Zawsze lubiłam sagi rodzinne, opisywanie dziejów kilku pokoleń w pewien sposób fascynuje mnie i przyciąga. Zwłaszcza kiedy akcja rozgrywa się na wielu płaszczyznach czasowych. Nie mam problemu z przeskokami z przeszłości do przyszłości. Dlatego kiedy przeczytałam opis Czterech rubinów wiedziałam, że muszę koniecznie poznać tę książkę. Okładka i sam tytuł mnie przyciągał. Niewiele wiem na temat samej autorki, jednak instynktownie czułam, że mnie nie zawiedzie, czy miałam racje?
Wielu z nas nie wyobraża sobie życia bez miłości. Wiązanie się z kimś z rozsądku, a nie z powodu uczuć wydaje się nie do pomyślenia. Jednak dawniej to często rozsądek miał prawo głosu, z samej miłości nie można było zbudować domu, żyć w dostatku i zapełnić brzuchów członków rodziny. Młodziutka Irena miała wiele marzeń, jej serce zabiło szybciej dla pewnego urzędnika pocztowego, niestety kochana babcia, wychowująca dziewczynę oraz troszcząca się o jak najlepszą przyszłość podejmuje praktyczną, ale i smutną dla wychowanki decyzję. Mąż powinien być zaradny oraz poukładany. Dopiero co poznany doktor weterynarii, Kazimierz wydaje się najlepszą partią. Główna zainteresowana nie czuje nic do przedstawionego młodzieńca, a jednak zdaje sobie sprawę, że los bywa przewrotny i rozum musi być wyznacznikiem jej drogi życiowej. Pierwsza i najpiękniejsza miłość zostanie pochowana w sercu. Kobieta pobierając się z Kazikiem zadecydowała słusznie, wiodła spokojne oraz dostanie życie. Urodziła dwie córki, Danusię oraz Grażynkę. Jednak nie zawsze było dobrze. Czas wojny zmusił rodzinę do wielu wyrzeczeń, starsza z córek poczuła czym jest lęk przed najeźdźcami. Ucieczka z rodzinnych miejsc wydaje się najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Daleko od ukochanych dziadków Irena wraz z Kazimierzem prowadzi dom i wychowuje córki.
Grażynka już od najmłodszych lat wykazywała się hartem ducha i niesamowitą zaradnością. Zawsze u boku ukochanego ojca, jego towarzyszka i duma. Bardzo szybko się uczyła, nie brakowało jej odwagi i pewności siebie. Jednak wewnętrzne dobro zawsze górowało, dzięki temu nie wywyższała się i szanowała innych, nawet jeżeli byli biedniejsi. Ukochała swoją nianię, miewały wspólne sprawy, a nawet sekrety o których nikt nie wiedział. Najważniejszym człowiekiem w życiu Grażynki był ojciec. To dla niego chciała być najlepsza, nie potrafiła przyznać się do strachu. Kazimierz był dla swej córki wzorem, który obrała sobie do naśladowania. Jako szanowany weterynarz był bardzo lubiany wśród okolicznych mieszkańców. Każdy wiedział, że doktor pomoże, okaże zrozumienie jeżeli braknie pieniędzy na zapłatę.
Cztery pokolenia kobiet, każda z nich żyła w różnych czasach. Jednak jedno, co pozostawało niezmienne to miłość oraz przywiązanie do tradycji rodzinnych. Lojalność oraz pamiątka, która była cenna nie ze względu na swoją wartość pieniężną, a sentymentalną. Przekazywana w odpowiednim momencie córkom – brosza wysadzana czterema rubinami.
Jakiś czas temu przyrzekłam sobie, że ograniczę sięganie po książki autorów, którzy dopiero debiutują, albo ich nie znam i nie mam wyrobionej opinii. Dlaczego? Coraz częściej bywałam rozczarowana, zwłaszcza debiutami, ale kiedy ujrzałam okładkę, później opis do Czterech rubinów byłam przeświadczona, że ta książka mnie na pewno nie rozczaruje. Miałam rację. Przede wszystkim opowiadane dzieje rodziny to jak wspomniałam moje ulubione klimaty. Autorka podzieliła książkę na rozdziały, gdzie praktycznie każdy z nich opisuje inną kobietę z rodu. Mogłoby się wydawać, że taki zabieg spowoduje chaos, ale nie. Wszystko świetnie się ze sobą zgrywa. I tak możemy śledzić życie Ireny wychowującej się w domu swoich dziadków, później wyjazd wraz z mężem i małą córeczką Danusią. Jednak to życie w odległym miasteczku będzie tym kluczowym, gdzie wraz z Ireną pierwsze skrzypce będzie grała Grażynka. Wspaniała dziewczynka, niezwykle radosna i bystra. Chyba nie mogłabym powiedzieć złego słowa na temat tej postaci. Co innego Irena. Dystyngowana, znająca swoje miejsce w społeczeństwie. Jej głównym celem w życiu było złoto. Tak, to ono potrafiło zdziałać cuda w chwili kryzysu, dlatego mając świadomość jak ważne jest jego posiadanie, dążyła do uzupełniania ewentualnych braków. Nie była wylewna, nie okazywała uczuć, była damą. Dama nigdy nie uzewnętrzniała tego co działo się w jej sercu. Grażynka natomiast była jej przeciwieństwem, dobra i uczynna – podobna do ojca, stawiała przed sobą cele.
Będę szczera, czas spędzony w towarzystwie rubinów był świetną podróżą do miejsc odległych w przeszłości. Oczywiście przeplatała się i współczesność, ale dla mnie najciekawsze wątki były związane z Ireną oraz Grażyną. Tą drugą mianowałam ulubienicą.
Książka jest napisana lekkim językiem przez co praktycznie sama się czyta. Chwilami może i było zbyt słodkawo, przeważnie w rozdziałach dotyczących Adrianny, ale w ogólnym rozrachunku całość oceniam bardzo pozytywnie. Było mi szkoda kiedy dotarłam do zakończenia. Szczerze polecam każdemu kto lubuje się w sagach rodzinnych.
Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Novae Res.
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki.
Jedna z bohaterek ma moje imię ;) Już ją lubię :D
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać, że czuję zaciekawienie, chociaż gdyby nie twoja opinia, to nie zwróciłabym na nią uwagi..
Lubię sagi rodzinne, książkę chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńSagom rodzinnym się nie odmawia:)
OdpowiedzUsuńTo, że chwilami jest zbyt słodkawo, mi wcale nie przeszkadza, dlatego chętnie zapoznam się tą pozycją, jak tylko będę miała taką okazję.
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za sagami rodzinnymi - niestety. Mogę zdzierżyć jeśli z pokolenia na pokolenie przekazywany jest dar jak w "Sadzie o Ludziach Lodu". Niestety takie zwykłe opowieści, choć wciągające i z pewnością urocze, nie porywają mojej wyobraźni.
OdpowiedzUsuńUwielbiam sagi rodzinne, więc jestem bardzo ciekawa tej książki. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń