lutego 29, 2024

lutego 29, 2024

Zniszcz mnie jeszcze raz

 

                                                                             źródło

 

 Podczas choroby czytam sporo - o ile gorączka, czy inne dolegliwości nie są zbyt problematyczne. W każdym razie, jest to czas kiedy czytam. Właśnie w chwili niedyspozycji sięgam po nieco lżejsze gatunki, bo organizm obciążony, to nie ma sensu dodatkowo umysłu poniewierać. Sięgam po lżejsze pozycje, co nie oznacza, że lubię czytać jakieś badziewia. Tutaj trafiło na tę pozycję -  miała dobre opinie - chyba przestanę brać pod uwagę niektóre recenzje..  Dziś przychodzę z opinią do książki,  która zapowiadała się naprawdę bardzo interesująco.. a jak było w rzeczywistości? 

 

 

Lea jest uczennicą szkoły baletowej. To miejsce jest dla niej wszystkim - również domem w którym jeśliby miała możliwość spędzałaby każdy wolny dzień. Mimo panujących reguł, które niejednego mogłyby odstraszać, dziewczyna nie miała z nimi problemu. Może dlatego, że w swoim rodzinnym domu czuła się jak intruz. Ojciec wojskowy, który z rodziną postępował jak z żołnierzami. Zamiast rozmów od zawsze były polecenia i ewentualna krytyka. Dlatego  panujące w paryskiej szkole zasady nie były straszne. Tam przynajmniej nie musiała widzieć wiecznie niezadowolonej twarzy ojca. 

Niestety wakacje, czy inne przerwy od szkoły musiała spędzać z rodzicami, chociaż czasem po prostu uciekała i nawet przestano zwracać uwagę na obecność uczennicy w terminie, gdy nikogo nie było. Zamykała się w pokoju dzielonym z przyjaciółką i po prostu odpoczywała. 

Pewnego popołudnia niespodziewanie wpadła pod nogi młodemu mężczyźnie. Przypadkowe spotkanie, które miało się zakończyć w chwili rozejścia się każdego w swoją stronę. Jakież było zdziwienie dziewczyny, kiedy podczas rozpoczęcia roku szkolnego nieznajomy z parku okazał się nowym nauczycielem tańca. Lea wiedziała, ze znajomość jaka się wtedy rozpoczęła, na pewno nie będzie miała dalszej kontynuacji. Nauczyciel i uczennice. Nie miało żadnych rokowań na przyszłość. 

Przez dłuższy czas obojgu udwało się utrzymywać postawę nauczyciel - uczennica, ale z każdym kolejnym dniem poznawali się coraz bardziej. Nie było łatwo udawać, że widzą się poraz pierwszy, a rozmowa wtedy w parku dawała nadzieję na podtrzymanie znajomości. W sytuacji jakiej się znajdowali, trudno było udawać, że poznali się dopiero w szkole. Oboje czuli do siebie jakieś przyciąganie. Cedric za wszelką cenę starał się zachowywać profesjonalnie, jednak widział w Lei kogoś bliskiego sobie. A i ona, czuła się przy tym mężczyźnie bezpieczniejsza. 

Zaczęło się od indywidualnych lekcji tańca, które nie były niczym niedozwolonym w szkole. Jednak dla obojga z biegiem czasu, stawały się czymś więcej. Pilnowali, by nikt nie zwrócił uwagi na ich już mniej formalną relację. Aż do mometnu gdy doszło do pewnego wydarzenia..

 


Ta historia zapowiadała się naprawdę obiecująco i miała ogromny potencjał. Przede wszystkim tematyka tańca - bardzo lubię i ciągle się łudzę, że w końcu trafię na książkę, napisaną przez kogoś, kto wykorzysta ten temat, nie tylko jako tło, a będzie więcej czasu poświęcała temu wątkowi.

 Kolejna sprawa. Znajomość Lei i Cedrica, tutaj trochę zabawnie było powtarzane jaka jest między nimi różnica wieku. I jeszcze bym zrozumiała, gdyby w chwili pozania się Lea miała 15 lat a chłopak jakieś 24, ale tutaj nie było tragedii. Lea była u progu 18- tki, a Cedric miał 25 lat. Nie wiem, dlaczego było ukazane jako zbrodnia i ogólnie dramat.  Rozumiem problem relacji uczennica - nauczyciel. Gdzie wchodzimy w rejony etyki zwodowej, regulaminu i całej reszty. Jednak autorka bardziej postawiła na wiek. Zbrodnia po prostu zbrodnia. Siedem lat różnicy...

Nie przypadkowo urwałam opis fabuły w momencie kiedy doszło do pewnego zdarzenia. Właśnie do tego momentu książka jeszcze bardzo dobrze rokowała i miałam szczerą wiarę, że pójdzie w świetnym kierunku. Niestety szybko zrozumiałam, że jest to równia pochyła i od teraz nic dobrego autorka nie ukaże. 

Przykro jest mi to pisać a nawet używać takie wyrażenia, ale nic innego nie przychodzi do głowy. Bo po prostu autorka zamordowała połowę książki. Nie mam pojęcia co się wydarzło. Czy nagle przerwała pisanie i później już nie umiała połączyć wątków? Postać Cedrica z każdą kolejną stroną odlatywała do wymiarów nierealnych. Mam świadomość, że kobiety tworząc postacie męskie idealizują bohaterów. W tym przypadku wyszła cukierkowa papka, po której zaczęło mnie mdlić.  

Z kolei Lea zachowywała irracjonalnie i kompletnie nie pojmowałam w jakim kierunku zmierza ta postać. O ile na początku polubiłam kreację dziewczny, tak później coraz mocniej zaczynała mnie irytować, by wreszcie doprowadzać do nerwów. 

Muszę napisać, że druga połowa książki jest po prostu koszmarkiem, który nie wnosi niczego interesującego do fabuły. Chyba lepiej było zostawić czytelnikowi pole do popisu co mogło być dalej. Szkoda, ponieważ takie zmarnowanie potencjału jest wręcz bolesne. Jedynym plusem jest szybkie czytanie, ale nie o to chodzi.


8 komentarzy:

  1. To na pewno po nią nie sięgnę... a na początku Twojej recenzji myślałam, że to będzie coś dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej sobie daruję, pozdrawiam Agnieszko .

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ostatnio sięgam po czasopisma, krótsze formy nie wymagają długiego skupienia, a ciągnie mnie w plenery:-)
    Oby zdrówko szło ku lepszemu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że książka zawiodła. Też nie rozumiem niektórych teorii pisarek, szczególnie jeśli chodzi o wiek. Siedem lat to niewielka różnica i też by mnie to irytowało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli autorka jest Polką, a bohaterowie przez nią wymyślenia nazywają się Lea i Cedric, jest to dla mnie wystarczający argument przeciwko sięganiu po lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet na książkę nie zwróciłam uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wybieram tego gatunku. Myślę że książka znajdzie swoich odbiorców.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że nie trafiony wybór. Miejmy nadzieję że kolejne książki autorki będą lepsze.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger