Kiedyś pisałam, że są książki, które z daleka nas wołają, jeszcze zanim poznamy opis i tematykę, coś nas do nich przyciąga. Miałam tak właśnie w przypadku Ostatniej róży Szanghaju, gdy tylko zobaczyłam zapowiedź. Wiedziałam i czułam jedno - muszę tę książkę przeczytać. Dlatego zaraz po otrzymaniu przesyłki, usiadłam by sprawdzić czy przeczucie mnie nie myliło, miałam przeczytać tylko kilka stron...
Szanghaj rok 1940, gdzieś daleko w Europie szaleje wojna. Wydawać się może, że Niemcy nie mają tu dostępu i można czuć się bezpiecznie. Nic bardziej mylnego. O ile Chiny nie odczuwały konsekwencji szaleństwa nazistów, to nie można powiedzieć by mieli spokój. Zagrożenie czaiło się od strony Japonii. Okupacja trwała i jak się z dnia na dzień okazywało, było coraz gorzej. We własnym kraju mieszkańcy nie mogli czuć bezpiecznie, tracili pracę, władzę i spokój.
Młodziutka Aiyi Shao, bardzo wcześnie musiała dowiedzieć się jak prowadzić interesy by przetrwać w świecie pełnym niebezpieczeństwa. Po śmierci rodziców postanowiła zadbać o swój byt. Wykupiła nocny klub, w którym spędzali wieczory wysoko postawieni goście. Niestety niepokój ze strony okupanta narastał z dnia na dzień, blokowanie dostaw alkoholu oraz poruszanie ulicami, sprawiało coraz więcej trudności.
W tym samym czasie do miasta, które miało stać się ostoją i spokojem, przybywa Ernest Reismann, Żyd niemieckiego pochodzenia. Uciekł z Berlina wraz z siostrą, zanim stało się to niemożliwe. Rodzice obiecali, że dołączą do nich później. Tymczasem młody mężczyzna, został odpowiedzialny za siostrę, która miała dopiero dwanaście lat. Szanghaj był jedynym miejscem w którym Żydzi mogli znaleźć schronienie i pomoc. Bardzo szybko rzeczywistość zweryfikuje nadzieję na lepszą przyszłość, nie tylko Ernesta, ale wielu ludzi, którzy uciekając z piekła, nieświadomie trafili jeszcze gorzej.
Przypadkowo drogi Ernesta i Aiyi zostaną przecięte. Dziewczyna ze zdziwieniem przyjmie pomoc od obcokrajowca, do których jej stosunek był raczej niechętny. Z kolei mężczyzna, niewiele wiedząc o kraju w którym się znalazł, będzie potrzebował pomocy w znalezieniu pracy i bezpiecznego dachu nad głową dla siostry. Dwoje młodych ludzi, środek wojny i dwa różne światy. Czy taka znajomość ma szansę rozwinąć się i przynieść coś dobrego?
We wstępie napisałam, że miałam przeczytać kilka stron, by sprawdzić jak się zapowiada książka. Nawet nie wiedziałam kiedy, byłam na setnej stronie. Po prostu pochłonęła mnie fabuła. I żeby nie było, akcja nie wyrywa z kopyta, nie dzieją się sytuacje, która wciskają w fotel, niemniej autorka wyśmienicie operuje słowem, pociągając czytelnika dalej i dalej. By dowiedzieć się co wydarzy się następnie, jak losy Aiyi i Ernesta potoczą, czy ich znajomość przyniesie więcej dobrego czy złego.
Należy pamiętać, że dziewczyna jest Chinką, której kultura jest bardzo hermetyczna, co za tym idzie, rodzina niechętnie wyraża zgodę na ślub z wyznawcą innej religii i ogólnie pochodzenia. Aiyia zdaje sobie sprawę z komplikacji, była wychowywana w określony sposób. Małżeństwo nie miało nic wspólnego z miłością, to kontrakt między rodzinami, który ma przynieść same korzyści dla obojga stron.
Ernest jako żyd, również powinien przestrzegać zasad religii, ale od początku wykazuje niechęć do wszystkiego, co utrudnia życie. Z jego strony nie ma problemu by pojąć za żonę, kobietę innego wyznania. Spotkanie z piękną Chinką wywiera na młodym mężczyźnie ogromne wrażenie. Może gdyby sytuacja polityczna była inna, ich relacja miałaby lepsze rokowania?
Tymczasem oboje walczą o przetrwanie, Ona próbuje za wszelką cenę utrzymać swoją biznes, wbrew zakazom ze strony rodziny i narzeczonego, zatrudnia Ernesta w swoim klubie, jako pianistę. Przez pewien czas, wszystko wydaje się w miarę ustabilizowane. Niestety tylko do czasu.
Japończycy rosną w siłę, aż w końcu przychodzi dzień, gdy walka o utrzymanie biznesu i pracy, przeradza się w walkę o zachowanie życia i przetrwanie.
Często podczas czytania zatrzymywałam się i zastanawiałam, do czego są zdolni "ludzie", specjalnie dałam to słowo w cudzysłowie, bo opisywane zdarzenia, trudno przypisać do ludzi. I nie chcę wiedzieć co działo się w ich głowach. Pozostaje mieć nadzieję, że nigdy, nie będziemy musieli być świadkami podobnych wydarzeń.
Ostatnia Róża Szanghaju jest piękną historią, nie tylko o miłości mężczyzny i kobiety, ale relacji międzyludzkich. Ukazuje siłę przyjaźni, pomocy nawet wtedy, gdy samemu posiadało niewiele, a przede wszystkim szukaniu człowieczeństwa, gdy nadzieja umierała.
Podsumowując, szczerze i od serca polecam, jest to wspaniale napisana historia, która jest warta poznania.
Książkę przeczytałam dzięki współpracy z wydawnictwem Znak.
Bardzo mnie zachęciłaś do zapoznania się z historią przedstawioną na kartach książki. Może to dla mnie być powiew oryginalności i świeżości.
OdpowiedzUsuńbardzo mnie zachęciłaś. Od postu na IG mam na uwadze tę książkę
OdpowiedzUsuńTeż mam na uwadze tę książkę, ostatnio takie właśnie Agnieszko za mną chodzą :-) .
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za polecenie, Agnieszko. Lubię taką tematykę i chętnie sięgnę po tę pozycję...
OdpowiedzUsuńI mnie zachęciłaś Agnieszko do przeczytania tej książki
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam.
Stokrotka
Chętnie sięgnę po książkę. Bardzo zachęciłaś mnie swoją recenzją. Zapisuję sobie tytuł. Dziękuję za polecenie książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Miłego dnia i dobrego tygodnia.
Kiedyś czytałam dużo takich książek, ale tej nie kojarzę
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki. Twoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania tej książki. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałabym.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisana recenzja :)
Jeśli to nie jest łzawy romans, to na pewno warto!
OdpowiedzUsuńjotka
Zachęcająca recenzja. Mam tę książkę na oku. :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Lubię książki w takich klimatach :)
OdpowiedzUsuńWprawdzie teraz nie mam może natchnienia na taką historię, ale zapamiętam, że jest warta poznania :)
OdpowiedzUsuńTeż mam takie uczucie przyciągania w przypadku niektórych książek, filmów i gier. Ale wiesz co? Właśnie dziś mignął mi na jednej stronie odnośnik z okładką tej książki, który wywołał we mnie dokładnie takie uczucie. W efekcie mam dużą chrapkę na ten tytuł, a skoro jeszcze tego samego dnia przeczytałam Twoją pozytywną reckę, to chyba faktycznie jakiś znak, że nie powinnam odpuszczać sobie owej powieści. :)
OdpowiedzUsuń