źródło |
Polubiłam twórczość Krystyny Mirek, piszącej o życiu w sposób lekki, ale
i bardzo dobitny. Przedstawia niektóre sprawy w wyraźnym świetle niby
zwykłej codzienności, a jednak niekiedy bardzo ukrytej za fasadą
wykreowanych masek. Czasami z biegiem lat zapominamy własne
doświadczenia, często wypierając to, kim kiedyś się było.
Czytając Większy kawałek nieba, zachwycałam się ukazaną historią, może i była chwilami lekko bajkowa, ale i poruszająca ważne, i czasami delikatne dla niektórych tematy. Końcówka pozostawiła wiele pytań, jak więc potoczyły się dalsze losy Igi, Wiktora i wielu innych? Czy kontynuacja również trafiła do mojego czarnego serduszka?
Iga, mając w pamięci rozmowę z byłą narzeczoną Wiktora, postanawia zrobić coś ze swoim życiem. Musi być niezależną kobietą, a nie tylko narzeczoną bogatego facet, a później w przyszłości być może, żoną. Pomysł ten, nie bardzo przypada do gustu samemu głównemu zainteresowanemu, ale również koleżanką z restauracji i pani Wandzie. Tej samej, która wcześniej była bardzo serdeczna dla nowej kelnerki. Wszyscy mają jakieś zastrzeżenia do kobiety, a ona sama, po prostu chce cieszyć się niespodziewanym szczęściem. I zrobić coś dla siebie.
Plany.... te ma również przyszła teściowa. Aleksandra, która już powzięła kroki w sprawie potencjalnej sukni ślubnej oraz remontu domu. Tak, matka Wiktora bardzo lubiła żyć sprawami swojego dorosłego syna. Nie zważa na zdanie najbliższych, ewentualne sprzeciwy. Wszystko musiało być wedle jej uznania. Nawet to, w czym pokaże się na przyjęciu Iga...
Przyglądamy się jeszcze innej rodzinie. Pani Marysi i jej synowej, która po śmierci męża została z trójką dzieci. Tylko dzięki nieocenionej pomocy teściów, Amelia mogła rozpocząć studia, będące przepustką do lepszego życia. Niestety żadna z nich, nie spodziewała się jak, trudne wyzwanie postawiły przed sobą.
Dnie podzielone między salami wykładowymi, lekcjami z dziećmi, pilnowaniem wyprawki na kolejny dzień i wreszcie, jej własna nauka.
Sprzedaż mieszkania, która miała być niby prosta, teraz nieoczekiwanie zdaje się nie kończyć, w dodatku na horyzoncie pojawia się mężczyzna. Jaka jest szansa, by zechciał Amelię i jej ukochane dzieci? Kto podejmie się tego zadania i czy w ogóle jest to możliwe?
Byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, poznanych w poprzedniej części. Owszem, kibicowałam Idze i Wiktorowi, ale było jeszcze kilka innych postaci, których polubiłam. Ciekawiło mnie czy los okaże się łaskawszy. Pani Marysia i jej biedna synowa wraz z dziećmi. W starszej pani było coś, co sprawiało, że z miejsca odczuwało się sympatię. Polubiłam również Amelię, w tej części to właśnie jej losy o wiele bardziej mnie zaciekawił niż Igi. Tę drugą zapamiętałam jako bardziej konkretną, tutaj miotała się jak ćma w pajęczynie. Sytuacje z ojcem, i jej bezmyślne postępowanie. Nie jest mi obcy temat, dlatego jej decyzje drażniły mnie i doprowadzały do szału. Z jednej strony chciała pokazać, jaka to, pewna siebie i wie, czego chce, ale kiedy tatuś zaczynał swoje manipulacje (o których dobrze wiedziała) ustępowała i robiła z siebie sierotę. Mój Boże, denerwują mnie takie zachowania. Z alkoholikiem trzeba konkretnie, a nie pozwalać na wszystko.
W dodatku Aleksandra i jej przedstawienia, no można byłoby zrobić cudowną telenowelę z nią w roli głównej. Aż mnie przeraża myśl, że takie kobiety naprawdę chodzą po świecie i zatruwają życie, nie tylko swoim potencjalnym synowym, ale i synom. Koszmar.
Dlatego o wiele bardziej wczułam się, we fragmenty związane z Amelią i jej rodziną. Bardzo im kibicowałam, przeżywałam każde wydarzenie, z jakim musiały się zmierzyć. Spodobała mi się przemiana Oliwiera, który z początku był zamknięty w sobie i opryskliwy, później zaczął otwierać i nabierać zaufania do ludzi mu przychylnych.
Podsumowując, książkę może nie czytało się aż tak świetnie, jak poprzednią, mimo wszystko spędziłam w jej towarzystwie miłe chwile. Każdy, kto chce dowiedzieć się, jak potoczą dalsze losy bohaterów, powinien przeczytać.
Czytając Większy kawałek nieba, zachwycałam się ukazaną historią, może i była chwilami lekko bajkowa, ale i poruszająca ważne, i czasami delikatne dla niektórych tematy. Końcówka pozostawiła wiele pytań, jak więc potoczyły się dalsze losy Igi, Wiktora i wielu innych? Czy kontynuacja również trafiła do mojego czarnego serduszka?
Iga, mając w pamięci rozmowę z byłą narzeczoną Wiktora, postanawia zrobić coś ze swoim życiem. Musi być niezależną kobietą, a nie tylko narzeczoną bogatego facet, a później w przyszłości być może, żoną. Pomysł ten, nie bardzo przypada do gustu samemu głównemu zainteresowanemu, ale również koleżanką z restauracji i pani Wandzie. Tej samej, która wcześniej była bardzo serdeczna dla nowej kelnerki. Wszyscy mają jakieś zastrzeżenia do kobiety, a ona sama, po prostu chce cieszyć się niespodziewanym szczęściem. I zrobić coś dla siebie.
Plany.... te ma również przyszła teściowa. Aleksandra, która już powzięła kroki w sprawie potencjalnej sukni ślubnej oraz remontu domu. Tak, matka Wiktora bardzo lubiła żyć sprawami swojego dorosłego syna. Nie zważa na zdanie najbliższych, ewentualne sprzeciwy. Wszystko musiało być wedle jej uznania. Nawet to, w czym pokaże się na przyjęciu Iga...
Przyglądamy się jeszcze innej rodzinie. Pani Marysi i jej synowej, która po śmierci męża została z trójką dzieci. Tylko dzięki nieocenionej pomocy teściów, Amelia mogła rozpocząć studia, będące przepustką do lepszego życia. Niestety żadna z nich, nie spodziewała się jak, trudne wyzwanie postawiły przed sobą.
Dnie podzielone między salami wykładowymi, lekcjami z dziećmi, pilnowaniem wyprawki na kolejny dzień i wreszcie, jej własna nauka.
Sprzedaż mieszkania, która miała być niby prosta, teraz nieoczekiwanie zdaje się nie kończyć, w dodatku na horyzoncie pojawia się mężczyzna. Jaka jest szansa, by zechciał Amelię i jej ukochane dzieci? Kto podejmie się tego zadania i czy w ogóle jest to możliwe?
Byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, poznanych w poprzedniej części. Owszem, kibicowałam Idze i Wiktorowi, ale było jeszcze kilka innych postaci, których polubiłam. Ciekawiło mnie czy los okaże się łaskawszy. Pani Marysia i jej biedna synowa wraz z dziećmi. W starszej pani było coś, co sprawiało, że z miejsca odczuwało się sympatię. Polubiłam również Amelię, w tej części to właśnie jej losy o wiele bardziej mnie zaciekawił niż Igi. Tę drugą zapamiętałam jako bardziej konkretną, tutaj miotała się jak ćma w pajęczynie. Sytuacje z ojcem, i jej bezmyślne postępowanie. Nie jest mi obcy temat, dlatego jej decyzje drażniły mnie i doprowadzały do szału. Z jednej strony chciała pokazać, jaka to, pewna siebie i wie, czego chce, ale kiedy tatuś zaczynał swoje manipulacje (o których dobrze wiedziała) ustępowała i robiła z siebie sierotę. Mój Boże, denerwują mnie takie zachowania. Z alkoholikiem trzeba konkretnie, a nie pozwalać na wszystko.
W dodatku Aleksandra i jej przedstawienia, no można byłoby zrobić cudowną telenowelę z nią w roli głównej. Aż mnie przeraża myśl, że takie kobiety naprawdę chodzą po świecie i zatruwają życie, nie tylko swoim potencjalnym synowym, ale i synom. Koszmar.
Dlatego o wiele bardziej wczułam się, we fragmenty związane z Amelią i jej rodziną. Bardzo im kibicowałam, przeżywałam każde wydarzenie, z jakim musiały się zmierzyć. Spodobała mi się przemiana Oliwiera, który z początku był zamknięty w sobie i opryskliwy, później zaczął otwierać i nabierać zaufania do ludzi mu przychylnych.
Podsumowując, książkę może nie czytało się aż tak świetnie, jak poprzednią, mimo wszystko spędziłam w jej towarzystwie miłe chwile. Każdy, kto chce dowiedzieć się, jak potoczą dalsze losy bohaterów, powinien przeczytać.
Jeszcze nie miałam styczności z twórczością tej autorki, ale chyba nie zacznę od tej powieści. Niby nie krytykujesz, ale...
OdpowiedzUsuńJa zamierzam poznać więcej książek polskich autorów. Tej autorki też jeszcze nic nie czytałam i mnie trochę zainteresowała, więc może i mogłabym się skusić. :)
OdpowiedzUsuńNawet znam takie kobiety jak ta Aleksandra :D z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać. ;) Lubię jej książki, co doskonale wiesz. :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twórczość Krystyny Mirek. Pisze niezwykle życiowe historie otulone nutką romantyzmu, co szalenie mi się podoba. Dlatego cieszę się, że powyższa pozycja przypadła Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam okazji poznać pióra autorki, ale... Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku nadrobię tę zaległość. :)
OdpowiedzUsuń