stycznia 26, 2017

stycznia 26, 2017

Tak się kręciło



Kiedy tylko zobaczyłam tę książkę, a dokładniej mówiąc opinie do niej, byłam zachwycona pomysłem oraz ubolewałam, że nie posiadam. Tak bardzo lubię czasy PRL-u, a już tym bardziej filmy powstałe właśnie w tamtym okresie. Dlatego, gdy okazało się, że książka do mnie trafi i będę mogła zagłębić się w jej lekturze, by zaspokoić swoją ciekawość. Byłam szczęśliwa. Nawet bardziej niż szczęśliwa. Czy książka sprostała moim oczekiwaniom i czego ciekawego się z niej dowiedziałam? O tym już za chwilę.

Andrzej Klim, dziennikarz i redaktor, który postanowił wziąć pod lupę dziesięć najważniejszych filmów, które są ikoną minionego ustroju. Może nie każdy z nich trafił moje gusta, ale jedno jest pewne. Tytuły są znane, nawet jeśli nie widziałam samej produkcji, a to o czymś świadczy.

Książka zawiera informacje dotyczące samego zamysłu do danego filmu, tego, jak wychodziła koncepcja, jakie były początkowe plany produkcji, a później w ostatecznym rozrachunku ile ewentualnie się zmieniło. Jak sam tytuł nam wskazuje, Tak się kręciło, w tamtych czasach było zupełnie inaczej, brak tych wszystkich udogodnień, cudownych dzieł techniki i komputerów, które mogły zrobić niemalże wszystko. Tutaj trzeba było działać z wyczuciem, by makieta była odpowiednio ustawiona, aktorzy wczuli się jak należy do swojej roli, mimo że czasem odgrywana scena, miała się nijak do panującego w danym momencie, nastroju, albo też warunków pogodowych.

Mnie ciekawiło kilka ulubionych tytułów, które mogę oglądać naprawdę często i nie czuć się znużona widząc, kolejny raz ulubioną produkcję.

I tak w grupie tych naj, znalazły się „Noce i dnie”, „Sami swoi” czy też słynna „Seksmijsa”, chociaż wielkim zaskoczeniem była dla mnie niechęć, z jaką spotkały się „Noce i dnie”, rzekomo jawiące się jako nudne i bez żywiołowości. Świetna gra aktorów oraz słynna scena z Nenufarami — przy których jak się okazuje, było wiele ciekawostek, bo widać nie każdy wie, że są to po prostu lilie wodne. Gdy przyszło do obsady, jak się okazuje z początku dobrodusznego i kochającego ziemię Bogumiła, miał zagrać inny aktor, teraz gdy już wiem kto, często zastanawiam się, jakby to było. Czy film zyskałby jeszcze więcej? A może właściwie dobrze się stało? Mimo tak przykrej sytuacji związanej z obsadzaniem...

Również ogromnym zaskoczeniem był fakt, że w pierwotnej wersji, nie brano pod uwagę Wacława Kowalskiego, do roli Pawlaka, nie potrafię pojąć, jak można było czuć niepewność. Wspaniały i jakże długo niedoceniany aktor. Gdyby twórcy wiedzieli jaki sukces odniesie ten sławny duet, szybko pożałowaliby swoich myśli. A co dopiero rozważań na temat pewności wyboru.

Książka zawiera wiele smaczków, które z pewnością zainteresują fana starych dobrych produkcji, które często musiały przejść ciężką drogę do sukcesu. Mnie osobiście nie każdy film aż tak zainteresował. Na przykład fenomen „Misia”, oglądałam go wiele razy, próbując zrozumieć. Niestety, nie jest mi po drodze z nim. Wybacz Misiu.

Myślę, że tę książkę należy polecić pasjonatom i fanom produkcji PRL-u, one jak wszystko inne, mają w sobie to coś, co przyciąga.


 Tekst stanowi oficjalną recenzje dla portalu DużeKa

6 komentarzy:

  1. Odebrałyśmy tę książkę bardzo podobnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorąc pod uwagę ostatnie zdanie Twojej opinii - to chyba książka dla mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mami może by się nią zaciekawiła. Zresztą, mnie też ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama pewnie z pewnością by to przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie napisana recenzja :) U mnie zaś, mojemu tacie by się pewnie spodobała. Pożera on takie książki :)
    nowy wpis na blogu - zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Z Misiem mam podobnie, mąż jest nim zachwycony, a ja wciąż pozostaję w wielkim niezrozumieniu popularności filmu. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger