stycznia 23, 2014

stycznia 23, 2014

Prowincja pełna marzeń




O Mazurach jeszcze nie miałam przyjemności czytać, zawsze mnie ten rejon naszego kraju ciekawił ,niestety nie było okazji żeby tam pojechać pozwiedzać. Dlatego też z wielką ciekawością sięgnęłam po książkę Pani Katarzyny Enerlich. Mrągowo jest chyba każdemu znane, bo i festiwale swego czasu często były relacjonowane właśnie z tego miejsca, ale poznać je od korzeni to dopiero gratka.
W Tym właśnie maleńkim miasteczku w starej kamienicy mieszka Ludmiła, pracuje w lokalnej gazecie, która to sprawia jej ogromną przyjemność. Do czasu bo oto nastają zmiany czy na lepsze? Mało prawdopodobne, nowy naczelny Artur już na pierwszym spotkaniu wydaje się być apodyktycznym, zarozumiałym karierowiczem. Zaczyna od zmian, narzekań wprowadzając do tego przyjemnego niegdyś miejsca pracy stres oraz nie miłą atmosferę okraszoną zapachem dymu z papierosów. Ludka od samego początku zostaje prześwietlona, a raczej jej praca. Rzecz jasna nowy naczelny ma zastrzeżenia, w końcu poprzednik według niego nie znał się na rzeczy, On musi wszystko poprawić, a trzeba zacząć od straszenia pracowników.
Kobieta nie ma wyjścia, musi to jakoś przetrwać, w domu może sobie pozwolić na chwilę relaksu ale najpierw trzeba zrobić zakupy w okolicznym sklepiku, gdzie sprzedaje zaznajomiona sklepikarka. Wychodząc z domu zwraca uwagę na mężczyznę fotografującego jej kamienice, pewnie turysta. Zwracający się do niej w języku Niemieckim prosi by zrobiła mu zdjęcia na tle budynku. Jak się niebawem okazuje Martin przyjechał do Mrągowa w delegacji ale w jeszcze innej sprawie. Poszukuje mieszkania, w którym niegdyś wychowywał się jego ojciec, jeszcze przed wybuchem wojny. Bo Mrągowo było dawniej miejscem Prus, w tym miejscu osiedleni byli Niemcy. Jednak gdy nastał niepewny czas nawet Oni musieli opuścić swoje rodzinne domy i się przesiedlić, tak też stało się z rodziną Hansa. Czego dowiedziała się Ludka z opowieści Martina pewnego wieczoru.. Właśnie ze względu na prośbę ojca mężczyzny dziennikarka postanawia wziąć udział w poszukiwaniu  starego kaflowego pieca z niebieskimi kwiatami.
Zaistniała sytuacja doprowadza do zbliżenia się Ludmiły z Martinem, jest coś między tym dwojgiem, zaczyna się fascynacja, zauroczenie...
Niestety są też problemy w pracy, szef postanawia zaatakować, w perfidny oraz nieczysty sposób, pewna kobieta od dłuższego czasu próbuje skontaktować się z Ludką, a na dodatek przybywa niespodziewany gość z Niemiec.


Nie wiem od czego zacząć, jakie książka wywarła na mnie wrażenie, co mi się podobało? A co męczyło bądź irytowało?
Przede wszystkim to było moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Katarzyny Enerlich, wiadomo trzeba się zapoznać ze stylem. Na szczęście pióro autorka ma lekkie i treść bardzo szybko się czyta. Będzie jednak jakieś ale... czepię się bohaterów, subiektywnie oczywiście. Niestety nie polubiłam, ani Ludmiły, ani jej kolegi z pracy Piotra a już tym bardziej Martina. Boże jak ten ostatni mnie denerwował. Nie dlatego,że był Niemcem, na to specjalnej uwagi nie zwracałam, jego osobowość działała mi na nerwy, typ despoty. Musi być tak jak on chce i koniec. Nie znoszę takich mężczyzn, więc kiedy jego postać się pojawiała dostawałam dziwnej alergii, aż mnie nosiło. Co gorsza Ludmiła była zapatrzona w niego jak w jakiś ideał. No ja rozumiem samotność może być przykra, ale żeby przyćmiła racjonalne myślenie? W tym wieku? Jak wspomniałam nie polubiłam jej postaci. Niby była bardzo samodzielna, niby twardo stąpająca po ziemi, a jednak jakaś taka infantylna. Jej sposób myślenia wprawiał mnie nie jeden raz w taki podziw,że chwilami zastanawiałam się czy ja się czasem nie zmieniam w królową śniegu przez co zostałam pozbawiona "ulotności chwili", czy tej biednej kobiecie było tak potrzeba faceta. 
Wystarczy mojego narzekania, bo książka jest dobra, ma swoje zalety, na przykład bardzo podobały mi się wplecione w fabułę ciekawe przepisy, z którymi jeszcze nigdy się nie spotkałam, to znaczy z jednym. Z przepisem na miód z mniszku polnego, potocznie zwanym mleczem. Opisy otaczającego krajobrazu sprawiały,że można się było poczuć jak mieszkaniec Mazur, bardzo dokładnie został oddany tamtejszy klimat, w dodatku książka posiada w swym wnętrzu zdjęcia starych fotografii Mrągowa, jego ulic. Jak dla mnie świetna sprawa ponieważ jestem fanką historii, takie zdjęcia uznaję za perełki. 
Ogólnie książka ma coś w sobie, dobrze się ją czyta, tylko bohaterowie nie za bardzo do mnie trafili, mam nadzieje,że w kolejnych częściach nastąpią zmiany.





Książka bierze udział w wyzwaniu "Polacy nie gęsi" oraz "Grunt to okładka"



17 komentarzy:

  1. To Ty masz zupełnie jak ja, czytaj drugi tom to mi go pożyczysz, znaczy kiedyś, bo chwilowo nadal mnie nie ciągnie do kontynuacji.
    Mnie jeszcze w tej książce irytowała korekta, a może jej brak? Sama nie wiem, ale strasznie mi się ją czytało pod tym względem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz,że ja autentycznie nie zwróciłam uwagi na korektę, ale chyba nie było strasznych błędów bo z pewnością zwróciłabym uwagę :) Chwilowo robię sobie przerwę i drugiej części czytać nie będę, za jakiś czas :)

      Usuń
  2. Nigdy nie mówię nigdy polskim autorom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, co nie znaczy,ze czasem takie zapoznanie z rodzimym autorem jest za każdym razem udane;)

      Usuń
  3. Brr...despota. Też ich nie cierpię:) Czyli ogólnie książka taka sobie, więc odkładam jej czytanie na "za jakiś czas":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Despoci są okropni, co do tego nie ma wątpliwości, a powiem Ci Agusiu,że książka ogólnie nie jest zła jednak z przeczytaniem jej nie trzeba się spieszyć:)

      Usuń
    2. Kiedyś Aguś na pewno przeczytam, bo mam kilka książek tej autorki. Tak hurtem sobie kupiłam:)

      Usuń
  4. Z całej "Prowincji..." najwięcej podobała mi się ta ze szczyptą smaku. Teraz czytam "Prowincję pełną czarów" i ciągle mam wrażenie, że to autobiografia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powyższe części jeszcze przede mną, zobaczymy jak mi się spodobają.. autobiografia? A to mnie teraz zaintrygowałaś!:)

      Usuń
  5. Z całej serii czytałam pierwszą i trzecią (bo drugiej wtedy w bibliotece nie było, ot taka logika zakupów, po co po kolei, jak można środek ominąć...), a potem tę ze smakami, która mnie znudziła i nie wiem, czy mam ochotę na nową, poczekam na Twoją recenzję i jeśli już, to egzemplarz z biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahjaha fajnie napisałaś o tej logice, no pewnie mają rację, jedna część w tą czy w tamtą? Jakoś się czytelnicy połapią;D Pauluś zanim ja dojdę do tych smaków to jeszcze troszkę czasu minie bo jakoś chwilo mi z nimi nie po drodze;D

      Usuń
    2. A nie jest to niestety, przypadek jednostkowy w tej mojej cudnej książnicy...;)
      Ale może dobrze, że Ci nie po drodze, bo tak na raz to może się chyba znudzić.

      Usuń
    3. Dokładnie jak mówisz, a co za dużo to niezdrowo ;)

      Usuń
  6. Bardzo cenię naszą rodzimą literaturę a twórczości tej autorki jeszcze nie znam, więc tym bardziej chce poznać powyższą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, jest wielu Polskich autorów, co do Pani Enerlich to jestem na etapie zapoznawania, chociaż już zauważyłam różne zdania na temat jej twórczości:)

      Usuń
  7. Mam nadzieję że mi powieśc bardziej przypadnie do gustu :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ogólnie fabuła mnie zaciekawiła, ale gdy napisałaś o bohaterach, którzy do Ciebie nie trafili, to postanowiłam, że na razie sobie odpuszczę, ale za jakiś czas może się do niej przekonam ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger