kwietnia 24, 2016

kwietnia 24, 2016

Szklane dzieci




Wierzycie w duchy? Nawet jeżeli nie, to chyba każdy na myśl o nich chociaż raz w życiu poczuł dreszczyk niepokoju. Niby rozum nie dopuszcza do siebie istnienie czegoś, co nikt nie udowodnił, a jednak. Coś chyba jest na rzeczy. Słyszeliście o nawiedzonych domach? Z pewnością, w nie jednej miejscowości opowiadano plotki o starym opuszczonym domu, w którym nikt nie chce mieszkać bo... jest nawiedzony... Pozostaje pytanie, przez kogo? Zjawiska, zwanymi paranormalnymi czy może te bardziej przyziemne?  Jak to jest? Pytań bardzo wiele, odpowiedzi niby też, ale dziwne uczucie się pojawia, a na samą myśl o spotkaniu ze zjawą cierpnie skóra. 
Szklane dzieci miałam jeszcze NIE czytać, miałam tylko sobie zerknąć jakim stylem posługuje się Kristina Ohlsson i tak sprawdzałam,że nim się obejrzałam byłam już u samego końca. Środek nocy, od zawsze mówiłam,że nie czytam tego typu książek, gdzie coś straszy i w ogóle, a tutaj duchy.. .no gdzież, przecie wcale, ale to wcale się nie bałam.  Cóż mnie tak wciągnęło? 


 Wraz ze śmiercią ojca dwunastoletniej Bille, jej mama postawia sprzedać dom w mieście i przenieść się wraz z córką na wieś, w miejsce swoich czasów dorastania, bo jak twierdzi taka zmiana powinna być dobra dla ich obu. I tak obie trafiają do miejscowości zwanej Ahus,  domu nieco dziwnie wyglądającego, który od początku nie podoba się dziewczynce. Niestety, mama czuje się szczęśliwa i od razu postanawia nabyć nieruchomość. 
Decyzja zostaje podjęta, teraz tylko uporządkować nowy dom i zacząć nowe życie, może lepsze? A może nie...

Dla Billie wydaje się dziwne,że poprzedni właściciele nie zabrali ze sobą mebli, ba! Oni nawet nie zabrali większość rzeczy, które zostały pozostawione tak jak gdyby ktoś wyszedł, miał za chwilę wrócić, ale jednak tego nie uczynił. Dlaczego? Co doprowadziło rodzinę do nagłego opuszczenia domu? Wersja oficjalna to nagła zmiana pracy jednego z rodziców, tylko coś w tej całej historyjce wydaje się być podejrzane. I dziewczynka postanawia dowiedzieć się czegoś więcej na temat wcześniejszych mieszkańców, lecz zanim do tego dojdzie doświadczy przedziwnych zjawisk.  
Jednym z nich będzie tajemniczy odcisk dziecięcej rączki na stoliczku pozostawionym w salonie. I nie byłoby może w tym nic takiego gdyby nie fakt,że stało się to podczas nieobecności obu mieszkanek.  Później zrobiło się jeszcze straszniej, tajemnicze coś stukało do okna Billie znajdującego się na piętrze i jeszcze.... lampa w salonie. Sama się kołysała, jakby ktoś specjalnie ją rozbujał, bo okna były zamknięte więc jakim cudem? Dom ewidentnie "żył", coś było z nim nie tak.

Niestety wiedza to jedno, a przekonanie mamy do własnych racji drugie. W jaki sposób udowodnić coś co przytrafia się tylko dziecku?  Nie ma rady, trzeba zebrać dowody, a mogą być nimi poprzedni właściciele i powód przez, który zdecydowali się opuścić dom. 
Podczas zbierania informacji kilka razy padło określenie "szklane dzieci", kim były? Dlaczego ktoś nadał im taką nazwę i jaki miały związek z aktualnym miejscem zamieszkania Billie? I czy dziewczynka jest gotowa na poznanie prawdy? 


Wspominałam,że mam cudowne zdolności wyobrażania sobie o czym będzie książka, a potem się okazuje,że TADAM jest zupełnie w innym klimacie. Tak, tym razem nie stało się inaczej. Owszem zdawałam sobie sprawę,że będzie jakie straszydło w domu, ale no przecież bohaterami są dzieci, to chyba tak jakby lektura kierowana do młodszej publiczności, a co za tym idzie skala strachu powinna być zaniżona. I teraz najciekawsze, albo mój poziom jest naprawdę brutalnie niski, albo dzieci teraz mają nerwy ze stali, albo pomyliłam grupy docelowe.
W każdym razie no książka ma poziom, ma klimat, który cały czas mnie przynajmniej, trzymał w takim dziwnym niepokoju, bałam się zerknąć wraz z Billie do tego okropnego salonu w którym dyndała lampa sama z siebie. A gdyby tak do mojego okieneczka na pięterku coś zaczęło pukać, to ostatnim puknięciem jakie bym usłyszała byłoby to z mojego serca, a później zeszłabym na zawał. Poważnie. Tak jawne objawy nawiedzania doprowadziłyby mnie biedną do załamania nerwowego i witaj szpitalu dla obłąkanych.  Tak właśnie by było. Nie inaczej. 

Kiedy wraz z dziewczynką dowiedziałam się historyjek dotyczących chałupki to miałam ochotę sama zbierać kopyta za pas i wiać gdzie pieprz rośnie - mam nadzieje,że mój home nie ma podobnych wspomnień, bo Jezusie Nazarejski. Umówmy się, że jedyne duchy jakie mogą po nim spacerować to dziadka i babci.  Wracając do tematu, otóż nasza dziewuszka bawi się wraz z nowo zapoznanym kolegą z wiochy w detektywów, do pomocy jest jeszcze koleżanka z miasta. Czyli Ich troje, a raczej Ich dwie, On jeden. Fajnie mu.  Sprawa wygląda tak. Każdy coś wie, powiedzieć jednak nie chce nikt. Nie ładnie, oj nie ładnie. Na szczęście zgrane trio się nie poddaje i węszy uparcie. Jakież okaże się rozwiązanie tej zagadki z dreszczykiem? Tego oczywiście nie zdradzę, powiem tak. Zakończenie jest najlepsze...

Słów jeszcze kilka na temat stylu autorki, który to jak wspomniałam na początku chciałam tylko sprawdzić, a wyszło już sami wiecie jak. Pani Ohllson pisze jak to na skandynawskich pisarzy przystało. Czyli jest ten charakterystyczny klimat, który kojarzy się tylko z tymi terenami i nawet kiedy jest spokojnie, to człowiek i tak czuje niepokój. Jak oni tam mieszkają? Nie wiem, Skandynawia kojarzy mi się z legendami o tych wszystkich.. no nie o tym teraz. Chodzi o to, że tamtejsi autorzy potrafią stworzyć otoczkę, ten ich nastrój, który sprawia, że człowiek zaczyna wierzyć w coś jeszcze, a nie tylko działanie ludzi. Mam nadzieje,że rozumiecie do czego nawiązuje. 
Podsumowując, książkę przeczytałam w mgnieniu oka, czułam strach, niepokój i niby nie powinnam bo przecież to nie typowy horror, to jednak podziałało na mnie. I brawa za to dla autorki. Aż strach pomyśleć co dzieje się w poważniejszych książkach...  Szczerze polecam!!  

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.

13 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że zainteresowałaś mnie tą książka, lecz mam złe doświadczenia z "niby dobrymi" książkami ze Skandynawii.

    OdpowiedzUsuń
  2. .....biję się z myślami , co robić ?! , czy w dzisiejszym i tak pełnym nienawiści , pogardy świecie dodatkowo faszerować się ponurymi klimatami ?! .Lecz Pani Agnieszka jak zwykle tak ciekawie pisze , że pewnie po raz kolejny stanie się tak , że i tak prędzej czy później sięgnę na półkę po Nią.....

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze :D Lubię powieści, które wywołują takie emocje, które potrafią wzbudzić strach, a ja ostatnio bardzo lubię się bać :D Chętnie sięgnę więc po Szklane dzieci, licząc, że wzbudzą we mnie podobne emocje :D
    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Aja, musisz tak kusić, nie? Podła!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa, kim były "szklane dzieci". To może być interesująca książka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lekturą w sam raz dla mnie. Liczę, że odczuję chociaż część tego przerażającego nastroju, który udzielił Ci się w trakcie czytania :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytam, a że mieszkam w nowym bloku, to duchy żadne mi nie straszne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. moja żona czyta tą książkę naszej 9 letniej córce. Mam wrażenie ze trochę to nieodpowiedzialne dlatego proszę o opinię. Dla jakiego odbiorcy jest ta książka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt poważnie podchodzi pan sprawy, jeżeli żona czyta dziecku tym bardziej nie ma się czym martwić. Córeczka nie jest sama, w razie niepewności ma świadomość, że obok jest ktoś komu może zaufać, poza tym kiedy dorosły czyta dziecko inaczej odbiera treść. Zdradzę panu, że na końcu wszystkie zagadki i "strachy" się wyjaśniają:).

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  9. myślę że Pani mogę zaufać:) Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger