października 10, 2017

października 10, 2017

Kącik zagubionych serc



Miłość. Pragnie jej każdy, ale niestety nie wszyscy trafiają na nią ot tak, albo w ogóle. Często brakuje odwagi, czegoś, co sprawi, że dwoje szukających ludzi, odnajdzie właśnie siebie. W dobie internetów są odpowiednie strony, ale kiedyś usługi pełniły biura matrymonialne. Bardzo poważnie traktując swoich klientów, czy w dzisiejszych czasach podobna działalność może mieć swoich zwolenników?

Książka przyciągnęła mnie tytułem, okładką, ale czymś jeszcze, nie wiedziałam do końca czym, chciałam więc sprawdzić, czy TO COŚ miało również wnętrze? Odpowiedzi udzielę już za chwilę.



Wanda chyba wolałaby zastać w Tej sytuacji, swojego syna, niż własnego męża, który to jak jej się wydawało. Obiecywał wierność, że o miłości nie wspominając. I żeby chociaż napotkana w ich wspólnym łóżku panna była kimś wyjątkowym, a nie rówieśnicą syna. Niestety, los chwilami bywa okrutny. Zdradzona małżonka opuszcza niewiernego, zabiera dziecko, a dokładniej mówiąc nastolatka i wyprowadza się z domu.

Łatwo nie jest, nauczona do wygód, od lat niemająca pojęcia o pracy, próbuje pozbierać nagle roztrzaskane życie w całość. W końcu jest nie tylko zdradzoną kobietą, ale i matką. Syna, który na swoje i ich nieszczęście był świadkiem tegoż postępku. Co niestety nie postawiło tatusia w dobrym świetle. Teraz Wanda musi zadbać o siebie i Jakuba, który rozpoczyna szkołę średnią, ona zaś rozgląda się za pracą. Pomocy, ze strony bliskich trudno oczekiwać. Matka nie rozumie, dlaczego córka uniosła się honorem, siostra bardziej drażni, niż pociesza. A pracy jak nie było, tak nie ma.

I w końcu po tygodniach poszukiwań, okazuje się, że jest potrzebny ktoś do pomocy, problem w tym, że potrzebującym jest znajoma, znajomej matki. Znaczy matki Wandy. Co wprawia dumną podwójną rozwódkę w niechęć. Kolejny raz, los zdaje się brać sprawy w swoje ręce, każąc schować uprzedzenia do kieszonki.

Wanda, kobieta z dwoma rozwodami na koncie, staje przed drzwiami biura matrymonialnego o jakże urokliwej nazwie „Kupidyn w spódnicy”, w zaistniałej sytuacji zalatuje troszkę ironią, a może jednak przewrotność losu bywa celowa?



Kupidyn, bo tak w skrócie nazywam książkę, musiał swoje odleżeć na półeczce. Mimo że bardzo mnie zaciekawiła, nie zasiadłam od razu do czytania. Musiał nadejść odpowiedni czas, nie wiem, czy akurat tera taki się okazał. Po prostu gdzieś w stosie leżała, nagle przypomniałam sobie o niej, usiadłam i pochłonęła mnie całość.

Miałam ochotę na wieczorną wesołą lekturę, byłam przekonana, że właśnie ten tytuł taki będzie. I nie myliłam się, chociaż nie pomyślałabym, że razem z humorem wywoła we mnie aż tyle emocji.

I chyba będę powtarzała słowa z ostatniej recenzji, ale i tutaj muszę Was uprzedzić, że Kupidyn, nie jest li tylko czytadełkiem, na które z pewnością większość się szykuje, czy też klasyfikuje. Może i nie należy to literatury trudnej, jednak przepełniona jest mądrością życiową. Taką, która wnika w nas i otacza charakterystyczną aurą.

Jak wspomniałam, przygotowałam się na banalne historyjki, które umilą mi popołudnie, a tak naprawdę czytałam i przeżywałam każdą z nich, jakby były mi najbardziej bliskie. Cieszyłam, złościłam i wzruszałam. I kiedy nadszedł koniec, było mi jakoś smutno. Nie chciałam rozstawać się z nimi wszystkimi, bardzo polubiłam każdą z postaci — no, może oprócz niewiernego mężusia.

Mam nadzieje, że przekonałam Was, chociaż w maleńkim stopniu. Ta książka zasługuje na uwagę, zwłaszcza teraz. W te coraz częstsze ponure dni, gdy potrzebujemy oderwać od codzienności. Szczerze i z całego mojego czarnego serduszka polecam.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.


8 komentarzy:

  1. Muszę przeczytać. ;) Brzmi lekko, ale nie infantylnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę na książkę, w której zdradzona kobieta po rozstaniu podnosi się i pokazuje światu, ile jest warta, a że nie z jednym portek wskakuje w drugie. Ciekawe, czy tak książka spełniłaby moje oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chętnie ją przeczytam - kusi przede wszystkim piękna okładka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka kusi, ale Twoja recenzja kusi równie mocno.Mam nadzieję,że wkrótce uda mi się sięgnąć po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. No nieźle, książka wydaje się interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniale, że autorka oprócz humoru zawarła w tej historii także wartościowe treści, dlatego na pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po tym co tu przeczytałam to z chęcią ją przeczytam. Więc zapisuję tytuł.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger