a już w szczególności jedna - bojąca się ducha zmarłej trzeciej siostry. Bo jak twierdziła, była tak wredna, że nawet po śmierci z pewnością nie odpuści w dokuczaniu. Niby mówią, że zmarli już nie zagrażają, ale kto ich tam wie. 
Oczywiście moim numerem jeden był kocur,  dumny i wiedzący czego chce. Typowy samiec, nie dostał to czego chciał to ukarał. No bo jakże? Człowiek, jego poddany się buntuje? Tak być nie może i nie będzie.  Świetnie autorka ukazała kocią osobowość, rozmyślania i zachowania. Bardzo, ale to bardzo przypadło mi do gustu. Perspektywa kocura. I to nie byle jakiego, władczego i obronnego! Strach się bać, a jeszcze bardziej stanąć oko w oko z Belzebubem.  

Podsumowując, po książce nie należy oczekiwać nie wiadomo czego. Jest to przeze mnie roboczo nazywany poprawiacz humoru na smutne wieczory, albo jak ktoś nie lubi - deszczowe. Wtedy akurat spisze się bardzo dobrze. Bo można się nie jeden raz uśmiechnąć. Może nie miałam ataków śmiechu, przez które musiałabym przerywać na chwilę czytanie, ale jestem na tak do tego tytułu. Polecam. 


Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa.

4 komentarze:

  1. Czasami taki rozsmieszacz jest od czasu do czasu potrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, te spadki zaczynają się powielać. Ale powieść Alka Rogozińskiego Jak cię zabić kochanie jest genialne. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, że ja mam podobne wrażenie, jak patrzę na okładkowego zwierzaka? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie, że zwierzęta potrafią wyrażać emocje! Ten kociak to wygląda na nieźle wkurzonego :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger