Czekałam, wypatrywałam i odliczałam. Najpierw do premiery książki, a
później do chwili, gdy w końcu trafi w moje ręce. Nie mogłam się
doczekać. Bujaczek czekała ze mną, dokładniej na mnie, Bo to miało być
wspólne czytanie. Razem pokochałyśmy Krakersika,
razem za nim tęskniłyśmy. Dlatego i wspólnie miałyśmy powrócić do
ulubionych bohaterów. Do tego, co podbiło nasze serduszka-moje czarne i
Bujaczka — normalne. Tak. To były dni pełne napięcia i później euforii.
Bo oto nastała chwila czytania. Jakaż ona była? Wypowiem się we własnym
imieniu, Bujaczek dołączy nieco później..
Po stracie Lichotki, Romańczuk wraz ze swoimi Dożywotnikami trafiają do domu zastępczego. Którym opiekuje się Tur Brząszczyk. Postawny chłop, niebędący w szoku na widok dosyć osobliwych, nowych lokatorów. W prawdzie o ile Licho nie jawiło się zbyt wstrząsająco, to już utopce owszem. Zabrakło niestety Krakersa. Ratując się z pożaru, uciekł i tylko słaby ślad na szybie świadczyło jego przetrwaniu. Niestety nikt, nic więcej nie wiedział co, się działo, z uroczym członkiem nietypowej rodziny.
Gdy wszyscy w miarę zaanektowali się w nowym domu, myśląc, że już nic strasznego ich nie spotka, poza prozą życia rzecz jasna, Romańczuk podczas jednej z wypraw do tesco, odkrywa rzecz niespotykaną. Wręcz wstrząsająca. Otóż nie on jedyny posiada Anioła stróża. Wprawdzie ten, które spotkał w markecie, nieco różnił się od uroczego Licha, ale bez wątpienia, był to podobny egzemplarz.
Gdyby tego dnia, ktoś powiedział Konradowi, że to odkrycie, ni mniej, ni więcej jest podstępnym działaniem siły niższej, nie uwierzyłby. Fakt znalezienia innego dożywotnika wywołał w pisarzu dziwne uczucia, które musiały znaleźć ujście. Trzeba było działać...
Nowy dom, nowe okoliczności i nudząca się siła, niższa w dodatku. Co może się jeszcze przytrafić biednego Romańczukowi, mającemu na utrzymaniu Licho, utopce, ukrytego demona i Rudolfa Valentino z potomstwem?
Nie wiem, od czego mam zacząć, nie wiem co napisać. Nie potrafiłam doczekać się tej książki, tak bardzo byłam szczęśliwa, kiedy Bujaczek mi przysłała. Z ogromną radością zasiadałam do czytania. Mając w pamięci jak Dożywocie mną owładnęło. Ile zabawnych chwil kojarzyło się z poprzednią częścią.
Tęskniłam za ukochanym krakersikiem, chciałam by znowu się pojawił. Moja najukochańsza postać, większość zachwyca się Lichem, ale my z Bujaczkiem uwielbiłyśmy właśnie jego — Krakersa. I kiedy już zaczęłyśmy czytanie, po kilku rozdziałach, zrozumiałam, że... to nie jest to!
Z ogromną przykrością muszę napisać, że Siła Niższa — według mojego odczucia. Okazała się o wiele gorsza od Dożywocia. Nudna i na siłę napisana. Odnosiłam wrażenie, że każde zdarzenie zostało upchane, by po prostu było, jak najwięcej. Bo może kogoś rozśmieszy. I chyba większość ludzi złapała się, ale nie ja. Licho było jakieś takie, nie Lichowe. Tur mógł być, ale... co to miało wszystko być??
Każdy żart, humor, którym wcześniej tak bardzo się zachwycałam, teraz był wymuszony. Jakby wyduszone resztki z fenomenu Dożywocia. Bo jest to, nie do przebicia. Siłę Niższą mordowałam chyba dwa miesiące. Co zabrałam się za czytanie, po kilku stronach albo zasypiałam znudzona, albo sięgałam po inną książkę. Nudziłam się niemiłosiernie.
Nie tego oczekiwałam. Pomijając fakt, mojego ubolewania z powodu braku Krakersa, to inne postaci był mało wyraziste i takie, płaskie. Fragmentów wywołujących słaby uśmiech mogłabym zliczyć na palcach jednej ręki.
Mogę zostać potępiona za swoją opinię, ale trudno. Nie potrafię kłamać. Dawno nie czytałam książki z takim oporem. Skończyłam dla świętego spokoju. Nie chciałam zostawić niedoczytanej. Jednak nie powiem by, było ciekawie. Mogłabym narzekać w nieskończoność, ale nie widzę sensu. Mnie nie podbiła, wręcz przeciwnie, jest mi przykro. Bardzo polubiłam styl autorki. No cóż, trzeba żyć dalej.
Widziałam zachwyty nad Siłą Niższą, dlatego pewnie będę jako jedyna marudząca. W tym przypadku jest mi źle, bardzo czekałam na kontynuację. Może kolejna książka autorki będzie tak samo dobra, jak dwie poprzednie. Oby tak się stało.
Po stracie Lichotki, Romańczuk wraz ze swoimi Dożywotnikami trafiają do domu zastępczego. Którym opiekuje się Tur Brząszczyk. Postawny chłop, niebędący w szoku na widok dosyć osobliwych, nowych lokatorów. W prawdzie o ile Licho nie jawiło się zbyt wstrząsająco, to już utopce owszem. Zabrakło niestety Krakersa. Ratując się z pożaru, uciekł i tylko słaby ślad na szybie świadczyło jego przetrwaniu. Niestety nikt, nic więcej nie wiedział co, się działo, z uroczym członkiem nietypowej rodziny.
Gdy wszyscy w miarę zaanektowali się w nowym domu, myśląc, że już nic strasznego ich nie spotka, poza prozą życia rzecz jasna, Romańczuk podczas jednej z wypraw do tesco, odkrywa rzecz niespotykaną. Wręcz wstrząsająca. Otóż nie on jedyny posiada Anioła stróża. Wprawdzie ten, które spotkał w markecie, nieco różnił się od uroczego Licha, ale bez wątpienia, był to podobny egzemplarz.
Gdyby tego dnia, ktoś powiedział Konradowi, że to odkrycie, ni mniej, ni więcej jest podstępnym działaniem siły niższej, nie uwierzyłby. Fakt znalezienia innego dożywotnika wywołał w pisarzu dziwne uczucia, które musiały znaleźć ujście. Trzeba było działać...
Nowy dom, nowe okoliczności i nudząca się siła, niższa w dodatku. Co może się jeszcze przytrafić biednego Romańczukowi, mającemu na utrzymaniu Licho, utopce, ukrytego demona i Rudolfa Valentino z potomstwem?
Nie wiem, od czego mam zacząć, nie wiem co napisać. Nie potrafiłam doczekać się tej książki, tak bardzo byłam szczęśliwa, kiedy Bujaczek mi przysłała. Z ogromną radością zasiadałam do czytania. Mając w pamięci jak Dożywocie mną owładnęło. Ile zabawnych chwil kojarzyło się z poprzednią częścią.
Tęskniłam za ukochanym krakersikiem, chciałam by znowu się pojawił. Moja najukochańsza postać, większość zachwyca się Lichem, ale my z Bujaczkiem uwielbiłyśmy właśnie jego — Krakersa. I kiedy już zaczęłyśmy czytanie, po kilku rozdziałach, zrozumiałam, że... to nie jest to!
Z ogromną przykrością muszę napisać, że Siła Niższa — według mojego odczucia. Okazała się o wiele gorsza od Dożywocia. Nudna i na siłę napisana. Odnosiłam wrażenie, że każde zdarzenie zostało upchane, by po prostu było, jak najwięcej. Bo może kogoś rozśmieszy. I chyba większość ludzi złapała się, ale nie ja. Licho było jakieś takie, nie Lichowe. Tur mógł być, ale... co to miało wszystko być??
Każdy żart, humor, którym wcześniej tak bardzo się zachwycałam, teraz był wymuszony. Jakby wyduszone resztki z fenomenu Dożywocia. Bo jest to, nie do przebicia. Siłę Niższą mordowałam chyba dwa miesiące. Co zabrałam się za czytanie, po kilku stronach albo zasypiałam znudzona, albo sięgałam po inną książkę. Nudziłam się niemiłosiernie.
Nie tego oczekiwałam. Pomijając fakt, mojego ubolewania z powodu braku Krakersa, to inne postaci był mało wyraziste i takie, płaskie. Fragmentów wywołujących słaby uśmiech mogłabym zliczyć na palcach jednej ręki.
Mogę zostać potępiona za swoją opinię, ale trudno. Nie potrafię kłamać. Dawno nie czytałam książki z takim oporem. Skończyłam dla świętego spokoju. Nie chciałam zostawić niedoczytanej. Jednak nie powiem by, było ciekawie. Mogłabym narzekać w nieskończoność, ale nie widzę sensu. Mnie nie podbiła, wręcz przeciwnie, jest mi przykro. Bardzo polubiłam styl autorki. No cóż, trzeba żyć dalej.
Widziałam zachwyty nad Siłą Niższą, dlatego pewnie będę jako jedyna marudząca. W tym przypadku jest mi źle, bardzo czekałam na kontynuację. Może kolejna książka autorki będzie tak samo dobra, jak dwie poprzednie. Oby tak się stało.
A jak dla mnie jeszcze pióro Pani Kisiel jest nieznane, ale bardzo mnie do niej zachęcano. :) Więc jak będzie okazja...
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Marty Kisiel, więc się nie wypowiem na ten temat. Szkoda jednak, że tak bardzo rozczarowałaś się ''Siłą Niższą''.
OdpowiedzUsuńnie czytam, żeby się nie zaspojlerować, chociaż kocham to jak o niej mi opowiadałaś w Sylwestra :D
OdpowiedzUsuńNie za bardzo czuje pociąg do tej książki, więc chyba sobie ospuszczę :)
OdpowiedzUsuńNo. W końcu. Mialam dość bycia samotną w moim braku zrozumienia dla twórczości Kisiel. Ona pisze nudno i na siłę!
OdpowiedzUsuń