sierpnia 13, 2023

sierpnia 13, 2023

W imię miłości. Opowieść o wielkim uczuciu w najtrudniejszych chwilach

 


Po otrzymaniu propozycji "W imię miłości. Opowieść o wielkim uczuciu w najtrudniejszych chwilach", byłam przekonana, że spotkam się z historią, która wzbudzi we mnie wiele emocji. Temat poruszony przez autorkę, jest niebywale trudny.  Decyzja zakończenia życia na etapie, gdy jeszcze świadomość jest sprawna i ciało nie odmawia posłuszeństwa. Odwaga, czy pójście na skróty? Można zadawać wiele pytań. Jednak Amy Bloom postanowiła opowiedzieć światu historię z perspektywy żony, która musiała stanąć u boku mężczyzny zdecydowanego na śmierć. Jaka była to droga? 



Książka ukazuje czas na chwilę przed śmiercią męża Amy Bloom oraz retrospekcje ważniejszych wydarzeń. Wstawki przybliżające czytelnikowi jakimi byli ludźmi zanim usłyszeli diagnozę, również już po tym kiedy się o niej dowiedzieli.  Amy opowiada czytelnikom jak doszło do poznania Briana, co sprawiło, że będąc już w wieku dojrzałym postanowili spróbować szczęścia we dwoje. Później wracamy do momentu na kilka dni przed wyjazdem do kliniki. Autorka dzieli się wspomnieniami ostatnich wspólnych spacerów, rozmów oraz przemyśleń, które towarzyszyły jej po przybyciu do Szwajcarii. 

Wszystko zostało bardzo dokładnie zaplanowane. W chwili gdy Brian dowiedział się o chorobie, było wiadomo, że nie będzie chciał umrzeć pokonany przez własny mózg. Bardzo szybko zdecydował o śmierci na własnych warunkach. Dla Amy jego decyzja oznaczała proces szukania odpowiedniego miejsca, gdzie procedura odbędzie się w pełni legalnie bez problemów prawnych. Sprawa okazała się bardziej skomplikowana, niż mogli się spodziewać. W Stanach Zjednoczonych można otrzymać zgodę na zakończenie życia dopiero, gdy stan zdrowia jest krytyczny. To znaczy egzystowanie w wielkim cierpieniu fizycznym, ale również rokowania na przeżycie nie mogą być dłuższe niż pół roku. 

Wiadome było, że przypadek Briana zostanie odrzucony. Miał przed sobą więcej niż pół roku. Pozostało znaleźć odpowiednie miejsce poza granicami kraju. I znaleźli - w Szwajcarii. Diginitas nie posiada aż tak restrykcyjnych wymagań. Pacjent musi być sprawny umysłowo i fizycznie, z zaświadczeniem od psychiatry, że nie leczył się nigdy na depresję. Nie miał innych problemów psychicznych. 
Amy Bloom zdecydowała się napisać do Dignitas z prośbą o wstępną analizę ich przypadku  w celu zakwalifikowania.

Pozostawało czekać na odpowiedź i mieć nadzieję, że tym razem odpowiedź będzie pozytywna. Inaczej przed Amy Bloom, ukazałaby się wizja niezbyt legalnego sposobu zakończenia cierpienia ukochanego męża. 



Trudno jest pisać opinię do książek biograficznych. Zwłaszcza gdy głównym motywem jest śmierć bliskiej osoby autora. Niemniej, autorka  opisując historię swojego męża i również własną, dała przyzwolenie na dzielenie się swoimi przemyśleniami. Właśnie o tym, będzie moje podsumowanie. 

Nie mam pojęcia, czy miałabym odwagę na podjęcie decyzji o odebraniu sobie życia w taki sposób. Nie będę się o tym wypowiadała, ponieważ nie wiem. Raczej chciałabym by śmierć mnie zastała nagle, ale co szykuje przyszłość? Pozostaje czekać. 

Tymczasem postaram się opisać moje wrażenia dotyczące całej historii. "W imię miłości" - nie opowiada tylko o chwili zażycia śmiertelnej substancji, ale tego co działo się przed wyjazdem do Zurychu. Jakimi byli ludźmi Amy i Brian? No właśnie. Książka niby ma ukazać wielką miłość, ale ja nie mogłam się doszukać tego uczucia. Pani Blood, często powtarza jakim mąż był cudownym człowiekiem. Pięknie się ubierał i ładnie prezentował, jednak to wszystko było powierzchowne, bez uczucia. Jakby opisywała kogoś obcego. 

Kolejna sprawa to chronologia wydarzeń. Czasem rozdziały są podpisane datami, ale po chwili wpadamy w rozdział, który nie wiadomo do czego nawiązuje, jaki ma sens w odniesieniu do całości. Ot, autorka w trakcie pisania stwierdziła, że jakaś historyjka będzie pasowała, więc wrzuci do tekstu.  

Zabrakło mi uczuć, jakie można wyczuć między dwojgiem ludzi. Nie umiem tego sprecyzować, ale podobne historie czytałam ze łzami w oczach i bólem w sercu, tutaj tego nie było. Odniosłam wrażenie, że Amy nie umiała poradzić sobie ze zmianą męża, która nastąpiła przez chorobę. Mam świadomość, że nie było łatwo, wiem jak zachowują się osoby z podobną diagnozą, jednak Brian, nie był jeszcze na etapie kompletnego zaniku osobowości. Para uczęszczała na terapię, więc tym bardziej większość zachowań była dla mnie dziwna. 

W książce jest sporo informacji na temat choroby, tego ile osób zapada, jak można rozpoznać pierwsze symptomy oraz testy sprawdzające, czy istnieje ryzyko zachorowania - chodzi o wykrycie we wczesnym stadium. Według mnie, sporo z tych informacji było zapychaczem, ponieważ zainteresowani mogą sobie "wygooglować". Zwłaszcza dane obejmujące tylko Stany Zjednoczone.

Podsumowując.. Nie mam pojęcia, czy polecić prezentowaną książkę. Jest napisana bardzo chaotycznie. Można zrzucić to na stan emocjonalny autorki. Jednak z tego co odkryłam, inne publikacje są napisane na podobnie niskim poziomie, więc nie ma mowy o wpływie traumy na jakość tekstu. 
Kolejna sprawa. Uczucia. Tytuł wręcz krzyczy do czytelnika, jaka siła uczuć zostanie ukazana w środku. Możecie ochłonąć. Siła uczuć może i była, ale do napisania jak trudno przejść etap weryfikacji do świadomego samobójstwa - co bardzo złościło autorkę. 
Można odnieść wrażenie, że jest to opowieść napisana przez jedną z pielęgniarek pracujących w Diginitas. Jedyne co poczułam odkładając - to rozczarowanie i smutek nad zmarnowanym potencjałem. Wystarczyło włożyć więcej serca. 





Książka została przeczytana w ramach współpracy z wydawnictwem Filia.

 

12 komentarzy:

  1. Ciężki temat, dość przygnębiający. Szkoda, że autorka nie skupiła się bardziej na uczuciach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, ciekawa ocena. Zrozumiałam, że to historia prawdziwa. Jakie inne wspomniane przez Ciebie publikacje są napisane na podobnie niskim poziomie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Temat ciężki a przedstawienie go liche. Nie zdecyduję się na lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudny temat ale warto spróbować to poznać. Poszukam tej książki. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ciężka pozycja na pewno nie dla każdego. ja średnio lubię takie klimaty co prawda ale polecę dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. W tej sytuacji nie pokuszę się o sięgnięcie po tę pozycję...

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie czytam tego typu książek, ale nie mówię jej "nie".

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też raczej rzadko sięgam po takowe książki. Ale - chciałbym się osobiście czytelniczo przekonać, pozdrawiam Agnieszko .

    OdpowiedzUsuń
  9. no to chyba ją sobie odpuszczę....

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że jednak to ważna pozycja, zwłaszcza gdy co jakiś czas wraca dyskusja o eutanazji. Zawsze można zrobić cos inaczej, ale każdy czego innego szuka...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam tej książki. Temat trudny, ale no ja uważam, że życie w bólu albo jak roślinka to nie-życie i że lepiej umrzeć niż cierpieć i angażować w to swoje cierpienie inne osoby. Nic z tego i tak trudnego życia już nie masz wtedy i nikt nie jest w stanie ci pomóc, choćby nie wiem jak się starał. To i tak czekanie na nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam wrażenie że będzie mi się podobać. Muszę zapamiętać ten tytuł

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger