stycznia 02, 2015

stycznia 02, 2015

Zac & Mia



Literatura kierowana do nastolatków bywa niekiedy bardzo ciekawa, historia tej dwójki wydała się interesująca, wprawdzie nie lubię kiedy nowości zostają porównywane do poprzedniczek, które zyskały sławę. Zakrawa to na żerowanie, gdyż reklamując nowość twierdząc, iż jest podobna do super książki i fani tej pierwszej się na pewno nie rozczarują jest bezsensu. Przede wszystkim inny autor, inna historia. Nawet jeżeli podobna tematyka. Dlatego też podeszłam z rezerwą, Gwiazd naszych wina  nie podbiło mnie w ekranizacji filmowej, do książki nie mam serca podchodzić. Jak więc było z Zac i Mia?  Spróbuję przedstawić swoje odczucia po zakończeniu lektury.
 
 
Główni bohaterowie chorują na raka, o ile Zac jest zdyscyplinowanym pacjentem, godzącym się ze wszystkim co zaserwował mu los, tak Mia na dzień dobry wykazuje swój sprzeciw, przeciwko każdemu, jakim kolwiek przejawom pomocy. Chłopak przeszedł przez wiele terapii, po najostrzejszą wyniszczającym jego szpik, teraz już czeka na wyjście do domu. wprawdzie jego koszmar się nie skończy po opuszczeniu murów szpitala, ale w końcu będzie mógł zacząć prawie normalnie funkcjonować. Zanim jednak do tego dojdzie pozna swoją sąsiadkę zza ściany, namiętnie słuchającą jeden utwór Lady Gagi, Zac zastanawia się nad sensem katowania wszystkich na oddziale, po dłuższym przemyśleniu dochodzi do wniosku, że musi dać znak nowoprzybyłej by wyłączyła koszmarną piosenkę. W ten sposób nawiązuje kontakt z Mią , po zrobieniu wywiadu wie, na jaką dolegliwość jest leczona nastolatka. W pewien sposób zazdrości jej, ta odmiana raka jest inna, Nie można powiedzieć lepsza, ale statystki mówią za siebie. Czasem niestety nawet statystki nie są wstanie przewidzieć potencjalnych komplikacji.
Mia natomiast nienawidzi, wszystkiego a zwłaszcza swojej matki, za to co się jej przytrafiło. Nie potrafi pogodzić się z nieuniknionym, chemia jest koszmarem, udawanie przed znajomymi tej samej osoby sprzed choroby staje się coraz bardziej trudniejsze. Wprawdzie dzięki zapoznaniu z Zakiem, może dowiedzieć się wielu ważnych informacji dotyczących terapii, jednak jej uczucia nie ulegają zmianie. Cały czas czuje się zagubiona i zła.
 
Dwoje nastolatków, którzy różnią się od siebie diametralnie. Ich losy splatają się w najgorszym miejscu jakie jest możliwe dla każdego człowieka. Jednak o ironio, tak się stało, że poznali się. Ta dziwna relacja rozwijała się, może czasem miała postój, ale w pewien sposób z każdym dniem ewoluowała.
Mia, dziewczyna pochodząca ze świata imprez, koleżanek i szaleństw. Mająca ogromne powodzenie wśród młodzieńców, jej problemem bywały braki kreacji na zabawy bądź dobór butów. Życie weryfikuje. Zmienia podejście do wielu tematów, spojrzenie na sprawy, które kiedyś miały ogromne znaczenie.
Zac, zrównoważony, pełen poczucia humoru. Wspaniały przyjaciel oraz dobry syn i brat. Oczywiście jak każdy nastolatek mający swoje wady, jednak radzący sobie w tym trudnym okresie życia niesamowicie dobrze. Czy będzie umiał poradzić sobie z krnąbrną Mią? Czy dziewczyna zrozumie i pogodzi się ze swoim położeniem? I najważniejsze czy ich bitwy z rakiem staną się zwycięskie i przejdą do przeszłości?
 
 
 
Fabuła nie nastraja optymistycznie, jak wiadome jest samo słowo rak wywołuje dreszcze, co dopiero kiedy przyjdzie się z nim zmierzyć. Tak naprawdę w żadnym wieku nie można pogodzić się z jego atakiem. Bo przecież i młodzi i starsi chcą godnie żyć, nie musieć przeżywać strachu nad wyrokiem, nad statystykami - ile mi jeszcze zostało? Wiemy, że umrzemy ale nikt nam nie podał daty i to jest dobre. Wątpię czy ktoś chciałby wiedzieć kiedy i jak odejdzie z tego świata. Mając raka, to widmo zawisa nad chorymi, wbija się w każdą myśl i nie ustępuje.
Podziwiałam Zaka za jego spokój, jak potrafił czekać odliczając czas, wiadome jest, że miewał swoje gorsze chwile, ale nie buntował się w jakiś drastyczny sposób, prędzej okazywał znudzenie, albo wycofanie. Mając u swego boku mamę, nie mógł narzekać na brak towarzystwa, chociaż chwilami potrzebował pobyć sam ze sobą, z własnymi myślami.  Wtedy odsyłał mamę do sklepu, by zyskać godzinkę dla siebie. Gdy na oddział przybyła Mia., a wejście miała bardzo spektakularne, za sprawą kłótni, po późniejszy nie mile słyszany koncert Lady Gagi. Zac wiedział, że to jest bunt z jej strony, że każdy na pewnym etapie musi przez niego przejść. By później tak jak on, znosić badania, leczenie i cały ten rozgardiasz ze spokojem, bo ze wszystkim można się oswoić, ze wszystkim. W szpitalu gdzie pacjenci szpikowani są chemią trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność, przestaje istnieć coś takiego jak intymność. Bo kiedy nie jesteś wstanie otworzyć powieki oczu, to mycie bądź nawet wypróżnianie musi dziać się przy osobach trzecich. Straszne, ale jakże prawdziwe.  Kiedy człowiek przejdzie przez tyle etapów, dochodzi do wielu wniosków. Mając 17 lat, bywa to jeszcze bardziej krępujące i poniżające. Niestety i do tego trzeba w końcu się ustosunkować i pogodzić.
Mia nie umie, nie chce leczenia, które sprawia jej tyle trudności, wymioty i słabość jawią się koszmarnie. Jedzenie przestaje mieć smak, zresztą nie na długo pozostaje ono w układzie pokarmowym. Cały czas się buntuje, cały czas nie akceptuje zmiany do której została zmuszona. Za sprawą Zaka może nie tyle zrozumie, co spojrzy z innej perspektywy na otoczenie, zauważy jak wyglądało jej własne życie przed chorobą, jakie miała problemy i rozterki. Opowiadania koleżanek o pryszczach wydadzą się głupio śmieszne, bo czymże jest krostka na twarzy w obliczu raka?
 
Fabuła nie toczy się dynamicznie, autorka poszła w innym kierunku, ukazując nam postacie od każdej strony, ich myśli, problemy i analizy aktualnej sytuacji. Jak piętno choroby potrafi wryć się w świadomość, kiedy statystki przekładają się na pierwszy plan, I to one są tematem głównym. Zwykłe sprawy, którymi zaabsorbowani są nastolatkowie schodzą na boczne tory, teraz co innego jest ważne, od odpowiedniej higieny po zajęcia jakie można wykonywać. O jedzeniu nie wspominając.  W chwili gdy prowadzenie jakby się wydawało nudnego życia siedemnastolatka staje się marzenie, nawet odrobienie lekcji jawi się wspaniale.
Zaka polubiłam od razu, fajny młodzieniec, z poczuciem humoru, oczywiście zdający sobie sprawę jakie ma szanse, a raczej ile procent. Mimo wszystko jest otwarty i gotowy pomóc, Mia mnie drażniła, nie swoim buntem, a takim egoizmem, myśleniem tylko o sobie, z drugiej strony próbowałam ją zrozumieć, kiedy życie przewróciło się do góry nogami, trudno jest powiedzieć, ok niech tak będzie. Nie wiem jak ja bym się zachowywała, nie chcę wiedzieć. Autorka ukazuje nam Mię i Zaka na przekroju czasu, zaczynami naszą przygodę w szpitalu, by później przyglądać się tej dwójce jak radzą sobie (albo nie radzą)  po zakończonej terapii, chociaż jak wspomniałam samo odstawienie chemii wcale nie mówi, że już jest koniec. Tak naprawdę to dopiero początek. Życia od nowa w świecie, który podczas choroby poszedł do przodu, wtedy gdy oni czekali. 
Historia tej dwójki jest ciekawa, przede wszystkim jest dobrą lekcją życia. Dwoje młodych ludzi, na różne sposoby walczących z chorobą, ich relacje są może chwilami dziwne, ale mimo to widać w tym wszystkim spójność, uzupełnienie. Tak od siebie inni, ale potrafiący porozumieć. Jedno od drugiego może się wiele nauczyć.
Książka nie jest wyciskaczem łez, co nie znaczy, że nie warta przeczytania. Wręcz przeciwnie. Ukazana trudna relacja matki z córką, dorastającej kobiety w obliczu choroby i jej konsekwencji, w wyniku których musi wszystko zmienić.  Jak odnajdą się w świecie kroplówek, tabletek oraz chęci bycia normalnym, za wszelką cenę?
Książa w mądry sposób skierowana do młodzieży, polecam.

Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Feeria.

PREMIERA KSIĄŻKI - 14 stycznia 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu - 52 książki

14 komentarzy:

  1. Cały czas czekam, aż i do mnie trafi ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanowię się nad nią, bo nie szczególnie przepadam za lekturami dla młodzieży, ale są od tej reguły wyjątki, więc może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać premiery :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja rzadko czytuję literaturę młodzieżową, ale ta książka zapowiada się ciekawie, mimo trudnej tematyki. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią przeczytałabym tę książkę. Coś w sobie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Straszna okładka, to po pierwsze. ;)
    Po książki dla nastolatków raczej już nie sięgam, choć zrobiłam wyjątek dla książki, o której na blogu będzie jutro. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, okładka nie powala, jakaś mało chwytliwa :) Jestem ciekawa Twojej jutrzejszej recenzji, na pewno przybędę gdy zjawi się post :)

      Usuń
  7. Już mam smaka na tą książkę :)
    Zrobiłam wielki krok do przodu i przeniosłam się na blogspota :) jeszcze nie wszystko tam ogarniam, ale mam nadzieję, że mnie odwiedzisz w nowym miejscu :)

    Tosia z naczytane.blog.pl, teraz z naczytane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam, czekam na premierę tej książki i będę na nią polować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Idź ty, teraz żałuje, że jej nie wzięłam... :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Okładka jest tak koszmarna, że nawet nie brałam tej książki pod uwagę... Poza tym te wszystkie porównania do GNW mnie raczej odstraszają niż zachęcają ;) Myślę jednak, że przeczytam ;)
    PS. oesu jakie Ty piszesz długie te recenzje... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście ta recenzja wyszła mi wyjątkowo długaśna, nie wiem dlaczego ;D to ta wielka czcionka!! ;D
      Nie zwróciłam uwagi na okładkę, skupiłam się na opisie i pierwsze co, to zdenerwowało mnie właśnie porównane do GNW gdzie tak naprawdę nie ma nic wspólnego poza rakiem w fabule ;D

      Usuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger