kwietnia 16, 2015

kwietnia 16, 2015

biorąc oddech




Tak, nadeszła chwila kiedy pożegnałam się ze słynną i rzekomo wspaniałą trylogią oddechów. Spora część czytelników piała z zachwytu już po pierwszym tomie. Określona fenomenem i Bóg wie czym.
Osobiście nie zapałałam wielkim optymizmem względem tej serii, ale jak już zaczęłam to z czystej ciekawości kontynuowałam, po porażce pierwszego tomu, drugi mnie nieco udobruchał. Miałam nadzieje, że autorka się ogarnęła i zakończenie będzie czymś naprawdę interesującym... Z mieszanymi uczuciami sięgnęłam po biorąc oddech, nie lubię rozczarowań, ale jako człowiek z natury naiwny miałam pozytywne nastawienie...Miałam.

Zaczynamy w momencie gdy Emma siedzi i rozmyśla, jest sylwester. Każdy student wybiera się na imprezę, ale ona jak zwykle zastanawia się co ma zrobić żeby nie myśleć, nie rozmawiać a najlepiej to i od razu nie czuć nic ( może powinna przestać żyć, albo iść na terapie, albo...) W końcu pod wpływem namowy koleżanek, decyduje się pójść i coś zrobić z tym wieczorem.  Tak więc wraz z Emmą lądujemy w jakimś domu, pełnym młodych napalonych, rządnych zabawy i jednorazowych przygód młodzieży. Dziewczyna lawiruje między uczestnikami zabawy z napojem alkoholowym w ręku, o dziwo smakuje nawet dobrze, jest słodkie i działa fajnie. Jak pamiętamy Emma nigdy nie pijała takich trunków, miała złe doświadczenia z matką, ale.. czasy się zmieniły i ona też, niekoniecznie na lepsze.  Jedna z koleżanek zapoznaje Em z Colem, kolegą swojego potencjalnego chłopaka. Peyton uważa, że dla Emmy dobre będzie oderwanie się od problemów, które ukrywa i zajęcie się relacjami z rówieśnikami płci brzydkiej. Główna zainteresowana ma nieco odmienne zdanie, nie ma ochoty o sobie opowiadać ( zresztą czy kiedyś o sobie mówiła?) Zostawia więc nowo poznanego Cole'a i idzie przed siebie.  Nieco później zaznajamia się z Gevem, pije drinki jeden za drugim. Upija się i kończy imprezę w niewiadomym dla siebie miejscu. Na drugi dzień ma kaca, dodatkowo jeszcze moralnego. Przyjaciółki są w szoku. Bo jakże to EMMA nie dość, że się upiła to jeszcze zrobiła co zrobiła.  Ona zaś jak zwykle ma dramat i nie pozwala mówić o głównym problemie. Wszak ma dodatkowy dramat ukryty ( w który sama się wpędziła) No i  o nim też nie wolno rozmawiać, ogólnie rozmawiać nie należy o niczym. Tylko wspierać Emmę i ją chronić, bo jest pokrzywdzona przez życie, a co za tym idzie nie radzi sobie z nim, no i trzeba się z nią cackać. A ona zaczyna pić i uprawiać seks, żeby nie czuć się w środku pusta. niedobre koleżanki nie zapobiegają temu. Nagle pojawia się Evan i ukryty dramat zaczyna nabierać kształtu. Alkohol leje się strumieniami, oddechów brakuje i tak naprawdę od pierwszego to ostatniego tomu krążymy wokół jednego. Dramatu Emmy, która nie chce rozmawiać, ale wymaga opieki. Mogli ją ubezwłasnowolnić, byłoby łatwiej.

Teraz, żebyście nie musieli mnie od razu spisać na straty, że jestem nieczuła ( uwierzcie mi, mam serce, które nawet kiedyś było złamane - można to przeżyć!) Dawałam szansę oddechom, po  fatalnej i beznadziejnej pierwszej części nie chciałam tego kontynuować, ale stało się jak się stało. Tom drugi do mnie przyjechał, okazał się dobry. Podbudował moje nadszarpnięte emocje, które były naprawdę nastawione na NIE do nowości Pani Donovan. Przyszła pora na zakończenie. Wzięłam do ręki trójeczkę i rozpoczęłam koniec przygody. O ile początek wydawał się naprawdę dobry i obiecujący, tak później z każdą kolejną stroną było coraz gorzej. Zacznijmy od początku, początków. Emma miała trudne dzieciństwo, najpierw ciotka, później kiedy na chwilę się uspokoiło wróciła do mamusi, która miała problem z sobą i w bonusie z alkoholem. Rzeczywiście sytuacja beznadziejna. Kiedy rodzic nadużywa alkoholu jest mało przyjemne, widok matki bądź ojca ledwo utrzymującego się na nogach jest przykry. Słuchanie bełkotu i słów, które często nie chcielibyśmy usłyszeć boli. I nie ma tłumaczenia, że to alkohol sprawił. Co zostało powiedziane nie cofniemy. Ciężko jest odbudować w sobie pewność siebie, która została zniszczona. Zgodzę się, ale...  Mając naprawdę dobrych ludzi przy sobie, którzy chcą pomóc i nieustająco wspierają, uwierzcie mi można wszystko. Autorka zaserwowała masę dramatów, które o ile w pierwszym i drugim tomie były do przegryzienia, tak w trzecim naprawdę zostały naciągnięte. Emma ma problem, jeżeli ma się aż taki problem to trzeba się udać do terapeuty, który zleci odpowiednie leczenie, a nie wymagać od przyjaciółek by pilnowały, chodziły na paluszkach, uważały co mówią by ona biedna nagle nie usłyszała nieodpowiedniego słowa i zaczęła się dusić. Skoro walczyła ze stanami lękowymi to jedynym wyjściem z sytuacji była wizyta u psychiatry. I żadna nawet najlepsza przyjaciółka nie zdziała cudów. Dziewczyna odpowiadała sama za siebie. Druga sprawa to faceci i alkohol. Chciała się zabawić, jej sprawa. Nie było sensu obwiniać koleżanek, nie lały jej do gardła płynu, nie kładły do łóżek z przystojniakiem. Robiła wszystko dobrowolnie by jak twierdziła, poczuć się pełna - jakkolwiek by to nie brzmiało. Można i tak. I ja nawet do pewnego momentu rozumiałam jej głupie zachowanie. Jednak kiedy mijając połowę książki dalej wszystko się kręciło wokół dramatu bo ona pije, bo ona chce żeby Evan ją nienawidził, a on jej nie chce nienawidzić, a ona tego nie rozumiała bo on powinien! miałam wrażenie, że mnie trafi coś na miejscu, sama przestanę oddychać, albo nie wiem zacznę krzyczeć dla lepszego efektu. I tak Emma uprawia seksy z Colem ( ale z nim nie jest) chadza na spacerki z Evanem ( który powinien ją nienawidzić, a nie chce )  wpiera sobie w kółko, że jest zła i nie dobra i nie powinna istnieć. Serio. Powiem wam, że jej zachowanie stało się niebezpieczne i albo oddział zamknięty, albo niech ona zejdzie z "ekranu", bo autorka chyba się zagalopowała. Wszystkie jej reakcje do czasu były zrozumiałe, jednak im dalej w las, tym absurd gonił absurd. Dodatkowo Donovan uraczyła czytelników wypowiedziami z perspektywy Emmy i Evana. Co mnie osobiście dobiło. Nie dość, że musiałam znosić dziwny tok myślenia niezrównoważonej bohaterki, tak później siedziałam w głowie tego, który nie chciał nienawidzić.  To zbolało, naprawdę. Moja psychika tego nie wytrzymała.
Przez cały czas odnosiłam wrażenie, że Pani Donovan chciała na siłę zbudować napięty klimat, tak by człowiek miał sposobność przeżyć problem z oddechem, ale... nie wyszło. Nie potrafiłam identyfikować się z Emmą, a próbowałam. Już nie chcę do niej wracać. Jeszcze kilka słów na temat przyjaciółek. Każda z dziewczyn była interesująca i jak dla mnie w porządku. Interesowały się koleżanką, starały być przy niej gdy tylko widziały, że coś dzieje się nie tak. Jednak nie mogły mieć wpływu na poczynania Emmy. Była odpowiedzialna za to co robiła, sama musiała ponieść konsekwencje takich, a nie innych decyzji. Ja osobiście zazdrościłam jej, że mimo tego jak wszystkich od siebie odpychała, nikt się nie odwrócił. Przyjaciele powinni wspierać, ale w sytuacji jaką przytoczyła nam autorka, według mnie potrzebny był już specjalista. Bo gdyby bliska osoba z mojego otoczenia, zmagała się z czymś takim, nie zastanawiałabym się. Siedziałabym z nią pod drzwiami gabinetu lekarskiego.
Cieszę się, że oddechy mam już za sobą. Nie będę wspominała dobrze tej serii. Nie pozostawi we mnie miłych wspomnień ciekawej lektury. Uważam, że temat, który poruszyła autorka  został źle wykorzystany.

Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Feeria.
Książka bierze udział w wyzwaniu - 52 książki.

10 komentarzy:

  1. No to nie za dobrze, jeśli przeczytałam całą trylogię, a nie pozostawiła ona po sobie nic wartościowego w twoim sercu...
    Taki trochę zmarnowany czas :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka, tak wylewnie chwalona na innych blogach, tu ma złą recenzję. Jednak jestem jeszcze bardziej nią zainteresowana :)

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No to pojechałaś po bandzie :) Mnie osobiście ta seria urzekła, choć prawdą jest, że w trzecim tomie, przez pierwszą połowę, strasznie drażniło mnie destrukcyjne zachowanie Emmy. Potem na szczęście poszła po rozum do głowy i było znacznie lepiej. A co do narracji z punktu widzenia Evana, mnie ten zabieg akurat odpowiadał. Jak widać, kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mogę ocenić całej serii, bo obecnie przeczytałam pierwszą część i jak na razie mnie się podobało ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jeszcze pierwszej części nie przeczytałam... ale taka długa kolejka, ze nie ma gdzie wcisnąć :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz czyta, właśnie część II ;))
    Pozdrawiam,Natalia :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam w planach dopiero pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę się postarać i dorwać gdzieś tę powieść :)
    Pozdrawiam!

    O książkach - okiem Optymistki

    OdpowiedzUsuń
  9. Cała seria jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  10. to się rozpisałaś ;) Każde Twoje słowo utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę to szybko przeczytać. I powiem Ci, że to jest dobra książka. Dlaczego? Wzbudziła w Tobie emocje, nieważne że złe ;) ale za to jak silne!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger