źródło |
Moje pierwsze
spotkanie z twórczością autorki, odbyło się na długo po tym, gdy usłyszałam
same pozytywne opinie. Zbierałam się za przeczytanie pierwszej książki,
aż w końcu i ja dołączyłam do grona, tych, którzy nie potrafią doczekać się
najnowszej pozycji. Bo Natasza Socha, jest pisarką, po której książki można
sięgać w ciemno. Nie ma możliwości rozczarowania. I chociaż jeszcze nie
nadrobiłam tych pierwszych, nie czuje smutku. Raczej radość, że jeszcze tyle przede
mną.
I kiedy wyszła
zapowiedź Zuli, tytułu kierowanego w stronę młodszych czytelników, nie
zastanawiałam się czy chcę. Dzieckiem nie jestem, ale Zulę musiałam posiadać,
czy było warto?
Zula musi
przeprowadzić się do ciotek. Rodzice dziewczynki wyjeżdżają do Afryki, na co
najmniej roczny kontrakt, leczyć dzieci. Ich córka zostanie powierzona dwóm
ciotką - Heli i Meli.
Bliźniaczki,
charakteryzujące się dosyć wyróżniającym się stylem i trybem życia. To też
matka Zuli, troszkę obawia się, jak cały pobyt wpłynie na ukochaną
jedynaczkę.
Sama główna
zainteresowana, nie do końca czuje radość, na myśl o przymusowej
przeprowadzce. W prawdzie rodzice obiecują, że czas szybko zleci, ciotki są
szczęśliwe mając pod opieką siostrzenicę, może jednak nie będzie tak źle? I
tęsknota nie dokuczy zbyt mocno?
Przekraczając próg
domu Meli i Heli, odczuwa dziwną ekscytację, ale gdy zostaje wprowadzona do
pokoju, który na najbliższe miesiące, został dla niej przygotowany, odczuwa
przeogromną radość. Wnętrze zostało cudownie urządzone, łóżko przypomina
statek, ma nawet bocianie gniazdo! Same wspaniałości.
A to dopiero
początek niespodzianek. Nieco postrzelone ciotki, spełniają zachcianki
ukochanej dziewczynki. Przy okazji, bacznie przyglądając się jej zachowaniu.
Ona natomiast, już
na samym początku pobytu, postanawia zaopiekować się bezdomnym kotem, nadając
mu imię - Pazur. Bardzo adekwatne do usposobienia futrzaka. Zwiedzanie
miasteczka postanawia zacząć od szkoły, by nie zabłądzić gdy rozpocznie się rok
szkolny. Dzięki tej decyzji poznaje nowego kolegę, Kajtka. Jakiś czas później
dołącza do ich duetu Max, we trójkę, dzieci tworzą zgrany zespół. Co już
niebawem stanie się bardzo przydatne.
Zula dowie się, że
jest młodą czarodziejką. Zdolności odziedziczyła po swojej babce. Wielkiej
Czarownicy, a przecież posiadanie zdolności czarowania, będzie niosło ze
sobą, ciekawe zdarzenia...
Nie
spodziewałam się, że spędzę tak miło czas, podczas lektury tej książeczki. Jak
siadłam, tak nie potrafiłam się oderwać. I chociaż tematyka iście dziecięca, to
w niczym nie przeszkadzało odczuwać radości z przygód, które doświadczała Zula
i jej znajomi.
Natasza Socha,
świetnie sprawdza się, jako autorka książek dla dorosłych, ale i dla dzieci.
Teraz gdy książeczka jest już za mną, czuje jakiś taki smutek. Zbyt szybko
przeczytałam. Wczułam się niesamowicie w stworzoną atmosferę. Czarowanie było
takie naturalne, nie odczuwało się żadnej sztuczności, czy czegoś, co
sprawiało, że wpadała myśl - to tylko w bajkach możliwe. Szczerze mówiąc, ja
chyba przez cały moment czytania, byłam taką małą dziewczynka i wierzyłam, że
przygody Zuli były prawdziwe i zazdrościłam, że nie mogę ich przeżywać
naprawdę.
Wspaniałym uczuciem
było oderwać się od codzienności, przenieść do innej krainy. Dziecięcych marzeń
i wierzeń, że wszystko jest możliwe. A może, rzeczywiście tak jest, tylko my
dorośli, zapominamy o mocy, spełnianiu się życzeń? Chciałabym, żeby tak właśnie
było.
Książeczka jest świetnie wydana - uwielbiam ten żółty
papier, jest moim ulubionym, ma w sobie to coś, co sprawia, że czas jakby cofał
się do lat, gdy jako dziecko czytało, tego typu bajeczki. Super sprawa. Polecam
Zulę, nie tylko dla dzieci, ale również i starszym czytelnikom, na pewno
polubicie tę rezolutną dziewczynkę, jej ciotki oraz zwierzaki.
Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu PapierowyPies.
Mnie też bardzo się podobała. I mój wiek nie ma tu nic do rzeczy;)
OdpowiedzUsuńChyba zacznę czytać książeczki dla dzieci :D
OdpowiedzUsuń