Zazwyczaj podsumowania są robione z końcem roku. U mnie będzie inaczej. Bo kończące się wakacje, kończą pewien etap i u mnie.
Gdy niespełna rok temu zdecydowałam, że potrzebuję odpoczynku, że po urlopie nie jestem wstanie wrócić do pracy. Nie miałam pojęcia, jak długa i trudna droga przede mną. Wiedziałam jedno - nie daje rady. Co mnie czekało? Ano wiele. To była niesamowicie wyboista trasa, w większości pod górę. Dopiero gdy zwolniłam, poczułam jak wielkie nadbagaż ze sobą niosę, a zbędnych rzeczy było naprawdę wiele.
Na początku nie czułam zbyt wiele, ot po prostu odpoczywałam. Cała siła uderzeniowa przyszła później. I wtedy zrozumiałam, że w ostatnim momencie zatrzymałam ten mój pociąg. Wysiadłam nie wiedząc, co dalej? Aż pewnego dnia, przyszła konfrontacja z samą sobą. Uwierzcie mi na słowo - zabolało.
Nie będę pisała o poprzedniej pracy, mam takie przeświadczenie, że co było w jakimś miejscu, zostaje w nim. Nie chcę do tego wracać. Jedynie tyle, że ten etap w życiu był porządną lekcją, która mnie przemieliła jak maszynka do mięsa;). Właściwie, to w bloggerze brakło by miejsca, na spisanie tych historii ;)))).
Myślę, że bardzo ważni są ludzie, którzy nas otaczają. Gdy powiedziałam mojemu R, że ja już nie mogę, że na myśl o pracy robi mi się niedobrze i po prostu wstanie z łóżka i wyjście z domu jest koszmarem. Powiedział jedno - odejdź. Tylko najpierw musiałam stanąć na nogi. Bo wiecie, gdy człowiek doprowadzi się do takiego momentu, rozwiązanie umowy nie jest lekarstwem. Problem zostaje dalej. Dlatego zdecydowałam się na zwolnienie. Musiałam nabrać siły i mocy, do podjęcia nowego wyzwania.
Naprawdę jestem wdzięczna, że miałam w tym czasie przy sobie mojego R. Był moim terapeutą, przyjacielem i ogólnie wszystkim. Jeśli potrzebujecie wsparcia - polecam mojego chłopa ;)).
A tak poważnie, nie było mi łatwo. Tak naprawdę, dopiero teraz widzę zmianę, która we mnie zaszła. Nawet kiedy trzymałam w ręku papier o zakończeniu pracy, nie czułam się na siłach zaczynać nowe. Odetchnęłam z ulgą i dopiero wtedy, zaczęłam wychodzić na prostą.
Najlepszą terapią było dla mnie... pieczenie! Dla każdego bliższego znajomego, było szokiem, ponieważ do tej pory nie znosiłam pieczenia. Gotowanie jeszcze jako tako. A tutaj nagle, rozpoczęłam przygodę w kuchni. Nie miałam pojęcia jak cudownie działa zagniatanie ciasta, po prostu wszystkie negatywne emocje uciekały w siną dal. I gotowanie... ojejku ileż nowych przepisów przetestowałam. Ku radości mojego R, który uwielbia ciasta, w domu zagościły wypieki, jakie tylko miał ochotę zjeść.
Taaak, kuchnia w pewnym momencie stała się moim azylem. Będę polecała każdemu, kto zmaga się z samym sobą. To naprawdę potrafi zdziałać cuda!
Podróże również bardzo mi pomagały. Chodzenie po górach, między polami czy w lesie. Aktywność fizyczna dawała mnóstwo radości. Na początku nie byłam za bardzo chętna, chciałam być w domu, odpoczywać. Na szczęście później wszystko się odwróciło, ciągnęło mnie wszędzie. Między ludzi, do kina, na spotkania ze znajomymi. W końcu przyszedł moment, kiedy poczułam - wracam!
Jednak najważniejsze do czego doszłam. To było uświadomienie sobie, jaka nie chcę już być. Zrozumiałam, że ta wersja mnie, którą się stałam na pewnym etapie, jest po prostu okropna. A ja taka nie jestem i muszę coś z sobą zrobić.
Pamiętam, że dotarłam do etapu gdy narzekałam na wszystko. Chodziłam z miną marsową, albo jak to mówi moja mamusia - skrzywiona jak środa na piątek ;). Wiecie to było ocknięcie - co ja robię? Dlaczego wszystko widzę w negatywach? Przecież tak się nie da żyć. Powiedziałam o tym mojemu R, na co on odpowiedział - zmień to w sobie. Z jednej strony poczułam złość, jakże łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. A z drugiej, kto ma mnie zmienić, jak nie ja sama? To moi drodzy, było najtrudniejsze.
Praca z samą sobą nie jest łatwa. Wytknięcie swoich błędów i stanięcie z nimi na przeciw nie należy do przyjemnych, ale warto. Nie lubiłam tamtej siebie, ale też nie chciałam przyznać, że mam parę rzeczy do poprawienia. Na szczęście, małymi kroczkami, etap po etapie działałam.
No dobrze. To teraz moja zmiana. Od września zaczynam pracę! :)) Jestem szalenie podekscytowana i jeszcze bardziej zestresowana ;). Nie mam pojęcia czy sprawdzę się na nowym stanowisku, ale mam w sobie pełno wiary, że podołam. A jeśli nie? Cóż, będę się cieszyła, że odważyłam i na pewno wyciągnę mnóstwo wniosków. Zrozumiałam jedno, niepowodzenie nie jest końcem świata.
Wiem, że będę bardzo tęskniła za moją kochaną Ewelinką z poprzedniej pracy, ale wiem też jedno. Nasze ścieżki zawodowe rozjechały się tylko na chwilę...:).
Ojej, Aga... jestem pod wrażeniem Twojej szczerości i samooceny. To już drugi blog, który dzisiaj czytam, z taką szczerą samooceną i kwestią pewnych podsumowań i zmian w życiu. Najważniejsze, że znajdujesz swoją nową ścieżkę i podejmujesz kroki, żeby w swoim życiu zmienić to, co Ci w nim nie pasuje. Niech Ci się wszystko poukłada po Twojej myśli, życzę Ci tego z całego serca <3
OdpowiedzUsuńChyba w każdej terapii najtrudniejsza jest konfrontacja z tą negatywna wersją siebie 😄. Nie ukrywam, nie było łatwo, ale dzięki temu mogłam ruszyć do przodu.
UsuńPotrzebowałam tego wpisu, dobrze jest zrobić podsumowanie. A kto wie? Może komuś doda motywacji? :)
Dziękuję za dobre słowa 💗
Powodzenia! Na pewno będzie dobrze! Każdy ma chyba w swoim życiu takie momenty, że ma dosyć, ale najważniejsze, to nie poddawać się i szukać czegśo, w czym będziemy się spełniać.
OdpowiedzUsuńTo prawda, trzeba szukać wyjścia, które będzie tym właściwym. Tylko czasem się to okazuje bardzo trudne ;).
UsuńBędzie dobrze! Podziwiam Cię, że znalazłaś w sobie siłę by to wszystko przerwać i zacząć od nowa. Na to trzeba dużo odwagi. Pomyślności na tej nowej drodze :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiam, czy była to odwaga, czy już moment krytyczny... grunt, że w odpowiedniej chwili zareagowałam.
UsuńDziękuję! 😊
Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię rozumiem! I też miałam w tym wszystkim szczęście, że życie dzielę z osobą, która okazała się ogromnym wsparciem! Wszystkiego dobrego w nowej pracy! Aby to miejsce okazało się tym właściwym :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, ważne jest wsparcie. Nie wiem, jakby było gdybym była sama z tym wszystkim. I dlatego bardzo jestem wdzięczna za każdego, kto mi pomógł:).
UsuńDziękuję za dobre słowa 😚
Rozumiem Cię doskonale, sama dwa lata temu miałam to samo, co Ty.
OdpowiedzUsuńDla mnie wsparciem był mąż i rodzice. Też mówili "odejdź, odpocznij i poszukaj nowej drogi". Posłuchałam i nie żałuję. Poprzednia praca mnie wyniszczała psychicznie i fizycznie. Odpoczynek, naładowanie baterii i świeże spojrzenie na siebie i świat zdziałało cuda. Od dwóch lat pracuję w miejscu do którego lubię chodzić, nie zalewam się łzami, że jest już niedziela po obiedzie, nie mam nocnych koszmarów i marsowej miny. Odzyskałam siebie, szczęście, radość życia i komfort psychiczny.
Życzę Ci byś się odnalazła w nowej pracy!!!! Trzymam kciuki!!
Och mam nadzieje, że niebawem będę mogła napisać jak Ty, że chodzę z radością do nowej pracy :).
UsuńOby tak było! 😊
Trzymam mocno kciuki!!!
UsuńPowodzenia Agnieszko, wszystkiego dobrego :-) .
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Trzeba odpocząć po toksycznej pracy.( Mnie kiedyś zajęło to więcej czasu). Poczekać aż woda po wrzuconym kamieniu uspokoi się- zmierzyć się z negatywnymi emocjami, dojść do siebie. Swoją drogą, drzemią w nas potężne siły, ciągle się zmieniamy i nigdy nie wiadomo co w danej chwili przyniesie nam radość- jak u Ciebie pieczenie.
OdpowiedzUsuńJesteś teraz bardziej świadoma siebie, swoich możliwości, tego czego nie chcesz i czego chcesz. To nowy początek.! Powodzenia Agnieszko!
Szczerze to nie spodziewałam się, że będę potrzebowała tyle czasu. Bo rok przerwy od pracy to sporo. Niczego nie żałuję, chyba lepiej zainwestować w porządne odreagowanie niż szybko wpaść spowrotem w te same przeżycia.
UsuńPieczenie pokochałam mimo, że jeszcze sporo nauki przede mną 😄
Witam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńPraca może bardzo zniechęcić :( Przykro mi, że musiałaś przechodzić przez te wszystkie trudy ale najważniejsze, że jest to już za tobą. Wspaniale, że miałaś wsparcie. Nie ma nic lepszego niż bijące serce obok, które wspiera, słucha i rozumie. Podziwiam Cię, gratuluję wytrwałości i życzę samych serdeczności! Powodzenia! :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Dziękuję bardzo! I prawda, wsparcie w takich sytuacjach jest bardzo potrzebne, choćby po to, by usłyszeć, że pora się zatrzymać:)
UsuńSuper, że postanowiłaś zmienić w swoim życiu, to co Cię wyniszczało i fajnie, że masz takie wsparcie. Trzymam kciuki za nową pracę, na pewno będzie dobrze!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję 😊
UsuńPowodzenia, będzie dobrze! Czasem trzeba podjąć trudną decyzję i iść do przodu... Miałam całkiem podobnie. :)
OdpowiedzUsuńZnaczy obie potrafimy przewrócić nasze życie;) ale to całkiem fajne jest 😄
UsuńMoja przyjaciółka w trudnym momencie uciekła w robienie przetworów. Kuchnia ma w sobie coś terapeutycznego
OdpowiedzUsuńDokładnie, kuchnia wciąga człowieka w niewidzialny kokon spokoju i bezpieczeństwa 😄 przetwory też robie!
UsuńTo prawda, że praca nad własną osobowością potrafi być ciężka,
OdpowiedzUsuńale jeżeli człowiek chce się zmienić dla siebie to trzeba pracować nad własnym charakterem i osobowością :) Pozdrawiam.
Trzeba, Trzeba jednak warto poświęcić energię:)
UsuńTo prawda. Kuchnia czasami potrafi być małym azylem, ale wyzwala też kreatywność i daje czas na przemyślenia, a w konsekwencji zmiany :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo siły, wytrwałości i trzymam kciuki za nowe!
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziekuje bardzo! 😊
UsuńWszystkiego dobrego w nowej pracy. Cieszę się też, że czas przeznaczony na wypoczynek okazał się dla Ciebie udany zarówno pod kątem podróż, jak też cennych refleksji. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Do podróży to jeszcze czuje niedosyt 😄
UsuńFaktycznie kolosalna zmiana, a wszystko , o czym piszesz świadczy o Twojej dojrzałości i postępie w samorozwoju.
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś gotowa, to życzę Ci ciekawej, ale spokojnej pracy i dobrych ludzi obok:-)
jotka
Oj spokojnie to chyba nie będzie, ale ważne by atmosfera była przyjazna 😊
UsuńBardzo ciekawy post. Życzę Ci powodzenia w nowej pracy. Na pewno sobie poradzisz, miej wiarę w siebie!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Hi babe, everyone feels the same way at some point of their life, the most important is we know how to move forward. Remember that our life can change if we want it to. Anything else we tell to ourselves is just an excuse.
OdpowiedzUsuńJULIE ANN LOZADA BLOG
Jesteś niezwykle odważna i wierzę, że w nowej pracy doskonale sobie poradzisz.
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
Serdecznie pozdrawiam:)
Życzę Ci wszystkiego dobrego w nowym miejscu. Ważne, że pozytywnie patrzysz w przyszłość :)
OdpowiedzUsuńGratuluję... Tej podroży, poukładania spraw od nowa, wielkiej samoświadomości. Obyś na nowym etapie mogła realizować się, a jednocześnie być sobą :)
OdpowiedzUsuńŻe szczerego serca życzę Ci aby ta zmiana dala Ci dużo radości i satysfakcji.
OdpowiedzUsuńWspaniale to wszystko opisałaś.
Stokrotka
To naprawdę inspirująca historia, jak odważyłaś się zatrzymać i podjąć walkę ze sobą. Życzę Ci wielu sukcesów na nowej drodze.
OdpowiedzUsuńZmiany bywają trudne, ale to właśnie one nas kształtują i uczą. Gratuluję odwagi i życzę spełnienia. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, i wiem doskonale o czym mówisz, są chwile gdzie człowiek wie , że jest jak ta ugotowana żaba i trzeba wcześniej wyskoczyć z gara aby się nie ugotować.Brawo za decyzje , będzie dobrze.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dobre decyzje! Wspaniale, że miałaś też kogoś, kto Cię wspierał i że mogłaś ze spokojnym sumieniem złapać ten drugi oddech. Każda zmiana jakoś posuwa nas do przodu, a tym bardziej jak porzucamy coś, co zdecydowanie źle na nas działało. Na pewno będzie więc lepiej :).
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia w nowej pracy 🥰 i szczerze zazdroszczę sił na taką zmianę, sama jestem teraz na tym etapie kiedy praca nie daje mi radości a wstawanie rano z myślą że muszę tam iść to koszmar . Na ta chwile jednak nie mam tyle odwagi co Ty :*
OdpowiedzUsuńhttps://smerfetkowarodzina.blogspot.com